Bałkany 2017 - Dzień 11 | gdynia94.bikestats.pl Jednośladami przez Polskę




Info

avatar Mamy przejechane 25310.84 kilometrów w tym 846.55 w terenie.


Na imię nam Kamil i Olaf. Postanowiliśmy założyć jeden blog, który będziemy prowadzić razem. Mamy 22 lata, jesteśmy studentami, mieszkamy w Gdyni, a jazdę na rowerze traktujemy jako hobby.
Preferujemy długie wycieczki i jazdę asfaltem, choć czasem wybierzemy się również w teren. Nasz aktualny rekord dystansu jednej wycieczki to 500km (w tym około 380km w ciągu doby). Dodatkowo zainteresowaliśmy się kilkudniowymi wyprawami z sakwami. Pierwszą taką podróż zrealizowaliśmy podczas majówki 2012 (celem był Berlin), następnie dojechaliśmy w 2013 roku do Wenecji, a w 2016 do Odessy :)
Zapraszamy do śledzenia naszych wpisów!
Więcej o nas.

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl



Kategorie wycieczek



Rekordy dystansu



1. Bydgoszcz, Toruń (3-4.9.11)
500km
2. Poznań (23.8.11)
351km
3. Grudziądz (13.6.11)
340km
4. Elbląg, granica PL-RU (4.6.11)
321km
5. Chojnice (5.7.11)
312km
6. Słupsk, Ustka (21.5.11)
304km
7. Olsztyn, Lubawa (27.6.11)
280km
8. Kwidzyn (22.4.12)
260km
9. Piła (->Berlin) (29.4.12)
238km
10. Bytów (5.5.11)
227km

Kontakt


FACEBOOK

lub na adres e-mail: gdynia94@o2.pl

Licznik odwiedzin


Od 22 marca 2011 nasz blog odwiedziło Na bloga liczniki osób :)

rozmiary oponOdsłony dzienne na stronę
Dane wyjazdu:
119.29 km 0.00 km teren
05:25 h 22.02 km/h:
Maks. pr.:48.27 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Bałkany 2017 - Dzień 11

Niedziela, 13 sierpnia 2017 · dodano: 06.11.2017 | Komentarze 4

Wyspaliśmy się porządnie, choć w nocy było strasznie duszno. Po tym, jak nachuchaliśmy wczorajszym bimbrem, można było poczuć się jak w saunie :D. Zostajemy zaproszeni na pyszne śniadanie. Przed wskoczeniem na rowery, wymieniliśmy się jeszcze kontaktami, zrobiliśmy wspólne zdjęcie oraz serdecznie podziękowaliśmy za tak wspaniałe przyjęcie. Dzień nie będzie jednak należał do najprzyjemniejszych. Od początku hula wiatr i zdajemy sobie sprawę, że jeszcze da nam dziś w kość. Największą atrakcją dnia zdaje się być miasto Krajowa, czyli praktycznie ostatnie miasto na naszej trasie w Rumunii. Jest do niego kawał drogi, więc trzeba od początku mocno kręcić.




Takich stanowisk z różnymi warzywami/owocami oraz własnorobnym alkoholem na trasie jest multum. Co jakiś czas pojawiają się również większe warzywniaki, a przy większości z nich stoją bardzo starzy ludzie 

Pierwszy postój na małego, zimnego radlerka. Siadamy pod sklepem na ławeczce i spędzamy trochę czasu z lokalną społecznością. Identycznie jak w Ranczu :D. Ruch na drodze tego dnia był raczej duży. W pewnym momencie w ciągu wyprzedzających nas aut pojawił się stary trabant. Gdy zrównał się z nami, usłyszeliśmy 'powodzenia!'. Nie ma praktycznie dnia, byśmy nie spotkali kogoś z naszego kraju – nawet w miejscach zupełnie nieturystycznych. Zanim odbijemy całkiem na zachód, trzeba stanąć na jakiś obiad. Ostatni odcinek na dziś będzie już prosto pod wiatr. 50 kilometrów męki do Krajowej, bo dalej przed zachodem słońca już raczej nie dojedziemy. Wieje tak mocno, że musimy się rozstawić za jakimś budynkiem, przed bramą wjazdową aby wiatr nie zdmuchiwał płomienia w kuchence gazowej. Na naszym obiedzie skorzystał też miejscowy piesek. Zwierzęta na ogół miały z nami bardzo dobrze, zazwyczaj wylizywały puszki po mielonce lub dostawały kawałki kiełbasy. 




Wspomniany wyżej trabancik, lub coś bardzo do niego podobnego (znawcami motoryzacji nie jesteśmy) :) 

50 kilometrów pod wiatr było jedną, wielką męczarnią. Dodatkowo na niebie pojawiły się ciężkie chmury. Udało nam się doczłapać do Krajowej, a tam znaleźliśmy wcześniej coś w rodzaju schroniska młodzieżowego z tanimi pokojami. Szkoda, że czegoś takiego nie było kilka dni temu w Sybinie... Pokój posiada 4 łóżka i w zasadzie nic poza tym. Na piętrze jest jedna łazienka ze wspólnymi prysznicami. Więcej nam nie trzeba – wystarczyło obmyć się z trudów całego dnia i wyskoczyć na centrum. Pytamy recepcjonistę o autobus, ale on stwierdza, że lepiej podejść piechotą. Śmigamy więc w japonkach ponad 2 kilometry po ciemnych uliczkach miasta. Takie spacery nie są dla nas wcale łatwe, biorąc pod uwagę to, że cały dzień siedzimy na siodełkach.








Przydrożne, prywatne "muzeum" lotnictwa otoczone płotem z gałęzi oraz zabezpieczone przez przywiązane do skrzydeł psy - ciekawe miejsce



Centrum zaskakuje nas bardzo pozytywnie. Bardzo czyste deptaki, masa barów i restauracji, a ogólny klimat trochę śródziemnomorski. Czas przy piwku leciał przyjemnie, ale chmury, które zbierały się już podczas naszej jazdy, spoważniały jeszcze bardziej. Zaczęło trochę padać, więc pytamy siedzące obok Rumunki, czy dostaniemy się jakimś autobusem w rejon naszego hostelu. Szybko jednak zostajemy sprowadzeni na ziemię – tu nie ma nocnych autobusów. Pozostaje tylko taxi. Trzystu-tysięczne miasto i brak nocnych autobusów - jesteśmy trochę zszokowani.
-Sorry, it's Craiova – odpowiedziały ze śmiechem, a stwierdzenie te szybko przypadło nam do gustu. Tym bardziej, że można było je dostosować do każdego miejsca na wyprawie, gdzie zaistniał mniejszy lub większy absurd :D. Do hostelu dygamy ponownie w laczkach, na szczęście udaje się dotrzeć bez towarzystwa deszczu.



Rumuński odcinek dobiega końca. Po tygodniowym przemierzaniu tego kraju, już jutro wjeżdżamy do Bułgarii, od której dzieli nas około stu kilometrów. Przy dobrych wiatrach dotrzemy gdzieś pod granicę z Serbią, a to umowny początek Bałkanów podczas naszej podróży!

POPRZEDNI DZIEŃ
NASTĘPNY DZIEŃ

Cycle Route 4246121 - via Bikemap.net

.
Kategoria Bałkany 2017



Komentarze
Gozdzik
| 06:56 piątek, 10 listopada 2017 | linkuj Ojjjjj czyli nie zawsze było miło i przyjemnie na drodze. No cóż pewnie w każdym miejscu jest trochę takich i trochę takich kierowców. Ważne aby bezpiecznie dotrzeć do domu.
Z niecierpliwością czekam na kolejne części opisu wyprawy.
gdynia94
| 08:02 wtorek, 7 listopada 2017 | linkuj A jak reagowali na nas? Częste wyprzedzania na styk, na tzw. gazetę. Mieliśmy już dosyć klaksonów w pewnym momencie. Trąbili aby nas pozdrowić, wesprzeć na podjazdach ale też po to żeby ostrzec przed niebezpiecznym wyprzedzaniem. Zupełnie tak, jakby po użyciu klaksonu mieli czyste sumienie: "wiedzą, że będę ich wyprzedzał, więc mogę zrobić to na chama."
Dziękujemy za miłe słowa i pozdrawiamy! :)
gdynia94
| 08:01 wtorek, 7 listopada 2017 | linkuj Rok temu gdy jechaliśmy na Ukrainę, wszyscy ostrzegali nas przed kierowcami. Słyszeliśmy nawet głosy, że nad zabiją, rozjadą. Nic takiego nie miało miejsca ani na Ukrainie, ani w Rumunii czy Mołdawii.
Bałkany to już trochę inna historia. Ogólnie ludzie tam są charaktetni :D Widzieliśmy kilka sytuacji, jak kierowcy kłócili się między sobą, było wręcz blisko rękoczynów.
Gozdzik
| 19:26 poniedziałek, 6 listopada 2017 | linkuj Panowie a powiedzcie jak podejście kierowców do was na drogach. Bo widzę że dużo jeździcie dość ruchliwymi drogami. Pytam wiecie o co czy omijają bezpiecznie, czy nie pchają się na trzeciego przy wyprzedzaniu no wiecie taka czysta kultura jazdy i podejście do rowerzystów. Znaczy jak to było w poszczególnych krajach.

Ale wyprawa boska. Czyta się z ciekawością i te zdjęcia i ludzie poznani..... super
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa lupal
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]