Info
Mamy przejechane 25310.84 kilometrów w tym 846.55 w terenie.Na imię nam Kamil i Olaf. Postanowiliśmy założyć jeden blog, który będziemy prowadzić razem. Mamy 22 lata, jesteśmy studentami, mieszkamy w Gdyni, a jazdę na rowerze traktujemy jako hobby.
Preferujemy długie wycieczki i jazdę asfaltem, choć czasem wybierzemy się również w teren. Nasz aktualny rekord dystansu jednej wycieczki to 500km (w tym około 380km w ciągu doby). Dodatkowo zainteresowaliśmy się kilkudniowymi wyprawami z sakwami. Pierwszą taką podróż zrealizowaliśmy podczas majówki 2012 (celem był Berlin), następnie dojechaliśmy w 2013 roku do Wenecji, a w 2016 do Odessy :)
Zapraszamy do śledzenia naszych wpisów!
Więcej o nas.
Kategorie wycieczek
Rekordy dystansu
1. Bydgoszcz, Toruń (3-4.9.11)
500km
2. Poznań (23.8.11)
351km
3. Grudziądz (13.6.11)
340km
4. Elbląg, granica PL-RU (4.6.11)
321km
5. Chojnice (5.7.11)
312km
6. Słupsk, Ustka (21.5.11)
304km
7. Olsztyn, Lubawa (27.6.11)
280km
8. Kwidzyn (22.4.12)
260km
9. Piła (->Berlin) (29.4.12)
238km
10. Bytów (5.5.11)
227km
Kontakt
Licznik odwiedzin
Archiwum bloga
- 2017, Październik1 - 0
- 2017, Sierpień25 - 20
- 2016, Wrzesień4 - 0
- 2016, Sierpień16 - 18
- 2015, Sierpień9 - 1
- 2015, Czerwiec4 - 0
- 2015, Maj6 - 2
- 2015, Kwiecień2 - 2
- 2015, Marzec1 - 0
- 2015, Luty4 - 0
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Listopad3 - 0
- 2014, Październik2 - 4
- 2014, Czerwiec4 - 5
- 2014, Marzec1 - 1
- 2014, Luty2 - 1
- 2013, Grudzień1 - 1
- 2013, Październik2 - 2
- 2013, Wrzesień1 - 1
- 2013, Sierpień1 - 1
- 2013, Lipiec1 - 9
- 2013, Czerwiec24 - 55
- 2013, Maj13 - 40
- 2013, Kwiecień8 - 26
- 2013, Marzec7 - 29
- 2013, Luty8 - 21
- 2013, Styczeń10 - 31
- 2012, Grudzień6 - 35
- 2012, Listopad11 - 35
- 2012, Październik5 - 14
- 2012, Wrzesień4 - 12
- 2012, Sierpień5 - 10
- 2012, Lipiec6 - 16
- 2012, Czerwiec13 - 13
- 2012, Maj6 - 32
- 2012, Kwiecień12 - 37
- 2012, Marzec16 - 50
- 2012, Luty8 - 17
- 2012, Styczeń4 - 21
- 2011, Grudzień2 - 11
- 2011, Listopad1 - 9
- 2011, Październik1 - 3
- 2011, Wrzesień4 - 30
- 2011, Sierpień10 - 32
- 2011, Lipiec9 - 34
- 2011, Czerwiec11 - 44
- 2011, Maj11 - 39
- 2011, Kwiecień10 - 32
- 2011, Marzec7 - 20
- 2011, Luty1 - 0
- 2010, Październik1 - 0
Dane wyjazdu:
150.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Dzień piąty - wizyta w Wilnie
Niedziela, 23 sierpnia 2015 · dodano: 26.05.2016 | Komentarze 0
Budzimy się jeszcze przed wschodem słońca. Godzina 4:30 - wychodzimy z namiotu, jest przeraźliwie zimno co nie ułatwia szybkiego zebrania się. Około 7:00 lecimy do Wilna, które jest jednym z głównych celów na trasie naszego wypadu.Poranny widok z namiotu © gdynia94
A takich mieliśmy współlokatorów dzisiejszej nocy :) © gdynia94
Od początku jedziemy całkiem dobrym tempem. Odległości pomiędzy pojedynczymi wioskami często wynoszą 15-20 kilometrów, zaś w samych miejscowościach stoją drewniane chaty niczym te ze skansenów. Największe miasto po drodze to Olita, szóste co do wielkości miasto na Litwie. Tam też robimy przerwę.
Dystans do Wilna topnieje w mgnieniu oka. Najgorszy okazał się sam wjazd do stolicy - trzypasmowa trasa o przyspieszonym ruchu z tunelem po drodze dodała nam trochę adrenaliny na koniec dzisiejszego kręcenia. Na domiar złego na końcu tunelu Piotrkowi spadł łańcuch. Na ostatnim odcinku w niewyjaśnionych okolicznościach tracę dane z licznika i wiem tylko tyle, że przejechaliśmy dziś około 150km.
Wybiła godzina 15:00, my zaś przebijamy się przez stare miasto przy okazji dołączając do jakiegoś raju rowerowego. Nasze uczestnictwo z tymi wszystkimi sakwami musiało wyglądać dość zabawnie :D.
Centrum Olity © gdynia94
Typowa chatka na typowej litewskiej wsi © gdynia94
W punkcie informacji turystycznej uzyskaliśmy mapkę z lokalizacją okolicznych hosteli. Trafiamy na Forest Hostel, gdzie dostajemy łóżka za 9 euro od osoby. Cały obiekt tętni życiem - za budynkiem przesiaduje masa młodych ludzi, trwa też mały koncert. W dodatku na podwórku jest też kemping, co nie jest często spotykane w centrach miast. Hostel znajduje się w dzielnicy Użupio - jest to artystyczna część miasta, która co ciekawe posiada własną flagę, godło, a nawet konstytucję, rząd i prezydenta. Sama konstytucja widnieje na ścianie przy jednej z ulic w kilku językach, zaś na jej treść można spojrzeć z przymrużeniem oka :).
Dziedziniec naszego hostelu © gdynia94
Wspomniana konstytucja w naszym języku © gdynia94
Odstawiamy rowery i po wykąpaniu się oraz wypraniu wszystkich ciuchów idziemy do pobliskiej knajpki na pizzę z piwem. W następnej kolejności czeka nas zwiedzanie Wilna. Resztę opiszą zdjęcia:
Kościół Św. Anny © gdynia94
Pomnik Adama Mickiewicza © gdynia94
Wieża Giedymina na Górze Zamkowej © gdynia94
Widok na nowe centrum miasta © gdynia94
To druga strona i stare miasto © gdynia94
Bliżej nieznana cerkiew w oddali © gdynia94
Góra Zamkowa - stąd rozciągają się widoki z poprzednich zdjęć © gdynia94
Zamek Dolny © gdynia94
Katedra Wileńska © gdynia94
Wieża przy katedrze © gdynia94
Pałac Prezydencki © gdynia94
Jeden z wileńskich deptaków © gdynia94
Plac Ratuszowy © gdynia94
...a na nim ratusz miasta © gdynia94
Brama do klasztoru bazylianów © gdynia94
Kościół św. Teresy © gdynia94
Ostra Brama © gdynia94
Wychodząc ze starego miasta podchodzimy jeszcze na dworzec by zobaczyć rozkład pociągów jutrzejszego dnia. Wracając do hostelu zachodzimy na małe zakupy. Przy poznawaniu obcego kraju konieczne jest zasmakowanie lokalnego piwka, tak więc stoję przy półce i dokładnie zastanawiam się, którym rodzajem tego złotego trunku zaspokoję wieczorne pragnienie. Szybki krok o kasy a tam... stop! Zakaz sprzedaży alkoholu po 22. Skandal! Szybko doceniliśmy łatwość nocnego zaopatrywania się w alkohol w naszej ojczyźnie :D. Samo pragnienie zaś jest u mnie silniejsze od zakazów i nabywam ten sam napój za cztery razy większą kwotę w hostelu.
Dworzec w Wilnie © gdynia94
Makieta całego obiektu © gdynia94
Dzień bardzo intensywny i równie udany - Wilno jak najbardziej godne polecenia. Zasypiamy w późnych godzinach ciesząc się wygodą spania w łóżkach. Jutro rano ruszamy dalej.
Kategoria Litwa 2015, od 100 do 149 km, od 150 do 199 km, Olaf
Dane wyjazdu:
150.41 km
4.00 km teren
07:11 h
20.94 km/h:
Maks. pr.:45.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Dzień czwarty - witamy Litwę
Sobota, 22 sierpnia 2015 · dodano: 24.05.2016 | Komentarze 0
Zbieramy się dość wcześnie, z rana dziękujemy jeszcze starszej Pani za nocleg oraz wszelkie dogodności takie jak woda, prąd czy herbatka. Ruszyliśmy przed 8 i od rana dobrym tempem jechaliśmy w kierunku Olecka. Słońce chowa się gdzieś za chmurami lecz nie przeszkadza to w porannym pokonywaniu kilometrów. Pierwszy postój właśnie w Olecku - dalej lecimy do Suwałk wjeżdżając w międzyczasie na teren województwa Podlaskiego oraz mijając kilka remontowanych odcinków drogi.W drodze do Olecka © gdynia94
Kilka zdjęć z Suwałk:
Plac Marii Konopnickiej © gdynia94
W Suwałkach zaliczamy jeszcze krótką wizytę w markecie budowlanym po czym jedziemy dalej pomału realizując nasz dzisiejszy cel - dotarcie na Litwę. Poruszamy się malowniczą trasą przebiegającą przez Wigierski Park Narodowy. Wzdłuż niej powstaje ładna ścieżka rowerowa, która znacząco ułatwi poruszanie się jednośladem w tym rejonie, ruch jest bowiem całkiem spory jak na drogę wojewódzką.
Wigierski Park Narodowy przejazdem © gdynia94
Suwałki-Sejny © gdynia94
Wieczne remonty w trakcie dzisiejszego dnia © gdynia94
W Sejnach siadamy na dłuższą chwilę wiedząc już, że dzisiejszy cel osiągniemy i namiot rozstawimy już po stronie litewskiej. Do granicy już tylko 15 kilometrów.
Sejny - bazylika Nawiedzenia NMP © gdynia94
Obiad w znanej, portugalskiej jadłodajni :D © gdynia94
Ostatnie kilometry do granicy... © gdynia94
nie obyło się również bez kontroli ze strony lokalnego patrolu :) © gdynia94
Jeszcze mały objazd w związku z remontem © gdynia94
...ostatnie jeziorko po naszej stronie granicy © gdynia94
...i jesteśmy! © gdynia94
Po stronie litewskiej droga jest prosta i szeroka więc samochody zasuwają ile fabryka dała. Niestety Janka dopadają kolejne problemy techniczne. Po początkowych problemach z sakwami i bagażnikiem, teraz luzują mu się szprychy.
Jedziemy jeszcze kilkanaście kilometrów i w miejscowości Świętojeziory postanawiamy znaleźć nocleg. Najpierw próbujemy w szkole, tam niestety żadnej żywej duszy. Kręcimy się wokół jakiegoś gospodarstwa i próbujemy dogadać się z przebywającą tam starszą kobietą - ona niestety nie wyraża chęci na dogadanie się z nami tak więc szukamy dalej. Objeżdżamy lokalne jezioro i w końcu na brzegu po drugiej jego stronie mamy przed sobą kawałek ustronnego miejsca. Niestety możliwości wykąpania się są raczej niewielkie - przydałyby się buty do pływania, w które na następne wypady koniecznie trzeba się zaopatrzyć. Jeśli chodzi o wieczorny prysznic to trzeba bawić się w krzakach z butelką wody wspomagając się mokrymi chusteczkami. Na całe szczęście już jutro planujemy pierwszy nocleg pod dachem (prawdopodobnie jakiś hostel w Wilnie). Po drugiej stronie jeziora trwa jeszcze jakaś huczna impreza, my zaś szybko kładziemy się spać. Plan na jutrzejszy dzień jest taki, by z rana szybko dostać się do Wilna a po południu na spokojnie zwiedzić całe stare miasto odstawiając rowery. Przy okazji zupełnie zapominamy, że wjeżdżając na Litwę zmieniliśmy strefę czasową co zabiera nam jedną godzinę snu.
Dzisiejsza miejscówka na nocleg © gdynia94
Kategoria od 150 do 199 km, Olaf, Litwa 2015
Dane wyjazdu:
105.90 km
15.00 km teren
05:30 h
19.25 km/h:
Maks. pr.:43.90 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Mrągowo, Mikołajki, Giżycko - dzień w sercu Mazur
Piątek, 21 sierpnia 2015 · dodano: 11.11.2015 | Komentarze 0
Z rana poświęciliśmy jeszcze dwie godziny na naprawy i wyjeżdżamy dopiero o 10. Na niebie zrobiło się dość szaro, leniwym tempem przemieszczaliśmy się w stronę Mrągowa.Poranek nad jeziorkiem © gdynia94
W drodze do Mrągowa © gdynia94
Główna ulica w centrum Mrągowa © gdynia94
Mrągowo z drugiej strony jeziora © gdynia94
Amfiteatr w Mrągowie © gdynia94
Za Mrągowem ciśniemy przez szutrowe odcinki biegnące pomiędzy okolicznymi wioskami. Dojechaliśmy do jeziora Tałty i od tej pory poruszaliśmy się wzdłuż niego tak by dotrzeć do Mikołajek. Po drodze chcieliśmy jednak zjechać gdzieś by zrobić przerwę nad brzegiem jeziora. Trochę to potrwało nim znaleźliśmy odpowiednią miejscówkę. Nie wszędzie była możliwość kąpieli, niekiedy też tereny były po prostu prywatne. Odbiliśmy potem w jakiś las wąską dróżką, przedostając się nad brzeg. Na końcu jednak trzeba było (już bez rowerów) przemknąć przez chmary bąków czających się w jakichś dzikich kwiatach. Na szczęście bąki spieprzyły chwilę po naszym przyjściu :). Rozłożyliśmy się na dłuższą chwilę żeby pokąpać się i coś wszamać.
W poszukiwaniu miejsca nad jeziorkiem © gdynia94
Jezioro Tałty © gdynia94
Obiad :) © gdynia94
Po przerwie musieliśmy trochę przyspieszyć. Przejeżdżamy przez Mikołajki, w których byłem na wakacjach mając wówczas 8 lat. Chciałem zajechać na promenadę, jednak musieliśmy cisnąć dalej. Pierwsze 10 kilometrów za miastem jedziemy krajową szesnastką i chyba jest to najwęższa droga krajowa jaką widziałem :). Dalej odbijamy w kierunku Giżycka i po jakimś czasie stajemy w Wilkasach - atrakcyjnie położonej miejscowości nad jeziorem Niegocin.
Mikołajki, niestety tylko przejazdem © gdynia94
Wilkasy - przystań © gdynia94
W Giżycku zajechaliśmy pod twierdzę Boyen. Później wszamaliśmy po kebabie pod jedną z Biedronek (robiąc zakupy przy okazji, rzecz jasna). Wyjechaliśmy z miasta i zaczęliśmy rozglądać się za noclegiem. Dziś postanowiliśmy poszukać kawałka pod namiot metodą 'na gospodarza', podjeżdżamy więc w jednej z wiosek do podwórka gdzie akurat kilkupokoleniowa rodzinka siedzi przy grillu. Przy pierwszej próbie od razu dostajemy kawałek trawy naprzeciwko podwórka koło garażu. Po rozstawieniu namiotu dostajemy jeszcze po herbacie i chwilę gadamy o naszej wyprawie z chłopakiem na oko w naszym wieku. Dostajemy jeszcze propozycję wstawienia rowerów do garażu, ale nie chcemy fatygować gospodarza by rano wstawał specjalnie po to by otworzyć nam garaż. Rano planujemy wystartować jak najwcześniej, trochę musimy odrobić dystans z ostatnich dwóch dni. Po zmroku siedzimy jeszcze na zewnątrz popijając piwko. Wcześniej cała rodzina rozjechała się w swoje strony, my otrzymaliśmy możliwość podładowania wszystkiego co mamy i umycia się korzystając z wody ogrodowej.
Nasze miejsce na nocleg. Następną nockę planujemy już na Litwie, więc jutro pełna mobilizacja i pobudka z samego rana :) © gdynia94
Route 3 331 677 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Litwa 2015, od 100 do 149 km, Olaf
Dane wyjazdu:
106.73 km
2.00 km teren
05:37 h
19.00 km/h:
Maks. pr.:43.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Dzień drugi, czyli Gietrzwałd, Olsztyn i powrót na Mazury
Czwartek, 20 sierpnia 2015 · dodano: 01.09.2015 | Komentarze 1
Po zwinięciu się z kempingu jedziemy prosto do sklepu budowlanego. Chłopaki muszą kupić nieco metalowych elementów by dziś wzmocnić konstrukcje swoich bagażników. Z Ostródy wyjeżdżamy około 9:30 jadąc mniej więcej wzdłuż krajowej szesnastki. Przejeżdżamy przez Stare Jabłonki gdzie mieliśmy zaplanowany ewentualny postój na kąpanie w jeziorze, jednak z racji dość późnego wyjazdu i niewielu zrobionych kilometrów do tej pory, przekładamy całą imprezę na potem. Pierwszym miejscem gdzie chcemy się zatrzymać jest Gietrzwałd. Tutaj nie ma już żadnej alternatywy i musimy jechać główną drogą na Olsztyn. Gietrzwałd znany jest z objawień Matki Bożej, dlatego znajduje się tu sanktuarium. Wchodzimy do świątyni, następnie szukamy źródełka gdzie mieliśmy uzupełnić sobie wodę. Jak się okazało, nic z tego :).
Sanktuarium w Gietrzwałdzie © gdynia94
Wnętrze sanktuarium © gdynia94
Okoliczne pola © gdynia94
Źródełko ze świętą wodą i kolejki. Bidonów nie napełnimy :D © gdynia94
Dalej jedziemy do Olsztyna. Po drodze zdążyłem złamać jeszcze stopkę. Niby błahostka ale dopiero po tym zauważyłem jak bardzo jest przydatna przy 'parkowaniu' roweru z sakwami. Sam Olsztyn zatrzymał nas na dłużej. W centrum miasto jest rozkopane, przemieszczanie się na dwóch kółkach z sakwami czasem bywało wręcz niemożliwe. Prawdopodobnie wszystko spowodowane jest tym, że władzom miasta zachciało się utworzenia sieci tramwajowej, tak zupełnie od nowa. Docieramy na stare miasto, potem trochę zajmuje nam obmyślanie planu ucieczki z centrum, co przy tych remontach wcale nie było takie oczywiste.
Rynek w Olsztynie © gdynia94
Ulica Staromiejska z Bramą Wysoką w tle © gdynia94
Na wylocie z Olsztyna zatrzymujemy się jeszcze przy sklepie budowlanym by dokupić trochę części. Chwilę potem stajemy pod spożywczym na 'obiad', ja przy okazji popijam sobie bezalkoholowego leszka, który ostatnio całkiem mi zasmakował. W efekcie o godzinie 15 mamy na liczniku nieco ponad 50 kilometrów. Wstępnie szykujemy się na nocleg na dziko gdzieś nad jeziorem, a teraz bez zbędnych przerw chcemy przekroczyć setkę dzisiejszego dnia. Za Olsztynem jedziemy spokojniejszymi drogami wśród miłych dla oka warmińskich terenów. Jazda upływa więc szybko i przyjemnie, jedynie co jakiś czas trzeba sprawdzić drogę.
Chwila przerwy na zerknięcie do mapki © gdynia94
Dojeżdżamy do miejscowości Dźwierzuty, czyli jednej z większych które dzisiejszego popołudnia mamy okazję odwiedzić. Tutaj robimy ostatnie zakupy i wiemy już mniej więcej ile damy radę ujechać dzisiejszego wieczoru. Kilkanaście kilometrów dalej pojawia się skręt w polną drogą prowadzącą w okolice jezior. Wnioskując po mapie, tereny te raczej nie są ani zamieszkałe, ani zabudowane ośrodkami wypoczynkowymi. Bez większego namysłu udajemy się tam i już po chwili znajdujemy się w fajnym miejscu nad jeziorem do biwakowania. Tam stoi auto, nad brzegiem wypoczywa małżeństwo z dzieckiem. W tym momencie Jankowi ostatecznie wygina się blaszka od bagażnika więc jest to koniec jazdy na dziś. Mężczyzna pyta, czy chcemy się tutaj rozbić. Jeśli tak, każe sobie płacić gdyż jest to jego prywatny teren (mowa była o 35zł za wszystkich). Chłopaki idą dalej, prowadząc rowery w miejsce które nie należy już do wcześniej wspomnianych ludzi, tak przynajmniej wynikało z tego co nam powiedzieli. By przeczekać kolejnych, potencjalnych właścicieli terenu, nie rozbijamy jeszcze namiotu a Janek nie marnując czasu bierze się do naprawy. Piotrek widząc to co działo się z bagażnikiem Janka, również reaguje i wyciąga zakupione dziś blaszki i śrubki by wzmocnić dolne łączenie bagażnika z rowerem. Obaj mieli podobną konstrukcję bagażników w tym miejscu i choć ja wiele razy narzekałem na swój Crossowy, to takich problemów na szczęście nie miałem.
Miejscóweczka pod namiot © gdynia94
Jezioro Babięty Wielkie - to nad nim przypada nam kima dzisiejsziej nocy © gdynia94
Po ostatnich wydarzeniach chłopaki wzmacniają swoje bagażniki © gdynia94
Odpierdzielamy wieczorną fuszerkę - byle ujechało do końca wyprawy :) Z lewej Janek, z prawej ja © gdynia94
Gdy już myślimy, że wkrótce będzie można rozstawić namiot, zjawia się gość, którego już widzieliśmy. Mówi, że tutaj również sięga jego ziemia. Popatrzał jak naprawiamy rowery i został gadając z nami. Ewidentnie jednak było widać, że tym sposobem czeka aż oficjalnie potwierdzimy nasz nocleg w tym miejscu by wyciągnąć od nas trochę grosza. Czas leciał, naprawiając rowery rozmawialiśmy z nim dalej i tym sposobem zdążyło się już ściemnić. Dopiero wtedy ponownie spytał czy decydujemy się tutaj rozbić. Gadał z nami nieprzerwanie od niemal dwóch godzin, a gdy dostał od nas upragnione przez niego 3 dychy odszedł niemal bez słowa. Wyszło mu 15 złotych za godzinę jeśli chodzi o zarobienie na swoim 'polu namiotowym'. Jeszcze śmieszniej by było, jeśli ten teren nie należał faktycznie do niego a on zostawił rodzinkę by przyjść do nas i trochę kasy :D. Biorąc oczywiście pod uwagę, że na ubogiego nie wyglądał.
Rozstawianie namiotu po zmierzchu nie było niczym przyjemnym. Na dodatek w mojej czołówce wyładowały się baterie, być może włączyła się gdzieś na na dnie sakwy. Pomimo iż było trochę chłodno, poszliśmy jeszcze po ciemku wykąpać się w jeziorze. Brzeg raczej nie przypominał kąpieliska, był stary zepsuty pomost i niezbyt czyste dno. Mimo wszystko dało radę wejść. Szczęka trzęsła mi się z zimna jeszcze w namiocie ale czego się nie zrobi by iść spać czystym i pachnącym :D. W namiocie zaś przy małym piwku humory po całym dniu dopisywały. Jutro czeka nas dzień w sercu Mazur, dziś zaś spokojny przejazd z kilkoma atrakcjami zakończony fajnym noclegiem.
Sanktuarium w Gietrzwałdzie © gdynia94
Wnętrze sanktuarium © gdynia94
Okoliczne pola © gdynia94
Źródełko ze świętą wodą i kolejki. Bidonów nie napełnimy :D © gdynia94
Dalej jedziemy do Olsztyna. Po drodze zdążyłem złamać jeszcze stopkę. Niby błahostka ale dopiero po tym zauważyłem jak bardzo jest przydatna przy 'parkowaniu' roweru z sakwami. Sam Olsztyn zatrzymał nas na dłużej. W centrum miasto jest rozkopane, przemieszczanie się na dwóch kółkach z sakwami czasem bywało wręcz niemożliwe. Prawdopodobnie wszystko spowodowane jest tym, że władzom miasta zachciało się utworzenia sieci tramwajowej, tak zupełnie od nowa. Docieramy na stare miasto, potem trochę zajmuje nam obmyślanie planu ucieczki z centrum, co przy tych remontach wcale nie było takie oczywiste.
Rynek w Olsztynie © gdynia94
Ulica Staromiejska z Bramą Wysoką w tle © gdynia94
Na wylocie z Olsztyna zatrzymujemy się jeszcze przy sklepie budowlanym by dokupić trochę części. Chwilę potem stajemy pod spożywczym na 'obiad', ja przy okazji popijam sobie bezalkoholowego leszka, który ostatnio całkiem mi zasmakował. W efekcie o godzinie 15 mamy na liczniku nieco ponad 50 kilometrów. Wstępnie szykujemy się na nocleg na dziko gdzieś nad jeziorem, a teraz bez zbędnych przerw chcemy przekroczyć setkę dzisiejszego dnia. Za Olsztynem jedziemy spokojniejszymi drogami wśród miłych dla oka warmińskich terenów. Jazda upływa więc szybko i przyjemnie, jedynie co jakiś czas trzeba sprawdzić drogę.
Chwila przerwy na zerknięcie do mapki © gdynia94
Dojeżdżamy do miejscowości Dźwierzuty, czyli jednej z większych które dzisiejszego popołudnia mamy okazję odwiedzić. Tutaj robimy ostatnie zakupy i wiemy już mniej więcej ile damy radę ujechać dzisiejszego wieczoru. Kilkanaście kilometrów dalej pojawia się skręt w polną drogą prowadzącą w okolice jezior. Wnioskując po mapie, tereny te raczej nie są ani zamieszkałe, ani zabudowane ośrodkami wypoczynkowymi. Bez większego namysłu udajemy się tam i już po chwili znajdujemy się w fajnym miejscu nad jeziorem do biwakowania. Tam stoi auto, nad brzegiem wypoczywa małżeństwo z dzieckiem. W tym momencie Jankowi ostatecznie wygina się blaszka od bagażnika więc jest to koniec jazdy na dziś. Mężczyzna pyta, czy chcemy się tutaj rozbić. Jeśli tak, każe sobie płacić gdyż jest to jego prywatny teren (mowa była o 35zł za wszystkich). Chłopaki idą dalej, prowadząc rowery w miejsce które nie należy już do wcześniej wspomnianych ludzi, tak przynajmniej wynikało z tego co nam powiedzieli. By przeczekać kolejnych, potencjalnych właścicieli terenu, nie rozbijamy jeszcze namiotu a Janek nie marnując czasu bierze się do naprawy. Piotrek widząc to co działo się z bagażnikiem Janka, również reaguje i wyciąga zakupione dziś blaszki i śrubki by wzmocnić dolne łączenie bagażnika z rowerem. Obaj mieli podobną konstrukcję bagażników w tym miejscu i choć ja wiele razy narzekałem na swój Crossowy, to takich problemów na szczęście nie miałem.
Miejscóweczka pod namiot © gdynia94
Jezioro Babięty Wielkie - to nad nim przypada nam kima dzisiejsziej nocy © gdynia94
Po ostatnich wydarzeniach chłopaki wzmacniają swoje bagażniki © gdynia94
Odpierdzielamy wieczorną fuszerkę - byle ujechało do końca wyprawy :) Z lewej Janek, z prawej ja © gdynia94
Gdy już myślimy, że wkrótce będzie można rozstawić namiot, zjawia się gość, którego już widzieliśmy. Mówi, że tutaj również sięga jego ziemia. Popatrzał jak naprawiamy rowery i został gadając z nami. Ewidentnie jednak było widać, że tym sposobem czeka aż oficjalnie potwierdzimy nasz nocleg w tym miejscu by wyciągnąć od nas trochę grosza. Czas leciał, naprawiając rowery rozmawialiśmy z nim dalej i tym sposobem zdążyło się już ściemnić. Dopiero wtedy ponownie spytał czy decydujemy się tutaj rozbić. Gadał z nami nieprzerwanie od niemal dwóch godzin, a gdy dostał od nas upragnione przez niego 3 dychy odszedł niemal bez słowa. Wyszło mu 15 złotych za godzinę jeśli chodzi o zarobienie na swoim 'polu namiotowym'. Jeszcze śmieszniej by było, jeśli ten teren nie należał faktycznie do niego a on zostawił rodzinkę by przyjść do nas i trochę kasy :D. Biorąc oczywiście pod uwagę, że na ubogiego nie wyglądał.
Rozstawianie namiotu po zmierzchu nie było niczym przyjemnym. Na dodatek w mojej czołówce wyładowały się baterie, być może włączyła się gdzieś na na dnie sakwy. Pomimo iż było trochę chłodno, poszliśmy jeszcze po ciemku wykąpać się w jeziorze. Brzeg raczej nie przypominał kąpieliska, był stary zepsuty pomost i niezbyt czyste dno. Mimo wszystko dało radę wejść. Szczęka trzęsła mi się z zimna jeszcze w namiocie ale czego się nie zrobi by iść spać czystym i pachnącym :D. W namiocie zaś przy małym piwku humory po całym dniu dopisywały. Jutro czeka nas dzień w sercu Mazur, dziś zaś spokojny przejazd z kilkoma atrakcjami zakończony fajnym noclegiem.
Route 3 251 114 - powered by www.bikemap.net
Kategoria od 100 do 149 km, Olaf
Dane wyjazdu:
175.29 km
0.00 km teren
08:28 h
20.70 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Wstęp + dzień pierwszy wyprawy na Litwę
Środa, 19 sierpnia 2015 · dodano: 31.08.2015 | Komentarze 0
Pomysł krótkiej wyprawy na Litwę przez Mazury zrodził się po naszym pierwszym wypadzie z Kamilem do Berlina (majówka 2012-go roku). Były wstępne plany zrealizowania go podczas nadchodzących wtedy wakacji ale niestety nie udało się. Rok później mogliśmy pozwolić sobie na dalszą wyprawę, zaś w tym roku kiedy Kamilowi zdrowie nie pozwala jeszcze na żaden wyjazd, pomysł powrócił. Problemem był jedynie potencjalny współtowarzysz, a raczej jego brak. Na szczęście po jakimś czasie zgadałem się z kolegą ze szkoły podstawowej - Piotrkiem, on zaś zwerbował swojego kumpla - Janka, tym samym zamykając grono uczestników. Spotkaliśmy się na kilka dni przed startem ustalając przy piwku szczegóły. 19 sierpnia, środa - zaczynamy! :).Umawiamy się na godzinę szóstą rano. Dzień wcześniej w późnych godzinach popołudniowych odbierałem rower z serwisu i niestety wyszło tak, że musiałem przy nim dłubać sam do 21. Ostatecznie spałem cztery godziny przez co miałem obawy co do mojej dyspozycji dnia pierwszego. No i najważniejsze - ruszałem bez żadnej formy. Prawie cały lipiec spędziłem poza domem bez roweru, tym samym przez całe wakacje na rowerze zrobiłem nie więcej jak połowę tego, co trzeba pokonać pierwszego dnia.
Na starcie rozdzielamy czteroosobowy namiot na trzy bagażniki i z wolna ruszamy przez Trójmiasto. Pierwsze 80 kilometrów niestety mało atrakcyjne z naszego punktu widzenia. Na dodatek po wjechaniu na krajówkę do Malborka zaczyna dokuczać wschodni wiatr. Do dawnej stolicy Krzyżaków docieramy jednak dość szybko i spędzamy tam nieco ponad godzinę. Przy okazji Janek kupuje sobie rogi do kierownicy - taka inwestycja na najbliższe 9 dni :). Bardzo przydatna zresztą.
Zamek w Malborku, widok od strony wejścia © gdynia94
Najbliższe 30 kilometrów do Dzierzgonia prowadzi ładną widokowo drogą. Jedzie się dość przyjemnie, jednak powoli zaczynam odczuwać te godziny, w których dzisiejszej nocy powinienem spać. Swoje zaczynają odczuwać też nogi, bo po stu kilometrach z bagażem i niezbyt przyjemnym wiatrem moc z czasem malała. W Dzierzgoniu jeszcze zatrzymujemy się na chwilę. W sklepie rozglądam się za jakąś mrożoną kawą, ale nie ma nic sensownego. Z niechęcią sięgam po energetyka, który zresztą i tak nic nie daje. Ruszamy dalej i po paru kilometrach Janek zauważa awarię przy jego bagażniku. Blaszki łączące bagażnik z rowerem przy kole zwyczajnie zaczynają się wyginać, dopuszczalne obciążenie bagażnika wynosi 25 kilogramów i z pewnością nie zostało przekroczone. Taki przypadek po pierwszych stu kilometrach z obciążeniem zwyczajnie nie miał prawa się wydarzyć. Zostawiamy to do naprawy na następny dzień i ciśniemy dalej.
Asfaltowa droga wśród lasów o niewielkim natężeniu ruchu, tak jechaliśmy prawie do samej Ostródy © gdynia94
W Zalewie zajeżdżamy do sklepu gdzie spotykamy bardzo miłą ekspedientkę. Opowiedziała nam o wszystkich okolicznych jeziorach i kąpieliskach, powiedziała jak zajechać nad przystań w Zalewie, na koniec dała namiary na jeden z kempingów w Ostródzie :). Odpoczywamy dłuższą chwilę nad wspomnianą przystanią a kiedy się zbieramy, w przednim kole w swoim rowerze zauważam kapcia. Ech... szkoda, że nie zauważyłem tego w trakcie przerwy.
Zalewo - przystań nad jeziorkiem © gdynia94
Tempo znacznie siadło, ja odczuwałem coraz większe zmęczenie i ciężko mi było już nawet usiedzieć na kole nie mówiąc o jakichś zmianach na czele mini peletonu z mojej strony. Zajechaliśmy do Miłomłyna, stamtąd został ostatni, nieco ponad dziesięciokilometrowy odcinek do mety dzisiejszego dnia - Ostródy. Zdecydowanie najgorszy etap, gdyż prowadził przez remontowaną siódemkę. Zwężona jezdnia, ogromny ruch i samochody wyprzedzające nas na wariata, w końcu udało nam się uciec stamtąd i wjechać do Ostródy. Zajeżdżamy na wieczorne zakupy i podjeżdżamy do jednego ze znalezionych wcześniej kempingów. Płacimy 35zł za naszą trójkę z namiotem. Wziąłem prysznic w przeraźliwie zimnej wodzie, jak się później okazało by 'kupić' sobie ciepłą na 5 minut, trzeba było wrzucić piątaka do automatu.
Ostróda - widok z bramy naszego kempingu © gdynia94
Pierwszy nocleg - pole namiotowe, dostęp do wody i prądu. Wysoki standard :) © gdynia94
To był ciężki dzień, jednak zasypiam ze świadomością, że następnego dnia będzie lżej. No i ciekawiej :).
Następny dzień
Route 3 248 959 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Litwa 2015, od 150 do 199 km, Olaf
Dane wyjazdu:
64.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Zbiorowo (po mieście)
Niedziela, 28 czerwca 2015 · dodano: 28.06.2015 | Komentarze 0
Kategoria Olaf
Dane wyjazdu:
55.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Po mieście - zbiorowo
Czwartek, 18 czerwca 2015 · dodano: 18.06.2015 | Komentarze 0
Niedługo przyjdzie czas na bardziej ambitne wycieczki i wpisy, tymczasem rowerem śmigam głównie po mieście w ramach transportu własnych czterech liter.Dane wyjazdu:
55.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Po mieście - zbiorowo
Wtorek, 9 czerwca 2015 · dodano: 18.06.2015 | Komentarze 0
Dane wyjazdu:
56.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Do pracy, z pracy i... w czasie pracy ;)
Poniedziałek, 1 czerwca 2015 · dodano: 02.06.2015 | Komentarze 0
Tak się złożyło, że miałem okazję w czasie pracy pośmigać trochę rowerem. Taki prezent na dzień dziecka :) Kategoria Olaf
Dane wyjazdu:
15.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower: