Wpisy archiwalne Kwiecień, 2011, strona 1 | gdynia94.bikestats.pl Jednośladami przez Polskę




Info

avatar Mamy przejechane 25310.84 kilometrów w tym 846.55 w terenie.


Na imię nam Kamil i Olaf. Postanowiliśmy założyć jeden blog, który będziemy prowadzić razem. Mamy 22 lata, jesteśmy studentami, mieszkamy w Gdyni, a jazdę na rowerze traktujemy jako hobby.
Preferujemy długie wycieczki i jazdę asfaltem, choć czasem wybierzemy się również w teren. Nasz aktualny rekord dystansu jednej wycieczki to 500km (w tym około 380km w ciągu doby). Dodatkowo zainteresowaliśmy się kilkudniowymi wyprawami z sakwami. Pierwszą taką podróż zrealizowaliśmy podczas majówki 2012 (celem był Berlin), następnie dojechaliśmy w 2013 roku do Wenecji, a w 2016 do Odessy :)
Zapraszamy do śledzenia naszych wpisów!
Więcej o nas.

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl



Kategorie wycieczek



Rekordy dystansu



1. Bydgoszcz, Toruń (3-4.9.11)
500km
2. Poznań (23.8.11)
351km
3. Grudziądz (13.6.11)
340km
4. Elbląg, granica PL-RU (4.6.11)
321km
5. Chojnice (5.7.11)
312km
6. Słupsk, Ustka (21.5.11)
304km
7. Olsztyn, Lubawa (27.6.11)
280km
8. Kwidzyn (22.4.12)
260km
9. Piła (->Berlin) (29.4.12)
238km
10. Bytów (5.5.11)
227km

Kontakt


FACEBOOK

lub na adres e-mail: gdynia94@o2.pl

Licznik odwiedzin


Od 22 marca 2011 nasz blog odwiedziło Na bloga liczniki osób :)

rozmiary oponOdsłony dzienne na stronę
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:904.04 km (w terenie 171.55 km; 18.98%)
Czas w ruchu:44:45
Średnia prędkość:20.20 km/h
Maksymalna prędkość:52.90 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:90.40 km i 4h 28m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
62.11 km 24.00 km teren
03:19 h 18.73 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Rowerowy początek majówki

Sobota, 30 kwietnia 2011 · dodano: 30.04.2011 | Komentarze 2

Dzisiejszy dzień był jednym z ostatnich ciepłych dni przed nadchodzącymi zmianami w pogodzie. Już teraz siła wiatru znacznie się zwiększyła, dlatego nasze plany wyglądały jednoznacznie – las.

Dobieramy Michała i około godziny 14.45 ruszamy w 3osobowej ekipie. Pierwszy etap to podjazd na bardzo piaszczystej drodze. Potem wjeżdżamy na chwilę na ulicę Marszewską i znów wjeżdżamy w las, nie do końca wiedząc gdzie wyjedziemy. Po chwili stan nawierzchni bardzo się pogorszył i jechaliśmy po porozrzucanych wszędzie gałęziach. Nie był to ani szlak, ani nawet droga - po prostu środek lasu.
Chwilę później omal całą trójką nie wpadliśmy do przydrożnego rowu.


Tutaj jedziemy jeszcze dość dobrą drogą, później przedzieramy się przez wspomnianą dżunglę :)

Wyjeżdżamy na Wiczlinie, stamtąd asfaltem na Dąbrową. Początkowo Michał chciał jechać na górę Donas, jednak nie zostało mu wiele czasu więc musieliśmy się cofnąć. Tak więc wzdłuż obwodnicy wracamy na Pustki i stamtąd jedziemy już w 2 osoby. Kierujemy się lasem do Rumi, a stamtąd podjazdem do Łężyc, gdzie wcześniej jeszcze nigdy nie jechaliśmy. Po chwili znów wyjeżdżamy na ulicę Marszewską, lecz tym razem jedziemy nią do samego Koleczkowa.



Początkowo mieliśmy zamiary zrobić kółko 'Koleczkowo-Kielno-Bojano-Koleczkowo' jednak w Bojanie decydujemy się na objazd stromej serpentyny i podobnie jak z powrotu z Kościerzyny, najpierw polną a późnej leśną drogą omijamy kawałek stromego asfaltowego podjazdu.

Został nam już tylko zjazd w dół więc nadrabiamy na tym odcinku średnią z całego dnia. Ogólnie wypad udany, jednak pogoda, która znacznie się zepsuje w najbliższych dniach (chodzi głównie o silny wiatr), prawdopodobnie zniszczy nam plany rowerowe na całą majówkę. Zamiast trzech, wykonamy tylko jedną dwustukilometrową trasę, ewentualnie na sam koniec zaliczymy drugą jeśli cokolwiek się poprawi. Dzisiejszą wycieczką kończymy kwiecień z nieco ponad 900 kilometrami. Jesteśmy więc zadowoleni z wyniku i liczymy na jeszcze więcej w zbliżającym się maju.



.
Kategoria od 50 do 99 km


Dane wyjazdu:
212.80 km 20.00 km teren
09:53 h 21.53 km/h:
Maks. pr.:45.50 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Spalanie świątecznych kalorii - kolejna dwusetka!

Wtorek, 26 kwietnia 2011 · dodano: 27.04.2011 | Komentarze 4

Wtorek - mimo, że już po świętach, wciąż mamy wolne od szkoły, dlatego postanawiamy wybrać się na już od dawna planowaną trasę do Gniewu przez Starogard Gdański. Pobudka o 5 nad ranem, z domów wyjeżdżamy około godziny 6. Wczesny wyjazd daje nam komfort czasowy, którego potrzebowaliśmy na tak długim dystansie.

Na samym początku wycieczki wjeżdżamy do lasu, w którym wita nas okropny piach, po którym niestety nie da się jechać. Tutaj bardzo tracimy na średniej prędkości. Potem włóczymy się jeszcze po polnych drogach aby nareszcie, po godzinnej jeździe dostać się do Chwaszczyna, gdzie z chęcią witamy asfalt. Średnia prędkość na poziomie 16 km/h, jesteśmy więc załamani.

Teoretycznie z Chwaszczyna moglibyśmy jechać niedawno wyremontowaną droga krajową nr 20 aż do Żukowa, jednak w praktyce jest ona pozbawiona asfaltowego pobocza, co kompletnie ją eliminuje. Wjeżdżamy więc do wiosek jadąc pół na pół asfaltem i żwirem. Przejeżdżamy przez Rębiechowo, skąd z daleka widać dźwigi na lotnisku gdańskim i dojeżdżamy do krajowej siódemki, aby po chwili znowu jechać wioskami. Na liczniku stukają 53 kilometry kiedy raz na zawsze kończymy z mniej cywilizowanymi drogami i wyjeżdżamy na wojewódzką 226, a potem zmieniamy kierunek jazdy oraz numerki na 222, ciągle jadąc drogami wojewódzkimi.

Właśnie na drogach wojewódzkich zaczynamy poprawiać średnią prędkość. Z początkowych 16 km/h szybko wypracowujemy ponad 22, co bardzo nas cieszy. Zadowolenie jednak szybko mija. 2 km przed Starogardem Gdańskim Olaf, jadąc poboczem, przebija dętkę o spory kawał szkła. To wyklucza nas z jazdy na ponad 20 minut, zanim wymienimy gumę i napompujemy koło machając małą, podróżną pompką do usranej śmierci.



A oto sprawca całego zamieszania:



Po tych niemiłych przygodach dostajemy się do Starogardu Gdańskiego, gdzie robimy półgodzinny odpoczynek na rynku oraz zaopatrujemy się w żarcie na dalsze kilometry. 84 km na liczniku a przed nami jeszcze ze 130 :)
Aż do Gniewu jedzie się jednak przyjemnie, mimo, że na spory dystans zjeżdżamy z drogi wojewódzkiej. Tam mijamy kolejne wioski, w których próbują się z nami ścigać dzieciaki, potem jakiś starszy gościu, który ambitnie dorównuje tempem dobre 3 km, potem tracimy go z oczu :)


Rynek w Starogardzie Gdańskim.


Po drodze mijamy Pelplin, przecinamy autostradę płatną A1 i o godzinie 13.30, po 120 kilometrach, osiągamy cel - Gniew. Krótkie odwiedziny w Tesco, potem podjeżdżamy pod najbardziej znaną z tamtejszych atrakcji turystycznych - zamek krzyżacki, gdzie robimy kilka fotek i jedziemy na pół godziny na rynek, posiedzieć w cieniu na ławce. Pogoda była letnia, słońce paliło ręce i nogi, poza tym niebo bezchmurne.


Miejsce przecięcia płatnej autostrady A1.












Około godziny 14.30 wyjeżdżamy z Gniewu i następne 60 km aż do Gdańska planujemy pokonać już krajową 'starą' jedynką (teraz 91), głównie dlatego, że jest nam bardzo dobrze znana i gwarantuje szerokie, asfaltowe pobocze na całej długości. W planach wszystko wyglądało świetnie, w praktyce zaraz po wyjeździe z Gniewu, mocno daje się we znaki wiatr, który teraz wieje nam prosto w twarz.

Jesteśmy zmuszeni jechać tak 30 kilometrów. Cały ten odcinek straszliwie męczący, droga wije się w nieskończoność. Jednak wkrótce ukazuje nam się węzeł z drogą nr 22 w Czarlinie - to znak, że już jesteśmy w Tczewie, a w nim ostatni dłuższy postój.


Upragniony Tczew - odpoczynek na trawce

Po morderczej walce z wiatrem odpoczywamy pół godziny i wyjeżdżamy w kierunku Gdańska. Nie mamy już prawie sił a do domu 60 kilometrów. Mimo wszystko ambicje nie pozwalają na powrót pociągiem. Za Tczewem 'stara' jedynka zmieniła swój kierunek, więc wiatr nie przeszkadza już tak bardzo. W Gdańsku ostatni postój i stamtąd udajemy się leniwie do samej Gdyni, przed godziną 21 jesteśmy na miejscu. Kolejna wyprawa udana - dwusetka zaliczona, średnia też nie najgorsza. Zbliża się majówka, a na nią mamy zaplanowane kolejne wypady - także powyżej dwustu kilometrów.



.
Kategoria od 200 do 299 km


Dane wyjazdu:
51.54 km 2.00 km teren
02:21 h 21.93 km/h:
Maks. pr.:41.40 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Przedświąteczny trening

Piątek, 22 kwietnia 2011 · dodano: 22.04.2011 | Komentarze 0

Korzystając z bardzo dobrej pogody i wolnego czasu, wybraliśmy się dziś na trening. O 12 40 wyjechaliśmy z Gdyni. Pierwszy etap tradycyjnie do Koleczkowa, stamtąd tym razem do Kamienia. Odcinek z Koleczkowa do Kamienia to ostry podjazd, co stanowiło dla nas dobry trening.

Potem do wsi Szemud, gdzie skręcamy na drogę wojewódzką 224. Jedziemy nią około 15 kilometrów i dość szybko wyjeżdżamy w Wejherowie. Mimo wiatru na niektórych odcinkach, jechało nam się bardzo dobrze. W chwili wjazdu do Wejherowa licznik wskazywał średnią na poziomie 22,75 km/h. Po wizycie w sklepie ruszamy miastem z powrotem do Gdyni, jednak tym razem wiatr nie popuścił i przez około 5 km zatrzymywał nas w miejscu. Później wiał dalej, lecz znacznie słabiej ale i tak udało mu się popsuć naszą śrenią.

Od jutra 3 dniowa przerwa świąteczna i miejmy nadzieję, że już we wtorek zaliczymy kolejną dwusetkę. Dzisiejszy trening traktujemy jako przygotowanie właśnie do wtorku.



.
Kategoria od 50 do 99 km


Dane wyjazdu:
56.99 km 4.00 km teren
02:50 h 20.11 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Wizyta w Gdańsku

Wtorek, 19 kwietnia 2011 · dodano: 19.04.2011 | Komentarze 0

Dziś po szkole mieliśmy sporo wolnego czasu. Olaf chciał wybrać się do sklepu, który znajduje się w Gdańsku. Pojechaliśmy więc razem i potraktowaliśmy to jako trening w środku tygodnia.

Sama trasa to nic szczególnego. Ciągła jazda ścieżkami rowerowymi i zatrzymywanie się na światłach. O ile w Sopocie sytuacja ze ścieżkami rowerowymi wygląda przyzwoicie, a w Gdańsku bardzo dobrze, o tyle w Gdyni nie jest już tak kolorowo. Sporo czasu oraz prędkości straciliśmy więc na przebijanie się przez Gdynię, dlatego w drodze powrotnej uciekamy na kilka kilometrów w las.

Dzisiejsza trasa jest dla nas jubileuszowa. Przekroczyliśmy 1000 km w tym sezonie. Jeździmy coraz więcej i mamy nadzieje na szybkie przekroczenie kolejnego tysiąca :)



Pogoda była dziś naprawdę ładna, nawet na wybrzeżu. Jedynie silny wiatr trochę utrudniał jazdę. Temperatura może nie jest wysoka, ale na rowerze nie czuć zimna.


Pusta stocznia gdańska.





.
Kategoria od 50 do 99 km


Dane wyjazdu:
49.69 km 15.00 km teren
02:44 h 18.18 km/h:
Maks. pr.:36.20 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Maraton po punktach widokowych

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · dodano: 17.04.2011 | Komentarze 5

Pogoda była dziś fenomenalna. Pomimo tego, że Łebę mieliśmy już zaliczoną, postanowiliśmy nie zmarnować niedzieli i dzisiaj także wybraliśmy się na co prawda krótszą, ale bogatą w walory turystyczne wycieczkę.

W poprzednim sezonie wiele razy przejeżdżaliśmy przez Chwaszczyno. Ani razu nie zahaczyliśmy jednak o wieżę widokową położoną w lesie, rzut beretem od tej miejscowości. Postanowiliśmy więc, że warto byłoby odwiedzić to miejsce, dokładając do niego niedawno wybudowany punkt widokowy w Kolibkach. Ułożyliśmy więc ciekawą trasę po okolicach Trójmiasta i kilka minut przed godziną 14 wyjechaliśmy z domu.

Pierwszy etap wycieczki to standardowy odcinek do Koleczkowa. 10 km pod górę daje się we znaki naszym nogom, które nie zdążyły się jeszcze w pełni zregenerować po piątkowych dwustu kilometrach. Kiedy najgorsze mamy już za sobą, kolejne 10 km do Chwaszczyna pokonujemy już po płaskim terenie. W Chwaszczynie robimy zakupy i wjeżdżamy do lasu w kierunku pierwszego punktu widokowego na górze Donas. Wchodzimy na górę, robimy kilka zdjęć i wjeżdżamy z powrotem do miasta.










Przejeżdżamy przez dzielnice Gdyni takie jak Karwiny, czy Mały Kack, w którym napotykamy ciekawy parking samochodowym na ścieżce rowerowej. Nieładnie, panowie zmotoryzowani!




Po chwili znowu wjeżdżamy do lasu i zaliczamy drugi i ostatni już punkt widokowy niedaleko od Gdyni, w Kolibkach. Rozciąga się z niego piękny widok na Gdynię.






Wracając do miasta napotykamy bunkier oraz tor motocrossowy położony na terenie Kolibki Adventure Park.






Po wjechaniu do miasta zahaczamy jeszcze o molo w Orłowie i wracamy do domu około godziny 18. Wycieczka udana, wszystkie zaplanowane miejsca odwiedzone, pogoda bardzo dobra, a zakwasy po piątku rozjeżdżone :)








.
Kategoria do 49 km


Dane wyjazdu:
201.55 km 4.00 km teren
09:27 h 21.33 km/h:
Maks. pr.:52.60 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Bariera 200km przekroczona!

Sobota, 16 kwietnia 2011 · dodano: 16.04.2011 | Komentarze 6

Z racji jednego dnia wolnego, który dostaliśmy z okazji rekolekcji, mogliśmy zorganizować wyjazd. Zdecydowanie lepszy dzień na całodzienną jazdę, bez presji lekcji następnego dnia, szybkiego powrotu oraz z możliwością wyspania się po męczącej trasie. Dzień wyjazdu oraz cel pokrywały się z naszymi wcześniejszymi zamiarami... jedynym co nas zaskoczyło był nieplanowany, ponad 200kilometrowy dystans. Wszystko przez kręcenie się po Łebie i okolicach.

7:15 – zaczynamy naszą podróż. Niebo zachmurzone, zamglone, temperatura niska, ale według prognoz do południa ma się poprawić, wiatr na szczęście słaby. Pierwszy odcinek do Wejherowa, następnie skręcamy na drogę łączącą krajową szóstkę z drogą wojewódzką nr 213. W międzyczasie rozpogadza się, chmury zniknęły i zrobiło się ciepło. Pierwszy postój we wsi Żelazno (leżącej na wcześniej wspomnianej dw 213). Następnie skręcamy na nowowyremontowane lokalne jezdnie.




Pierwszy postój w Żelaźnie przed wjazdem na drogę wojewódzką.


Ruch znikomy, więc jedzie się bardzo dobrze. Po 30 kilometrach, o godzinie 11 30 w ekspresowym tempie (śr. prędkość 22,40) dojeżdżamy do Łeby.



Najpierw szwędamy się po mieście, później udajemy się na plażę. Pierwszym co zauważamy, jest totalnie rozkopane śródmieście Łeby i odgłosy wiertarek dobiegające z pobliskich restauracji. Przygotowania do sezonu letniego idą tu pełną parą! Na plaży siedzimy pół godziny i ruszamy w kierunku Słowińskiego Parku Narodowego.














Do samych wydm z Łeby było rzekomo 4,5 km (informacja z kierunkowskazu). 2 km dalej ponownie ujrzeliśmy drogowskaz, który wskazywał 8,5 km. Mieliśmy świadomość, że dojazd tam i z powrotem wydłuży naszą wycieczkę, a swoich sił pewni nie byliśmy. Mimo wszystko szkoda było nie odwiedzić tego miejsca, jeśli już byliśmy tak blisko. Tym bardziej, że żaden z nas nigdy tam nie był. Pierwszy etap drogi w Parku Narodowym to ścieżka rowerowa, następnie droga wykonana z płyt i ostatecznie 2 kilometry nieutwardzone. Parkujemy swoje rowery na specjalnie przygotowanym miejscu i ruszamy w kierunku wydm. Porobiliśmy kilka fotek i po 20 minutach zeszliśmy z powrotem.






Tutaj nachodzi nas chęć na odrobinę "sztuki" :). 15.4.11


Czas na powrót, po drodze zahaczamy jeszcze o punkt widokowy nad Jeziorem Łebsko (trzecim pod względem powierzchni jeziorem w Polsce).





Już po wjeździe do Łeby zaplanowaliśmy, że wracać będziemy drogami wojewódzkimi. Najpierw 214, w Wicku skręcamy na 213. Tutaj było nam niesamowicie trudno, podjazd ciągnął się kilkanaście kilometrów. Jednak po wizycie w sklepie i wyżywieniu się do syta nabraliśmy sił na ponad 70kilometrowy powrót. Ostatnim naszym celem było odwiedzenie hotelu Nadole by zobaczyć go po raz ostatni przed wyburzeniem. Byliśmy ciekawi, czy jest on rzeczywiście rozbierany i na jakim etapie są prace. Tak więc drogą 213 jedziemy kawałek dalej i we wsi Wierzchucino skręcamy na odcinek wiodący wzdłuż Jeziora Żarnowieckiego. Dojeżdżamy do hotelu i ukazują nam się 3 maszyny przed i jedna na dachu, po prawej stronie całej ruiny. Zdjęcia z Nadola, które oglądaliście na naszym blogu trzy tygodnie temu nijak mają się do stanu na dziś. Prace rozbiórkowe rzeczywiście ruszyły. Mimo wszystko chcemy tam wejść, więc udajemy się na lewą stronę hotelu, gdzie pracowników brak. Przechodzimy pod ogrodzeniem i wchodzimy do środka – pewnie po raz ostatni.



Po obejściu kilku pokojów nagle spostrzegamy,że ktoś kręci się koło naszych rowerów, które zostawiliśmy pod płotem. Szybkim krokiem wracamy się, a tajemniczy człowiek znika. Wyjeżdżając na drogę spotykamy go – przygląda się nam dziwnym spojrzeniem. Jak w horrorze :D

Następnie mijamy elektrownię wodną Żarnowiec (nie będziemy się tu rozpisywać, ciekawych odsyłamy do marcowej wycieczki do Żarnowca) i ostatnie 50 kilometrów to dojazd do drogi wojewódzkiej nr 218 i przejazd nią do samego Wejherowa. Całość pokonujemy bez problemów. Wjeżdżając do Wejherowa nawala nam licznik. Ostatnie co zapamiętaliśmy to średnia i maksymalna prędkość oraz ilość kilometrów – 180. Do Gdyni zostaje kilometrów 18, a do naszych domów 19. Przy takim dystansie dwusetka paść musiała, więc zaczęliśmy kombinować, gdzie nadrobimy ten jeden kilometr. Po kilku minutach licznik włączył się, mimo wszystko dorobiliśmy sobie kilometrów w Redzie i byliśmy już 100% pewni, że dziś niespodziewanie złamiemy tą barierę :) Dojeżdżamy o zmroku – 200 kilometrów przekroczone minimalnie ale i tak jesteśmy z siebie bardzo zadowoleni.


Ostatni postój 15km przed Wejherowem. Niezbędne było uzupełnienie sił. 3 batony na raz to minimum.


Oprócz licznika, nawaliła nam także karta pamięci, na której znajdowały się wszystkie zdjęcia z wycieczki. Na szczęście pozostał telefon Olafa. Nie mamy więc wszystkich zdjęć, a te które wstawiamy są słabszej jakości.

Od dnia dzisiejszego każda z planowanych, długich tras powinna być bliska dwustu kilometrów, a nawet ten dystans przekraczać. Przy takim tempie wyjazd do Grudziądza w czerwcu (270 km) staje się coraz bardziej realny. Już po świętach jako kolejny cel obieramy Starogard Gdański. Liczymy na kolejny rekord :).





.
Kategoria od 200 do 299 km


Dane wyjazdu:
25.55 km 20.55 km teren
01:18 h 19.65 km/h:
Maks. pr.:36.40 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Wieczorny trening

Środa, 13 kwietnia 2011 · dodano: 13.04.2011 | Komentarze 3

Dziś, pomimo niesprzyjającej pogody w postaci mżawki, niskiej temperatury i mgły wybraliśmy się na trening przed weekendową trasą. Pierwszy raz w tym sezonie udało się zebrać 5 osób, więc w takim składzie ruszyliśmy ku Dąbrowej - gdyńskiej dzielnicy, która była naszym dzisiejszym celem. Ruszyliśmy 10 minut przed osiemnastą, już po paru kilometrach przez nieuwagę wyjeżdżamy z lasu, którym mieliśmy jechać do końca. Szybko wracamy na naszą pierwotną trasę jednak znów błądzimy. Nie cofamy się, lecz szybko ustalamy inną drogę, która doprowadzi nas do celu. Po kilkunastu minutach wyjeżdżamy w Karwinach. Stamtąd już tylko kilka minut jazdy i jesteśmy na Dąbrowej. Robimy szybki postój przy tutejszej Biedronce i wyruszamy w drogę powrotną - tym razem trasą, którą planowaliśmy na początku. Przejeżdżamy pod obwodnicą, następnie na krótko wyjeżdżamy z lasu i jedziemy już do końca, tym razem znanymi nam w pełni ścieżkami.


Przejazd pod Obwodnicą Trójmiasta w środku gdyńskiego lasu.




Z racji, że najbliższy piątek będzie dla nas wolny od szkoły (a z prognoz pogody wynika, że wiatr znacznie ustąpi), najprawdopodobniej w końcu uda nam się zorganizować wyprawę do Łeby.



Dane wyjazdu:
54.14 km 43.00 km teren
03:12 h 16.92 km/h:
Maks. pr.:39.20 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Ucieczka przed wiatrem

Niedziela, 10 kwietnia 2011 · dodano: 10.04.2011 | Komentarze 1

Początkowo mieliśmy nadzieję, że do weekendu wiatr ustanie. Niestety utrzymał się aż do dziś i dlatego byliśmy zmuszeni odwołać trasę na Łebę. Jedyną opcją na nie za ciepłe, lecz pogodne niedzielne popołudnie była jazda po lesie, gdzie wiatr raczej nie dociera.


Właśnie tak wyglądała większość dzisiejszej trasy.


Pierwszy etap niemal identyczny jak w czwartek - ścieżkami rowerowymi dostajemy się do Sopotu. Tam wjazd na górę skąd rozciąga się widok na miasto i morze, który możecie podziwiac poniżej (widać nawet Półwysep Helski).




Następnie udajemy się w kierunku Gdańska. Przedostajemy się przez ulicę Spacerową i dalej ruszamy szlakiem. Niestety tu ścieżka w znacznie gorszym stanie - jeżdżą tędy samochody, więc nawierzchnia zupełnie nieutwardzona. W końcu wyjeżdżamy z lasu, przejeżdżamy nad trójmiejską obwodnicą i kierujemy się na Osową - jedną z dzielnic Gdańska. Po znalezieniu supermarketu robimy dość długi postój i po 30 minutach obmyślania drogi powrotnej (tak by uniknąć wiatru) z powrotem wsiadamy na rowery.

Ponownie mijamy obwodnicę i zjeżdżamy do administracyjnych granic Gdyni. Wybrana przez nas droga okazała się bardzo dobra - na nawierzchni asfaltowej nadrabiamy naszą średnią prędkość - zepsutą na stromych podjazdach w trójmiejskim lesie. Niestety nie skręcamy w porę i dojeżdżamy do Sopotu. Szybko jednak znajdujemy szlak który doprowadzi nas do miasta. Tym razem pod górę, a przy ścieżce zasypanej liściami jesteśmy zmuszeni prowadzić rowery. Dalej już bez większych problemów i po jakimś czasie ukazuje się widok naszego miasta. Stamtąd już tylko 10 kilometrów i jesteśmy na miejscu.




Ogólnie wycieczka udana. Jako trening, Trójmiejski Park Krajobrazowy spisał się świetnie. Bardzo pozytywnie zaskoczyło nas zagospodarowanie terenu. Dobrze oznaczone szlaki, ciekawa trasa, bardzo męczące podjazdy, mnóstwo ludzi na szlaku, czy to biegających, czy uprawiających kolarstwo, nordic walking. Pozostaje nam tylko czekać na ustąpienie wiatru by za tydzień pobić kolejny rekord. Mapy nie umieszczamy, bo sami do końca nie wiemy jak jechaliśmy :)

.
Kategoria od 50 do 99 km


Dane wyjazdu:
34.61 km 12.00 km teren
01:57 h 17.75 km/h:
Maks. pr.:41.40 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Czwartek w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym

Czwartek, 7 kwietnia 2011 · dodano: 07.04.2011 | Komentarze 4

Dzisiaj kończyliśmy lekcje o tej samej porze, więc zaraz po szkole wsiedliśmy w autobus i pojechaliśmy do salonu rowerowego "Żuchliński" na granicy Gdyni z Rumią. Z reguły to właśnie tam kupujemy sprzęt rowerowy. Ogromny salon, dwa piętra, jedno z rowerami, drugie z akcesoriami. Wchodząc tam można poczuć się jak w miasteczku rowerowym. Salon ten nie bez przyczyny reklamuje się jako największy w Polsce. Dobrze, że jest tak niedaleko :) Dziś jednak nie udaliśmy się po rowery, których cena dochodzi tam do kilkunastu tysięcy złotych, lecz po zwykłe, przednie światełka. W kwietniu dni nie są jeszcze aż tak długie, więc musieliśmy dodać do swojego sprzętu trochę światła :)






Z salonu wracamy około godziny 16, ogarniamy się i o 18, w trzyosobowej ekipie jesteśmy już na rowerze. Dziś postanowiliśmy pojechać leśnym szlakiem do Sopotu. jechało się bardzo przyjemnie. Właśnie ta drogę leśną nazwaliśmy naszą obwodnicą trójmiasta, ponieważ omija ona ruchliwe, miejskie ulice. W pewnym momencie natrafiamy na nieprzyjazną dla rowerów rzeczkę. Nie pozostaje nam nic innego niż przejście z rowerami po śliskich kamieniach, na drugą stronę. Na szczęście nikt do wody nie wpada, jednak czubki butów lekko zamoczone są :)







Wyruszamy w dalszą drogę wzdłuż szlaku. Dostajemy się na Karwiny (jedna z gdyńskich dzielnic) aby potem kontynuować podróż do Sopotu asfaltem. Wiatr miał dziś potworną siłę. W lesie nie było go czuć, lecz po wjeździe do miasta wręcz zatrzymuje nas w miejscu. Powolnym tempem wracamy więc do Gdyni. Po drodze mijamy gdyńską halę widowiskowo-sportową, na której w marcu odbywały się Kolosy - spotkania podróżników i alpinistów, na których nie mogło nas zabraknąć.

Mamy nadzieje, że wiatr do weekendu znacznie straci na sile i uda nam się zorganizować wycieczkę do Łeby.




Kategoria do 49 km


Dane wyjazdu:
155.06 km 27.00 km teren
07:44 h 20.05 km/h:
Maks. pr.:52.90 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Niedziela po kaszubsku

Niedziela, 3 kwietnia 2011 · dodano: 03.04.2011 | Komentarze 7

Pogoda nareszcie dopisała – 15 stopni i bezchmurne niebo, dziś naszym celem była Kościerzyna. Ten wypad planowaliśmy już rok temu jednak ostatecznie nie doszedł do skutku.

Jedyną przeszkodą był dziś silny wiatr wiejący z południa – świadomi tego postanowiliśmy mimo wszystko zrealizować nasze plany. 8:40 – wyjeżdżamy w trójkę z Gdyni tą samą trasą, co 3 tygodnie temu do Kartuz. Po niespełna 10 kilometrach Mateusz stwierdził, że nie jest w wystarczająco dobrej formie by jechać pod wiatr 75 kilometrów. Tak więc w dalszą drogę wyjeżdżamy we dwójkę.

Do Kartuz dotarliśmy po 2 godzinach. Mimo wszystko zachowaliśmy dobre tempo biorąc pod uwagę podjazdy i wiatr. Po 15 minutach przerwy jedziemy dalej. Kierujemy się na drogę wojewódzką nr 228 (Kartuzy-Bytów). Poruszamy się nią 15 kilometrów przy bardzo małym ruchu samochodów, lecz dalej z silnym wiatrem.


Punkt widokowy "Złota góra" przy zjeździe z drogi wojewódzkiej.



A tutaj pomnik znajdujący się tuż przy punkcie widokowym.


Następnie kierujemy się na Brodnicę Dolną. Objeżdżamy jezioro Ostrzyckie tym samym zbliżając się do szczytu Wieżyca. Niestety przez przypadek mijamy go i wyjeżdżamy w Szymbarku. Dość szybko znaleźliśmy domek 'do góry nogami', lecz nie mieliśmy czasu by go zwiedzić, a wejście na 10 minut raczej się nie opłacało.


Plac przed wejściem na teren najbardziej znanej atrakcji turystycznej Kaszub - domku 'do góry nogami' w Szymbarku.




Z Szymbarku jedziemy w stronę Gołubia. Tam zjeżdżamy na ostatni odcinek do Kościerzyny. Niestety po 2 kilometrach skończył się asfalt, jedynym wyjściem była jazda polną drogą prawie 10 kilometrów pod wiatr. Było ciężko lecz po męczącej, monotonnej jeździe ujrzeliśmy miasto. Siadamy na ławce na rynku i odpoczywamy około pół godziny, przy okazji dofinansowując dwóch przypadkowo napotkanych, groźnie wyglądających panów niewielką sumą na szczytny cel (w postaci napoju chmielowego :)). Woleliśmy się ich szybko pozbyć.


Rynek kościerski.



Przypadkowo napotkany pomnik Józefa Wybickiego w Kościerzynie.


Przed wyjazdem musieliśmy zrobić zakupy na drogę powrotną. Objeżdżamy pół miasta w poszukiwaniu jakiegokolwiek supermarketu, jednak wszystko na nic. W końcu znajdujemy sklep (znajdujący się w Galerii Kościerskiej). W Kościerzynie spędziliśmy razem godzinę, wcześniej planując drogę powrotną. Jedynym wyjściem znowu była jazda tym samym, polnym odcinkiem. Tym razem już bez wiatru, pokonujemy go dość szybko.

Droga powrotna niemal identyczna, jednak teraz mamy na celu odwiedzenie Wieżycy. Wprowadziliśmy rowery na górę, następnie kupiliśmy bilety na wejście na wieżę widokową. Kilka zdjęć i ruszamy dalej. Wracając, musimy na chwilę wjechać na drogę krajową nr 20 by dalej przedostać się nad Jezioro Ostrzyckie. Później już bez zmian – szybki objazd jeziora i 15 kilometrów drogą Bytów-Kartuzy. Tym razem ruch spory, jednak nie było to przeszkodą.


Wieża widokowa na najwyższym wzniesieniu morenowym w Polsce - Wieżycy.



A tutaj widok z wyżej widocznej wieży widokowej.


Przez cały dzień na drogach mijamy dziesiątki motocyklistów – oni również zaczynają swój sezon. Wjeżdżamy do Kartuz - tam niezbędny postój. Później już bez zmian, jednak chcąc ominąć bardzo stromy podjazd za Koleczkowem, omijamy go drogą leśną. 5 kilometrów z górki i jesteśmy z powrotem – na liczniku 155 kilometrów, czyli dotychczasowy rekord nieznacznie pobity :).
Wyjazd bardzo udany, poradziliśmy sobie z wiatrem i pagórkowatymi Kaszubami. Już za tydzień, miejmy nadzieję, rekord zostanie poprawiony - planujemy wtedy wyjazd na Łebę.




.
Kategoria od 150 do 199 km