Wpisy archiwalne Kwiecień, 2012, strona 1 | gdynia94.bikestats.pl Jednośladami przez Polskę




Info

avatar Mamy przejechane 25310.84 kilometrów w tym 846.55 w terenie.


Na imię nam Kamil i Olaf. Postanowiliśmy założyć jeden blog, który będziemy prowadzić razem. Mamy 22 lata, jesteśmy studentami, mieszkamy w Gdyni, a jazdę na rowerze traktujemy jako hobby.
Preferujemy długie wycieczki i jazdę asfaltem, choć czasem wybierzemy się również w teren. Nasz aktualny rekord dystansu jednej wycieczki to 500km (w tym około 380km w ciągu doby). Dodatkowo zainteresowaliśmy się kilkudniowymi wyprawami z sakwami. Pierwszą taką podróż zrealizowaliśmy podczas majówki 2012 (celem był Berlin), następnie dojechaliśmy w 2013 roku do Wenecji, a w 2016 do Odessy :)
Zapraszamy do śledzenia naszych wpisów!
Więcej o nas.

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl



Kategorie wycieczek



Rekordy dystansu



1. Bydgoszcz, Toruń (3-4.9.11)
500km
2. Poznań (23.8.11)
351km
3. Grudziądz (13.6.11)
340km
4. Elbląg, granica PL-RU (4.6.11)
321km
5. Chojnice (5.7.11)
312km
6. Słupsk, Ustka (21.5.11)
304km
7. Olsztyn, Lubawa (27.6.11)
280km
8. Kwidzyn (22.4.12)
260km
9. Piła (->Berlin) (29.4.12)
238km
10. Bytów (5.5.11)
227km

Kontakt


FACEBOOK

lub na adres e-mail: gdynia94@o2.pl

Licznik odwiedzin


Od 22 marca 2011 nasz blog odwiedziło Na bloga liczniki osób :)

rozmiary oponOdsłony dzienne na stronę
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:1193.21 km (w terenie 9.00 km; 0.75%)
Czas w ruchu:50:11
Średnia prędkość:23.08 km/h
Maksymalna prędkość:50.50 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:99.43 km i 4h 33m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
179.09 km 0.00 km teren
08:14 h 21.75 km/h:
Maks. pr.:37.60 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

BERLIN - Drugi dzień - Dojazd pod granicę

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 · dodano: 06.05.2012 | Komentarze 3

Wstaliśmy około 6, schodząc na śniadanie. Spakowaliśmy się i gotowi do wyjazdu byliśmy już po 7. Pożegnaliśmy się, podziękowaliśmy za nocleg i ruszyliśmy przed siebie. Najpierw przecięliśmy drogę wojewódzką 179 i lokalnymi drogami dostajemy się na dw 180. Wiatr od rana raczej niekorzystny, raz boczny, raz w twarz. Dojeżdżamy do Trzcianki – tam chwila przerwy i ruszamy dalej w kierunku Wielenia. Wiatr daje się we znaki, jednak tylko na otwartych terenach. Mieliśmy szczęście, że nasza trasa przebiega w większości przez lasy, bo drugi dzień pod wiatr by nas przedwcześnie wykończył. W pewnym momencie droga zmienia
się w płytową, zapewne jeszcze zrobiona za czasów Hitlera. Auta zasuwają i raczej taka nawierzchnia im nie przeszkadza, lecz na rowerze to już całkiem inna bajka.


Postój pod kościołem w Trzciance. Po bananie, kanapeczce i można jechać dalej :)


A to już Wieleń. Dłuższy postój na trawce. Przydały się karimaty.

W Drezdenku robimy postój na rynku, stamtąd już tylko 50km do Gorzowa. Przekładamy namiot z jednego bagażnika na drugi (w ramach zmiany :)) i jedziemy na najtrudniejszy z dzisiejszych odcinków. Ostatnie 20-25 kilometrów to teren niezalesiony, lecz to nie było najgorsze. Najgorsze zaczęło się około 15 kilometrów przed Gorzowem. Najpierw długi, wymęczający podjazd, za nim jeszcze kilka mniejszych podjazdów. Dodając do tego wiatr w twarz, słońce grzejące od samego rana i tygodniowy bagaż, byliśmy wykończeni. Na domiar złego wlotówka do Gorzowa była w fatalnym stanie.

Jesteśmy w Lubuskiem! To znak, że niedługo Gorzów.


Odpoczynek na rynku w Drezdenku




Ostatni odpoczynek przed Gorzowem Wielkopolskim


A to już Gorzów Wielkopolski


Bulwar nad Wartą w Gorzowie







Po długim odpoczynku w mieście ruszamy na drogę wojewódzką 132 w kierunku Kostrzyna nad Odrą leżącego przy granicy. Nawierzchnia równie fatalna co na wjeździe, bardzo długi odcinek z nierównej kostki. Za Gorzowem było już za to fantastycznie – wyremontowana droga i wiatr słabnący na wieczór. Wzdłuż jezdni biegła asfaltowa ścieżka rowerowa aż do samego Kostrzyna, nie skorzystaliśmy z niej jednak bo ruch na drodze był naprawdę mały, a z takimi dopakowanymi rowerami niefajnie skacze się na krawężnikach, nawet niskich, przystosowanych do ścieżki rowerowej.



W pewnym momencie spotkaliśmy gościa, który zagadał o kask na rower i jego cenę, ponieważ sam także jeździ. Okazało się, że kiedyś pracował w Gdyni i trochę nam o tym wspomniał, więc chwilę pogadaliśmy. Tempo mieliśmy bardzo dobre, jechało się fantastycznie, ale było już po godzinie 20 i musieliśmy zatrzymać się na zakupy. Była to miejscowość Dąbroszyn oddalona od granicy o 10 kilometrów. Nie było sensu wjeżdżać dziś do Niemiec, dlatego zaczęliśmy rozglądać się za noclegiem. Nieopodal stała szkoła, gdzie było zapalone światło w jednym z pomieszczeń. Pukaliśmy, niestety bez skutku. Już opuszczaliśmy teren, kiedy rowerem podjechała jakaś pani wjeżdżając do szkoły. Zagadaliśmy o nocleg i jak najbardziej się zgodziła. Najpierw wpuściła nas na hol, później załatwiła także klucze od łazienki i do sali byśmy tam mogli się rozłożyć. Mieliśmy dach nad głową, gdzie się umyć i gdzie zostawić rowery - bajer! :)


Nasz dzisiejszy nocleg :)

Plany na ten dzień wcześniej były inne, jednak dzień poprzedni je mocno zweryfikował. Mieliśmy podjechać pod sam Berlin ale wiatr nie sprzyjał zupełnie. Słońce świeciło mocno, czasem mieliśmy go już dość. To, że nie spaliliśmy się na słońcu zawdzięczamy jedynie olejkowi do opalania, inaczej byłoby z nami naprawdę kiepsko. Znaleźliśmy dobry nocleg około 100km przed Berlinem, co dawało nam niemal 100% pewności, że następnego dnia zdążymy objechać całe śródmieście i nawet wyjechać z miasta.


POPRZEDNI DZIEŃ

KOLEJNY DZIEŃ



.

Dane wyjazdu:
237.74 km 0.00 km teren
10:44 h 22.15 km/h:
Maks. pr.:46.80 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

BERLIN - Pierwszy dzień w walce z wiatrem - Piła

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · dodano: 29.04.2012 | Komentarze 7

Dzisiaj miała rozpocząć się nasza pierwsza, poważna, kilkudniowa wyprawa. Berlin to cel, który obraliśmy sobie już dawno, jednak jego realizacja nie udała się w poprzednie wakacje. Ze względu na przyszłoroczną maturę, to nasza ostatnia, długa majówka, więc chcieliśmy wykorzystać ją w stu procentach. Podczas ostatniego miesiąca przygotowywaliśmy się pod względem kondycyjnym oraz
organizacyjnym, ponieważ miała to być nasza pierwsza tak długa wyprawa.

Spotykamy się kilka minut po piątej przed wjazdem do lasu. Kilkanaście minut korekt przy bagażu i ruszamy na spotkanie z Jarkiem. W 3 osobowej ekipie ruszamy przed godziną 6, kierując się na Kartuzy. Pierwsze kilometry jedziemy pustymi, kaszubskimi asfaltami przy wschodzącym słońcu i czystym niebie. Pogoda zapowiadała się wyśmienicie. Obładowane sakwy sprawiały trochę trudności przy podjazdach, lecz za to przyspieszały na zjazdach, narzuciliśmy trochę lżejsze tempo by nie spuchnąć w drugiej części dnia ani w dniach kolejnych. Na chwile stajemy pod fontanną w Przodkowie, potem zajeżdżamy do Kartuz na rynek. Chwilę przerwy i szukamy wylotu w kierunku Bytowa po drodze zahaczając jeszcze o stację benzynową by skorzystać z kompresora.


Miejsce spotkania z Jarkiem


Po drodze w Przodkowie mijaliśmy taką oto fontannę


Rynek w Kartuzach


Wspomniany wyżej postój przy kompresorze

Dalej jedziemy już drogą o złej nawierzchni, lecz za to ruch nie był duży i jechało się przyjemnie. W pewnym momencie skręciliśmy na Stężycę, a stamtąd do Kościerzyny zostało tylko 10 kilometrów. Zrobiliśmy dłuższy postój na rynku przy okazji dokupując picie, słońce od rana grzało bardzo mocno. W Kościerzynie mieliśmy się 'rozjechać' w swoje strony, jednak jak się okazało w pełnym składzie mieliśmy pokonać jeszcze kilka kilometrów. Pożegnaliśmy się przy drodze krajowej 20 i dalej ruszyliśmy już sami. Jarek pojechał w swoją stronę, my do Chojnic.


Punkt widokowy "Złota Góra" w drodze do Kościerzyny


Jarek fotografujący jezioro Stężyckie


Znów Jarek, tym razem w Kościerzynie :)


Rynek Kościerski

Skręcając na Chojnice dość szybko poczuliśmy wiatr wiejący dziś z południowego zachodu. Wokół drogi teren stopniowo zmienia się na płaski, jednak na drodze ciągle dużo podjazdów. Dojeżdżamy do Brus i tam robimy dłuższy odpoczynek, przy okazji obserwując grupę autostopowiczów. Zmieniliśmy się wożeniem namiotu i ruszyliśmy dalej na odcinek do Chojnic, mimo że przez lasy, to dał się bardzo mocno we znaki. Słońce przygrzewało i pomimo wielu sił w nogach, czuć było ogólne przemęczenie. Końcowe kilometry jechaliśmy ledwo 20km/h.

Z Chojnic skierowaliśmy się na wylot w kierunku Człuchowa gdzie czekał na nas Mati. W Chojnicach zapomnieliśmy zajechać do sklepu, spotykając Matiego dowiedzieliśmy się, że sklepu nie będzie przez najbliższe 7 kilometrów. Musieliśmy przemęczyć się jeszcze jadąc wolnym tempem. Po kilku kilometrach znaleźliśmy sklep, lecz był zamknięty. Jedziemy dalej i wchodzimy do stacji benzynowej, kupując kolejne zapasy picia. Głowy pękały od słońca a bidony co chwilę pustoszały, więc dość często trzeba było zajeżdżać do sklepów. Przejeżdżamy przez Człuchów i kierujemy się drogą wojewódzką 188 na Piłę. Do mety kawał drogi, bo ponad 60 kilometrów a my niemal bez sił. Mati jechał kolarzówką, lecz ciągnął nas do przodu pod wiatr tempem około 20-22km/h. Swoją drogą trzeba mieć dużą cierpliwość by takim tempem jechać ponad 60km na rowerze szosowym, dzięki :D




Kostrzyn - nasz cel na następny dzień


Zamek w Człuchowie

Najpierw za Debrznem wjeżdżamy do województwa Wielkopolskiego, następnie zupełnie płaskimi drogami dojeżdżamy do Złotowa. Tam po chwili przerwy żegnamy się z Matim i już bez niczyjej pomocy ruszamy do Piły, zostało około 30 kilometrów. Wiatr powoli słabł i wolnym tempem jechaliśmy spokojnie do samego końca. W Pile ścieżki rowerowe nie były w dobrym stanie, więc główną arterią przedostaliśmy się przez całe miasto. Niespełna 75 tysięczna miejscowość a z wyglądu przypomina miasto kila razy większe – masa zabudowań, szerokie ulice, by wyjechać za miasto potrzebowaliśmy sporo czasu. Nocleg zapewniony mieliśmy w pobliskim Dolaszewie u rodziny Kamila, gdzie przywitano nas bardzo ciepło :).





Jeszcze kilka kilometrów i dojechaliśmy do Dolaszewa, gdzie mieliśmy zapewniony nocleg



pomnik na wjeździe do Piły



Trafiliśmy przed zmrokiem, odstawiliśmy rowery, wykąpaliśmy się, zjedliśmy kolację i w końcu po wyczerpującym dniu poszliśmy spać. Tej nocy mieliśmy bardzo komfortowe warunku, nie wiedzieliśmy jak będzie wyglądał jutrzejszy dzień, ani ile kilometrów uda się zrobić. Wiedzieliśmy na pewno, że nie uda się zajechać po tak ciężkim dniu pod sam Berlin. Jarek, Mati, jeszcze raz dzięki za spotkanie! :)



Jarek skleił filmik z naszej wspólnej wycieczki, więc zamieszczamy go tutaj :)
I przy okazji wpis Jarka:
tutaj




NASTĘPNY DZIEŃ



Dane wyjazdu:
29.76 km 0.00 km teren
02:07 h 14.06 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Przygotowania do Berlina + gdyńska masa krytyczna

Piątek, 27 kwietnia 2012 · dodano: 28.04.2012 | Komentarze 2

W Trójmieście nareszcie wiosna! Oby została z nami na dłużej. Tymczasem przygotowania do naszej rowerowej majówki ruszyły pełną parą. Zamontowaliśmy już bagażniki, sakwy dziś wypełniliśmy bagażami. Zapowiada się świetny tydzień, pogoda będzie dobra, więc będziemy mogli rozbijać namiot. Wyjeżdżamy już jutro z samego rana. Prawdopodobnie cała wyprawa zajmie nam tydzień od 29 kwietnia do 5 albo 6 maja. Mamy zamiar zrobić około 1100km, trzymajcie za nas kciuki!
Jutro w dniu wyjazdu do Kościerzyny towarzyszyć nam będzie Jarek (Roadrunner), spotkamy się więc kolejny raz :) Od Chojnic pojedziemy z Matim, Każdego dnia wieczorem będziemy wstawiać krótki wpis z danymi z licznika oraz kilkoma zdaniami aby informować Was jak mija podróż. Po powrocie do Gdyni wstawimy natomiast obszerną relację z całej wyprawy.

Gdyńska masa krytyczna
Każdy mieszkaniec Gdyni, bez względu na to, czy jeździ rowerem, czy nie, wie, że sytuacja ze ścieżkami rowerowymi w naszym mieście jest fatalna. Pewnie każdy kojarzy prezydenta Gdyni, Wojciecha Szczurka, który w każdych wyborach osiąga najwyższe poparcie w całej Polsce. Jest on świetnym prezydentem, Gdynia rozwija się bardzo szybko, jednak do tej pory sprawy związane z przystosowywaniem miasta dla rowerów były mocno zaniedbywane. Marcowa masa krytyczna była pierwszą w Gdyni masą od wielu lat. Trzeba przyznać, że osiągnęła niesamowity sukces. Prezydent na stanowiska doradców powołał zupełnie nowe osoby, które mają się zająć polepszeniem sytuacji. Dziesiątki lokalnych i ogólnopolskich gazet nagłaśniały temat jako "Rewolucja rowerowa w Gdyni", wiele z nich zamieszczało go na pierwszych stronach. Na marcowej masie nie mogliśmy się pojawić, jednak wczoraj się udało. Tematem masy było to samo, czyli sprzeciw wobec ignorowania rowerzystów w Gdyni. Organizatorzy wskazali również budowaną właśnie estakadę rowerową, która ma połączyć północne dzielnice Gdyni z główną ulicą miasta, za nierozsądną inwestycję. W peletonie przejechaliśmy kilkanaście kilometrów. Trasa masy była jednak bardzo długa i kończyła się piknikiem na polance Redłowskiej. My odłączyliśmy się już w centrum miasta, zrobiliśmy parę fotek Gdyni i wróciliśmy do domu przygotowywać się na wyjazd do Berlina ;)

Gdyńska masa krytyczna - kilka słów wstępu od organizatorów © gdynia94


Zbiórka pod dworcem SKM © gdynia94


Policja zamknęła ulice, można ruszać! © gdynia94


Budowana estakada rowerowa wzdłuż estakady Kwiatkowskiego © gdynia94


Tutaj się od peletonu odłączamy i wracamy do domu przygotowywać się na naszą majową wyprawę © gdynia94


Od dziś znów działają gdyńskie fontanny. W tle Sea Towers. © gdynia94


Gdyński Skwer Kościuszki © gdynia94


Do Trójmiasta nareszcie zawitała wiosna z prawdziwego zdarzenia! © gdynia94


Święta prawda © gdynia94


.
Kategoria do 49 km


Dane wyjazdu:
258.75 km 0.00 km teren
10:53 h 23.77 km/h:
Maks. pr.:43.60 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Szlakiem zamków gotyckich

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · dodano: 22.04.2012 | Komentarze 9

Spotykamy się około godziny 6 30 i ruszamy gdyńskimi ulicami w kierunku Sopotu. W Sopocie i Gdańsku poruszamy się już ścieżkami rowerowymi. W Centrum Gdańska decydujemy się na przejazd starym miastem i wyjazd na krajową 7. W międzyczasie zgubiliśmy siebie i wspólną jazdę kontynuowaliśmy dopiero przy rafinerii na wylocie z Trójmiasta. Kilka kilometrów za Przejazdowem zjeżdżamy na lokalne drogi, które doprowadzą nas z powrotem na siódemkę przy moście nad Wisłą. Pogoda zapowiadała się fantastycznie - od rana wysoka temperatura, pogodne niebo i słaby wiatr.

Gdynia z samego rana. W oddali widać Sea Towers © gdynia94


A to już Gdańsk... © gdynia94


... i Motława w ścisłym centrum Gdańska © gdynia94


Kilometr za przejazdem nad Wisłą znów skręcamy na lokalne drogi, które doprowadzą nas do Malborka. W międzyczasie przebieramy się na krótkie rękawki. Wiatr z czasem się wzmagał co można było poczuć jeszcze przed Malborkiem. Tam jednak dotarliśmy bez żadnych problemów, po drodze przejeżdżając jeszcze przez miasteczko Nowy Staw, gdzie nigdy razem nie byliśmy. W Malborku po 90 kilometrach dłuższa przerwa pod zamkiem krzyżackim. Następnie kierujemy się na drogę krajową 55 w kierunku Kwidzyna, po drodze zahaczając jeszcze o sklep.

Ładny kościółek w Nowym Stawie znaleźliśmy. © gdynia94


Ogromny zamek krzyżacki w Malborku. © gdynia94


Bliższe ujećie tego samego zamku. © gdynia94


Do Malborka poruszaliśmy się Żuławami Wiślanymi, więc było zupełnie płasko, za Malborkiem teren zaczął się fałdować coraz bardziej. Niestety wiatr przybierał na sile i ostatnie kilkanaście kilometrów były dość ciężkie do pokonania. Przed Kwidzynem obaj złapaliśmy spory kryzys, jednak potem szybko doszliśmy do siebie. Stan nawierzchni na krajowej 55 do samego Kwidzyna był bardzo dobry. W Kwidzynie jesteśmy o 13 30 i od razu kierujemy się w stronę zamku. Znajdujemy go bez problemu i siadamy na pobliską ławkę na kolejny odpoczynek po męczących 40 kilometrach. W międzyczasie robimy zakupy i oglądamy jak koleś zahacza swoim autem o latarnię przy ulicy :) W Kwidzynie siedzimy dość długo.

Połowa drogi za nami. Został powrót. © gdynia94


Zamek w Kwidzynie - trochę mniej okazały, ale również robi wrażenie. © gdynia94


Zamek przyklejony jest do pobliskich bloków mieszkalnych. © gdynia94


Następnie zjeżdżamy nad dolinę nad Wisłą na drogę krajową 90 i jednocześnie międzynarodowy szlak R-1. Dojeżdżamy do promu w Korzeniewie, po czym kierujemy się na północ. Mijamy jeszcze budowany most nad Wisłą, który będzie gotowy pod koniec roku. Po zmianie kierunku jazdy na północ od razu czuć różnicę - teraz mamy wiatr w plecy, co teoretycznie daje nam komfort jazdy aż do samej Gdyni. Niestety nie mieliśmy dziś szczęścia z wiatrem. Najpierw załamuje się pogoda, niebo się chmurzy i zaczyna padać. Kiedy rozpadało się na dobre chowamy się na przystanku pks. Jednak gdy ruszamy dalej, wiatr zaczyna wiać nie z południa, lecz z zachodu. Od razu odbiło się to na tempie jazdy, które spadło o kilka km/h.

Przeprawa promowa przez Wisłę kilka kilometrów za Kwidzynem. © gdynia94


A kawałek dalej widzimy już most w trakcie budowy. Prom niedługo wyjdzie z użytku. © gdynia94


Dojeżdżamy do Białej Góry - ujścia Nogatu do Wisły, dawnej granicy między Wolnym Miastem Gdańsk a Niemcami. Dostępny do zwiedzania jest tu kompleks śluz, który przyciągnął dziś sporo osób. Następnie przejechaliśmy przez ciekawą miejscowość o nazwie Piekło ;). Dalej jedziemy w kierunku Miłoradza, przed którym droga jest w wyjątkowo fatalnym stanie.

Ciekawostki na temat okolicznych terenów. © gdynia94


Ujście Nogatu do Wisły oraz ciemne chmury, które nieco nas zmoczyły. © gdynia94


Nie mieliśmy wyboru, trzeba było jechać do Piekła. Swoją drogą, asfalt na niektórych odcinkach rzeczywiście wyglądał jak droga do piekła :) © gdynia94


W Białej Górze znajduje się spory kompleks z kilkoma śluzami. © gdynia94


Śluzy na Wiśle w miejscowości Biała Góra. © gdynia94


Stamtąd dalej lokalnymi drogami kierujemy się do wsi Kończewice, przecinając przy okazji krajową 22. Zaraz po tym dostrzegamy informację, że stary most na Wiśle jest zamknięty dla ruchu. Objazd wytyczony jest przez dk 22, jednak spoglądając w tył na przejeżdżającą z hukiem kolumnę tirów, szybko odechciewa nam się takiej opcji, nawet jeśli to tylko kilka kilometrów. Mostem przejechaliśmy bezproblemowo - trzeba było tylko pokonać blokadę a dalej spacerowali ludzie, rowerzystów także nie zabrakło mimo zakazu. Z Tczewa do Gdańska mieliśmy jechać lokalnymi drogami wzdłuż starej jedynki, jednak robiło się już późno i ostatecznie pojechaliśmy krajówką. Dość szybko dostaliśmy się do Pruszcza Gdańskiego i ostatnim etapem dzisiejszej wycieczki było przebicie się przez Trójmiasto. W Gdańsku zrobiliśmy 2 postoje: jeden w centrum i drugi w McDonaldzie aby spożyć ostatnie dziś jedzonko. Przez Sopot i Gdynię przejechaliśmy już po zmierzchu dojeżdżając do domu kwadrans przed godziną 22.

Most na Wiśle w okolicach Tczewa © gdynia94


Most jest zamknięty dla ruchu, ale udało nam się przecisnąć z rowerami. © gdynia94


Tczew - godzina 18 i 60km do Gdyni. © gdynia94


Dzisiejszy dystans bardzo nas cieszy, bo przeskok z najdłuższego w sezonie dotychczas wypadu to prawie 100km. Trasa oparta była w większości na płaskich terenach, ponieważ nie byliśmy pewni do końca swojej dyspozycji. Staraliśmy się trzymać spokojne tempo (25-27km/h) by nie spuchnąć zbyt szybko, okazało się że dojechaliśmy prawie bez żadnych problemów. Kryzysy były tylko gdy dopadał głód, dość często też musieliśmy dziś robić postoje. Jesteśmy jednak bardzo zadowoleni z naszej dyspozycji i z niecierpliwością wyczekujemy następnej niedzieli, kiedy to wyjedziemy na naszą planowaną od dawna, tygodniową wycieczkę do Berlina. Po dzisiejszej trasie chyba możemy stwierdzić, że jesteśmy gotowi na 1100km w tydzień. Przed wyjazdem, w piątek, zobaczycie jeszcze u nas na blogu relację z gdyńskiej masy krytycznej, a tymczasem, idziemy spać.

Kategoria od 200 do 299 km


Dane wyjazdu:
9.85 km 0.00 km teren
00:21 h 28.14 km/h:
Maks. pr.:36.40 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Krótko

Piątek, 20 kwietnia 2012 · dodano: 20.04.2012 | Komentarze 1

Kamil wyjechał na 2 dni więc dzisiaj jeździłem sam. Mimo że dystans zrobiony samemu, dane dodaję ponieważ po dzisiejszym dniu mamy ich tyle samo kilometrów w miesiącu. Niestety przed zmrokiem udało się wyjść tylko na 20 minut, wcześniej po prostu mi się nie chciało :) A szkoda, bo pogoda po południu była ładna, wiatru nie było wcale oraz temperatura w końcu skoczyła w górę.
W międzyczasie zmieniły się plany na najbliższe dni - w niedzielę uda nam się zorganizować długą trasę tak więc przerwaliśmy treningi. Najbliższa wyprawa będzie 'próbą generalną' kondycji przed majówką.
Kategoria do 49 km, Olaf


Dane wyjazdu:
29.70 km 0.00 km teren
01:07 h 26.60 km/h:
Maks. pr.:50.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Cykl treningowy #2

Wtorek, 17 kwietnia 2012 · dodano: 17.04.2012 | Komentarze 1

Identyczna trasa jak wczoraj, bardzo podobne tempo. Dzisiaj jechało się znacznie lepiej. Wiatr trochę odpuścił, wczoraj wiał bardzo mocno.
Kategoria do 49 km


Dane wyjazdu:
29.80 km 0.00 km teren
01:06 h 27.09 km/h:
Maks. pr.:49.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Cykl treningowy #1

Poniedziałek, 16 kwietnia 2012 · dodano: 17.04.2012 | Komentarze 1

Wczorajszym dniem zaczęliśmy cykl treningowy, dzięki któremu chcemy poprawić naszą dyspozycję na Berlin (planowany wyjazd 29 kwietnia). Musicie nam wybaczyć, ale najbliższe wpisy będa krótkie i najprawdopodobniej bez zdjęć. Śmigamy po okolicznych wioskach, często pagórkowatych terenach żeby jak najbardziej się zmęczyć na krótkim odcinku.
W najbliższy weekend niestety nie wybierzemy się nigdzie razem. Kamil wraz ze swoją klasą jedzie do Warszawy na finał konkursu Funklasa organizowanego przez Orange :)
Kategoria do 49 km


Dane wyjazdu:
167.85 km 5.00 km teren
06:57 h 24.15 km/h:
Maks. pr.:45.40 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Łeba w zmiennej pogodzie

Sobota, 14 kwietnia 2012 · dodano: 14.04.2012 | Komentarze 4

Na dzisiaj zapowiadano jeden dzień dobrej pogody, na dodatek niemal bezwietrzny, więc postanowiliśmy pojechać do Łeby, gdzie byliśmy rok temu. Niestety prognozy nie sprawdziły się, niebo przez większość wycieczki było kompletnie zachmurzone, a wiatr dokuczał.

Wyjeżdżamy o godzinie 8, zamierzamy zrobić dystans około 200km. Od rana niebo jest zachmurzone, jednak gdy jedziemy Rumią i Redą powoli zaczyna się przejaśniać. Niestety w Wejherowie ponownie zachmurza się i pojawia się mgła. Do tego daje się we znaki wiatr, którego nie miało dziś być. Jedziemy do Bolszewa by tam skręcić na drogę powiatową w stronę dw 213. We wsi Kostkowo skręcamy i od tego momentu około 40 kilometrów jedziemy nieznanymi nam lokalnymi drogami. Ruch był tam naprawdę niewielki a stan nawierzchni poza niektórymi odcinkami całkiem przyzwoity. Jechało się więc naprawdę przyjemnie. W Łęczycach po 50 kilometrach robimy pierwszą, 20 minutową przerwę. Następnie dalej kręcimy się po lokalnych drogach i wyjeżdżamy nie w tym miejscu, które planowaliśmy i musimy nadrabiać trochę dystansu. Nie zastanawiając się ciśniemy do Wicka, gdzie tam skręcamy na ostatni odcinek do Łeby – tym razem dw 214.

W Łebie jesteśmy kilka minut po 12, od razu kierujemy się do centrum. Najpierw przejeżdżamy nowym deptakiem, remontowanym jeszcze podczas ostatniej wizyty rok temu. Robimy zakupy i przejeżdżając przez przystań docieramy do plaży. Pogoda jest naprawdę fatalna, mgła i 100% zachmurzenie, do tego niska temperatura. Siadamy na plaży i wyciągamy swoje zapasy. Mieliśmy zamiar jechać na wydmy oddalone od centrum miasta o około 8 kilometrów, przy okazji zahaczając o jezioro Łebsko i wieżę widokową. Pogoda jednak tak nas zniechęca, że postanawiamy wracać do domu. Rok temu, gdy zrobiliśmy nasze pierwsze 200km właśnie do Łeby, byliśmy nad jeziorem i na wydmach, jednak przepadły najlepsze zdjęcia. Wydmy są bardzo fajnym obiektem na fotki, jednak w takiej pogodzie nic by nie wyszło. TUTAJ możecie znaleźć wpis sprzed roku.

Po około 85 kilometrach jesteśmy w Łebie © gdynia94


Główna ulica Łeby - gdy byliśmy tu rok temu, była remontowana © gdynia94


Latem miasto żyje, statki turystyczne są tego przykładem © gdynia94


Jeden z nich - Denega © gdynia94


Zamglona plaża w Łebie © gdynia94


Pogoda była dzisiaj bardzo zmienna © gdynia94


Siedząc na plaży najadamy się do syta, trzeba mieć siły na drogę powrotną © gdynia94


Przed godziną 13 wyjeżdżamy z miasta kierując w drogę powrotną. Planujemy wyjechać przez wioski na wschód od Łeby gdzie asfalt na prawie całej długości jest niemal idealny. Na początku źle skręcamy, dojeżdżamy do końca asfaltu i początku szlaku rowerowego biegnącego przez leśną drogę. Po rzuceniu okiem na mapę, dochodzimy do wniosku, że nie opłaca się cofać. Przejedziemy więc wzdłuż jeziora Sarbsko i z powrotem wyjedziemy na właściwą drogę. Na szlaku z każdym kilometrem stan drogi był coraz gorszy a nasze opony z trudem dawały radę na sypkim piasku. W międzyczasie, jak na złość, pogoda uległa całkowitej zmianie i słońce zaczęło mocno grzać.

Przez pomyłkę wpakowaliśmy się do leśną drogę © gdynia94


Po drodze czekał nas jeden, całkiem stromy jak na tak niewielką odległość od brzegu morskiego podjazd, ale nie zaskoczył nas, ponieważ jechaliśmy tędy już rok temu. Wyjeżdżamy na drogę wojewódzką 213 i po 2 kilometrach skręcamy na szosę biegnącą do Wejherowa. Przez około 20km do Bolszewa jedziemy osobno, ponieważ w różnym czasie dopadał nas głód, od krajowej szóstki do samej Gdyni już najedzeni trzymamy się razem. Liczyliśmy na spokojną końcówkę przez miasto, niestety zaczęło dość mocno powiewać w twarz, to akurat z prognozą pogody było zgodne. W Wejherowie zjeżdżamy na pobocze krajowej 6 wyprzedzając jakiegoś starszego rowerzystę, ten wykorzystał nas by pojechać sobie lekko za nami, kiedy my męczyliśmy się w walce z żywiołem zmieniając się na przodzie peletonu. Do Gdyni dojeżdżamy o 17.

Znowu spotykamy boćki © gdynia94


Kościół w Bolszewie © gdynia94


Ostatni etap wycieczki - powrót miastem przez Wejherowo, Redę i Rumię do Gdyni © gdynia94


Dzisiejsza dyspozycja pozostawia sporo do życzenia, pozostały nam 2 tygodnie by forma przed majówką trochę podskoczyła. Mieliśmy ostro trenować przez cały kwiecień, jednak z różnych przyczyn pierwsza połowa miesiąca nie była zbyt rowerowa. Niestety weekend odpada nam ze wspólnej jazdy, ale postaramy się znaleźć dzień szkolny, w którym zaliczymy trasę około 250 kilometrów, która pozostała nam w planach. Niedługo odbędą się testy gimnazjalne, z racji, że nasza szkoła to zespół LO i gimnazjum, to lekcje będą skrócone i zmienione w planie, tak więc wtedy spróbujemy znaleźć termin na jeden wypad. Zastanawia Was, czemu chcemy za wszelką cenę być gotowi z dobrą formą na majówkę? Teraz możemy to już potwierdzić, wybieramy się rowerami do Berlina w dwie strony. Przygotowania trwają, niedługo zamawiamy sakwy i kupujemy bagażniki :) Mapa Berlina już jest, rozmówki niemieckie również, zabytki także udało nam się już ogarnąć.

Kategoria od 150 do 199 km


Dane wyjazdu:
20.15 km 0.00 km teren
00:43 h 28.12 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Zaległy wpis - Krótko ale intensywnie

Środa, 11 kwietnia 2012 · dodano: 14.04.2012 | Komentarze 0

Olaf był ostatnio chory, a ja skorzystałem z okazji, że pogoda była bardzo ładna i wyskoczyłem na chwilę. Nie miałem dużo czasu, więc postanowiłem pojechać na 100% możliwości, co zaowocowało wysoką średnią prędkością. W ostatnich dniach Olaf także pojeździł trochę sam, testował niedawno zamontowane w jego rowerze pedały SPD, teraz mamy je obaj. Obaj mamy także mniej więcej tę samą ilość kilometrów wyjeżdżonych w tym miesiącu, więc znów dodaję do statystyk przebieg, mimo, że jechałem sam.
Kategoria Kamil


Dane wyjazdu:
42.14 km 0.00 km teren
01:55 h 21.99 km/h:
Maks. pr.:41.20 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Zaległy świąteczny wpis

Niedziela, 8 kwietnia 2012 · dodano: 14.04.2012 | Komentarze 0

Po obżarstwie wybrałem się z tatą na małą pętlę po okolicznych wsiach. Olaf w międzyczasie także wyrobił taką ilość kilometrów, więc dodaję je do statystyk. Jak widać na zdjęciu, w Gdyni mieliśmy białą Wielkanoc, dość niecodzienny widok w kwietniu.

Śnieżne Święta Wielkiej Nocy © gdynia94
Kategoria Kamil