Jednośladami przez Polskę | strona 31 | gdynia94.bikestats.pl Jednośladami przez Polskę




Info

avatar Mamy przejechane 25310.84 kilometrów w tym 846.55 w terenie.


Na imię nam Kamil i Olaf. Postanowiliśmy założyć jeden blog, który będziemy prowadzić razem. Mamy 22 lata, jesteśmy studentami, mieszkamy w Gdyni, a jazdę na rowerze traktujemy jako hobby.
Preferujemy długie wycieczki i jazdę asfaltem, choć czasem wybierzemy się również w teren. Nasz aktualny rekord dystansu jednej wycieczki to 500km (w tym około 380km w ciągu doby). Dodatkowo zainteresowaliśmy się kilkudniowymi wyprawami z sakwami. Pierwszą taką podróż zrealizowaliśmy podczas majówki 2012 (celem był Berlin), następnie dojechaliśmy w 2013 roku do Wenecji, a w 2016 do Odessy :)
Zapraszamy do śledzenia naszych wpisów!
Więcej o nas.

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl



Kategorie wycieczek



Rekordy dystansu



1. Bydgoszcz, Toruń (3-4.9.11)
500km
2. Poznań (23.8.11)
351km
3. Grudziądz (13.6.11)
340km
4. Elbląg, granica PL-RU (4.6.11)
321km
5. Chojnice (5.7.11)
312km
6. Słupsk, Ustka (21.5.11)
304km
7. Olsztyn, Lubawa (27.6.11)
280km
8. Kwidzyn (22.4.12)
260km
9. Piła (->Berlin) (29.4.12)
238km
10. Bytów (5.5.11)
227km

Kontakt


FACEBOOK

lub na adres e-mail: gdynia94@o2.pl

Licznik odwiedzin


Od 22 marca 2011 nasz blog odwiedziło Na bloga liczniki osób :)

rozmiary oponOdsłony dzienne na stronę
Dane wyjazdu:
21.78 km 0.00 km teren
00:55 h 23.76 km/h:
Maks. pr.:37.40 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Znowu w deszczu

Wtorek, 17 maja 2011 · dodano: 17.05.2011 | Komentarze 3

Dzisiaj jeszcze gorsza pogoda niż ta wczorajsza. Więcej deszczu, prawie cały dzień z pełnym zachmurzeniem, silny wiatr. Mimo tego, musimy zrealizować swoje założenie treningowe na ten tydzień.

Dziś po raz pierwszy w historii naszego bloga nie jechaliśmy razem :< . Początkowo umawiamy się o 20, lecz Olafowi przedłużają się korki z matmy i musimy ze wspólnego wyjazdu zrezygnować. Sam przejechałem więc dzisiejszy dystans. Jutro natomiast Olaf może wyjść, a ja nie. Jako, że blog prowadzimy razem i wpisujemy tylko dystanse, które pokonujemy we dwójkę, dziś zrobię wpis z mojej wycieczki, a Olaf pojedzie jutro na swój trening, z którego wpisu już nie będzie. Jesteśmy uczciwi, więc nie będziemy dodawać kilometrów, których nie pokonujemy razem.

Dziś przejechałem więc 21 km do Rumi i z powrotem oraz trochę pokręciłem się po mieście. Olaf jutro planuje zrobić nawet 50 km do Rzucewa, a w czwartek wspólnie pojedziemy ostatni trening przed sobotą. Pogoda już od czwartku ma być super :)


Widok na dzielnice Gdyni - Chylonię, oraz w dali - Pogórze.

.
Kategoria do 49 km


Dane wyjazdu:
34.75 km 0.00 km teren
01:23 h 25.12 km/h:
Maks. pr.:48.10 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Trening w deszczu

Poniedziałek, 16 maja 2011 · dodano: 16.05.2011 | Komentarze 4

Dzisiaj od rana na Pomorzu przelotne deszcze, jednak postanawiamy, że trzeba się pokręcić po okolicy, chociaż z 30 km. Po szkole, około godziny 18.30 wyjeżdżamy więc na krótką trasę, która rozpoczyna nasz cykl trzech treningów w tym tygodniu (poniedziałek, wtorek, czwartek). Chcemy jak najlepiej przygotować się na sobotnią, długą wycieczkę. Szczegółów jednak nie będziemy zdradzać ;)

Jedziemy więc ulicą Marszewską. Przed wyruszeniem nie dogadujemy się do końca i każdy jedzie w swoja stronę :) Olaf aż do Koleczkowa, a Kamil zjeżdża na Rumię. Po zdzwonieniu się, po 15 minutach znowu jedziemy razem. Przechodzimy nad dworcem w Rumi i dalej jedziemy świetnie znaną nam drogą. Cały czas przeszkadza deszcz, który pada już dość mocno.

Dzisiejszy wypad nie należał do udanych, bo był wymuszony. Średnia jednak dosyć dobra. Od czwartku ma nastąpić zmiana pogody na lepsze, na co z niecierpliwością czekamy. W sobotę, jeśli wierzyć prognozom, podczas długiej wycieczki pogoda będzie nam dopisywać. Zobaczy się!



.
Kategoria do 49 km


Dane wyjazdu:
31.47 km 2.00 km teren
01:19 h 23.90 km/h:
Maks. pr.:46.60 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Trening po okolicy

Piątek, 13 maja 2011 · dodano: 13.05.2011 | Komentarze 1

Tydzień po majówce w szkole bardzo ciężki - masa roboty, więc dopiero w czwartek znaleźliśmy czas na rower. Zabieramy ze sobą Przemka i w 3 osoby około godziny 17:30 wyruszamy w kierunku Auchan w Rumii, gdzie znajduje się także sklep sportowy. Pogoda świetna. W Sopocie i Gdańsku burze, a w Gdyni czyste niebo :))

Rozejrzeliśmy się tam chwilę w poszukiwaniu trójkątnej torby na ramę dla Olafa, a następnie ruszyliśmy dalej – najpierw drogą wojewódzką nr 100, potem skręt w kierunku Dębogórza. Przed nim podjazd, a za nim droga polna w kierunku Suchego Dworu. Z racji, że nigdzie nam się nie spieszyło, posiedzieliśmy tam prawie godzinę, na ławce przed sklepem. Przemek to nasz kumpel z gimnazjum, widzimy sie dosyć rzadko, więc mieliśmy o czym gadać.

Pośmialiśmy się, powspominaliśmy czasy gimnazjum. Przed sklepem zaczepił nas... hmm... nazwijmy go lokalnym degustatorem tanich alkoholi :).
Śmieszny gość, był 'trochę' pijany i zaczął opowiadać nam o całym swoim życiu :D

Z Suchego dworu kierujemy się do Gdyni, zjeżdżamy serpentyną w dół i po kilku minutach rozdzielamy się. Dobra średnia, traska też niczego sobie jak na krótki trening. Na najbliższy weekend planujemy wyjazd na Hel, lecz pogoda na niedzielę niestety fatalna, tak więc żadnej długiej trasy nie będzie, a szkoda. Mamy jednak plany wobec kolejnego weekendu. Jeśli uda się zorganizować wypad, będzie o czym pisać :)




.
Kategoria do 49 km


Dane wyjazdu:
217.40 km 15.00 km teren
10:13 h 21.28 km/h:
Maks. pr.:54.20 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Kolejne 200km - u Putina na herbatce :D

Niedziela, 8 maja 2011 · dodano: 08.05.2011 | Komentarze 5

Na ostatni dzień majówki zapowiadała się dość ładna pogoda – głupio tego było nie wykorzystać więc ruszamy na wycieczkę planowaną już w zeszłym roku, czyli Krynica Morska, Piaski i granica państwa na Mierzei Wiślanej. Tak, naprawdę byliśmy dziś w Rosji :D

Wyjeżdżamy o godzinie piątej. Od rana świeci słońce, więc dzień zapowiada się bardzo dobrze. Po kilku kilometrach zjeżdżamy ze ścieżki rowerowej i przez Gdynię poruszamy się pustymi o tej porze ulicami. Jechało się fantastycznie. W niedzielę w godzinach 5-7 ulice są totalnie puste. Przez Sopot i Gdańsk jedziemy już ścieżkami rowerowymi. W Gdańsku skręcamy w kierunku starego miasta przedostając się do krajowej siódemki.


Centrum Gdańska z rzeką Motławą o poranku.


Następnie mijamy rafinerię Gdańską. Jako ciekawostkę dodamy, że w 2003 roku był tam olbrzymi pożar z ofiarami śmiertelnymi. Wykorzystano wtedy większość jednostek straży pożarnej z całego trójmiasta.



Zjeżdżamy na mniej uczęszczaną szosę (ulica benzynowa, na której "o dziwo" śmierdzi benzyną) i po kilkudziesięciu minutach pedałowania wjeżdżamy na most w Sobieszewie. Przejeżdżamy nim przez Martwą Wisłę i robimy krótki postój, podczas którego słońce chowa się za chmurami i robi się bardzo zimno – niemal tak jak w ostatni czwartek. 100% zachmurzenia towarzyszy nam aż do południa.


Most w Sobieszewie. Martwa Wisła.

Jedziemy przez około 10 km do Świbna (dzielnicy Gdańska, także położonej na Wyspie Sobieszewskiej). Dojeżdżając wita nas ścieżka rowerowa prowadząca do samego promu. Na prom czekamy około 15 minut i znów marzniemy na zimnym powietrzu. Za przepływ Wisły płacimy każdy po 5 złotych i wysiadamy w miejscowości Mikoszewo. Chwilami lekko kropiło, jednak nie rozpadało się na tyle, by móc przeszkodzić w jeździe. Była to godzina 8.30, więc prom przepływał ujście Wisły prawie pusty.


Tak właśnie wygląda prom w Świbnie.




Wjeżdżając do Sztutowa zajeżdżamy zwiedzić tamtejszy obóz. Spędzamy tam około godziny podziwiając pozostałości po obozie koncentracyjnym hitlerowców z czasów Drugiej Wojny Światowej. Poniżej zamieszczamy sporo zdjęć właśnie z tego miejsca.






Karcer.


Szubienica służąca do natychmiastowej egzekucji.




Krematorium.


Tymi wagonikami dowożono wszystkie możliwe produkty jak też więźniów.


Komora gazowa.



Następnie wyruszamy w stronę Krynicy Morskiej. W Krynicy najpierw odwiedzamy plażę, później przerwa na śniadanie, dojazd do latarni i ruszamy na ostatni, ponad 10 kilometrowy odcinek, wiodący do Piasków – części Krynicy Morskiej leżącej 4 kilometry od granicy polsko-rosyjskiej.



Plaża w Krynicy.




Latarnia Morska w Krynicy.

W Piaskach mieliśmy niemały problem ze znalezieniem granicy. Najpierw wjechaliśmy w ślepą uliczkę, której nieopodal zostawiliśmy rowery i szybko sprawdziliśmy, czy w pobliskim, bardzo zarośniętym lesie nie ma drogi, która doprowadziłaby nas do celu. Atakowani przez muchy i pocięci krzakami dochodzimy do wniosku, że trzeba się cofnąć. Po kilku minutach w końcu znajdujemy właściwą drogę i dojeżdżamy nią aż do granicy. Na miejscu widzimy szlaban, tablice informacyjną z zakazem przekraczania granicy, a 50 metrów od szlabanu zauważamy jeep Straży Granicznej z dwoma polskimi żołnierzami. O dziwo, na granicy nie powitał nas pan Putin, a szkoda :D Jedziemy specjalnie 110 km żeby zobaczyć szlaban, a nikt tego nawet nie doceni :( Granica jest tak naprawdę kilkaset metrów dalej (jest nią pas powycinanych drzew na całą szerokość mierzei, jednak po przejściu przez szlaban pewni zaczęliby nas gonić panowie strażnicy. Woleliśmy nie ryzykować.



Po tylu godzinach jazdy naprawdę trudno jakoś wyglądać ;)




Zeszliśmy jeszcze na plażę. Ta również przedzielona była siatką na stronę polską i rosyjską. Przekroczyć granicę udało nam się tylko samymi nogami.

Powrót zaplanowaliśmy tak, by bez zatrzymywania się dojechać do promu, poza szybkimi zakupami w Krynicy Morskiej. Na zakupy stracilismy dobre pół godziny, gdyż akurat przed nami do sklepu weszła 10osobowa grupa z kolonii, byli bardzo niezdecydowani i tym samym blokowali całą kolejkę. Z powrotem jechało się znacznie szybciej – wiał mocny, północno-wschodni wiatr. Najpierw wiał w twarz, lecz później w plecy. Krótki postój zrobiliśmy 5 kilometrów przed promem w Mikoszewie. Kiedy dojechaliśmy do tej miejscowości, za nami zaczęło przyjeżdżać pełno aut – w przeciwnieństwie do poprzedniej przeprawy kilka godzin wcześniej, gdzie płynęliśmy prawie sami. Do tego doszła niemiecka grupa turystów (ok. 30 osób). W godzinach południowych i wieczornych ruch na promie jest naprawdę spory. Niezłą kasę tam trzepią. Za osobę 4 zł, za samochód już 14 zł a za autokar 150. Kursują co pół godziny w obydwie strony na raz.



Dojeżdżając do Sobieszewa obaj jesteśmy głodni a swoich zapasów już nie mamy, więc wchodzimy do baru. Porozmawialiśmy z właścicielem lokalu – ten zdziwił się, że taki 'kawał' drogi przyjechaliśmy tu z Gdyni. Zdziwił się jeszcze bardziej, gdy dowiedział się, że byliśmy już na granicy i teraz wracamy z powrotem. Po dwóch naszych zamówieniach dał nam gratis dużą porcję frytek. Kiedy odjeżdżaliśmy, zapraszał ponownie – bez wątpienia jeszcze kiedyś tam się wybierzemy, chociażby tylko po to by zjeść.

Reszta drogi to nic specjalnego, w Gdyni nie jedziemy miastem, lecz lasem mimo że jest ciemno. Bardzo przydają się tu lampki, które chociaż trochę oświetlają wystające kamienie. Wracamy dość późno, jednak to ze względu na dużo miejsc, które po drodze odwiedziliśmy. Ogólnie rzecz biorąc dzisiejsza wyprawa była zdecydowanie mniej wymagająca od czwartkowych Kaszub, nie czujemy się prawie w ogóle zmęczeni a jeszcze kilka tygodni temu po takim dystansie padaliśmy z nóg. Już w kolejny weekend wyprawa, bardziej poważnie podejdziemy pod barierę 300 kilometrów.




.
Kategoria od 200 do 299 km


Dane wyjazdu:
226.67 km 7.00 km teren
10:44 h 21.12 km/h:
Maks. pr.:56.30 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Czwartkowa walka z pogodą - Bytów

Czwartek, 5 maja 2011 · dodano: 06.05.2011 | Komentarze 8

Godzina 4 nad ranem - pobudka. Prognoza na czwartek odrzucająca. Deszcz, zachmurzenie, niska temperatura, mocny, niekorzystny wiatr - to wszystko nie zniechęca nas jednak do pokonania kolejnej dwusetki. Pakujemy się i kilka minut po godzinie 5 jesteśmy już w drodze. Jak zwykle - na długie trasy wyjeżdżamy tylko w dwuosobowej ekipie.

Dość szybko przedostajemy się do Kartuz. Przed Kartuzami wije się sznur aut – na szczęście w przeciwnym kierunku. Nie będziemy się zbytnio rozpisywać. Wpis z Kartuz jest na łamach naszego bloga, tam znajdziecie dokładniejszy opis trasy. Potem wjeżdżamy na drogę wojewódzka 228, którą mamy poruszać się aż do samego Bytowa. Pierwszy postój przy zakręcie do Wieżycy (którędy jechaliśmy kilka tygodni temu). Jest to punkt widokowy "Złota Góra", który mijaliśmy podczas wycieczki na Kościerzynę.


Słońce powoli podnosi się przed godziną 6.


Postój przed wyżej wspomnianym punktem widokowym "Złota Góra".


Ruszając ponownie słońce chowa się za chmurami i robi się bardzo nieprzyjemnie. Jesteśmy prawie pewni, że niedługo dorwie nas burza, jednak po kilkunastu kilometrach chmury rozchodzą się i z taką aurą jedziemy prawie do samego Bytowa, gdzie dojeżdżamy około godziny 10.00.

Pierwsze, co zauważamy w tym mieście to duża ilość ścieżek rowerowych. Podjechaliśmy pod zamek, szybko zrobiliśmy zdjęcie a następnie usiedliśmy na pobliskiej ławce, obok rozkopanej starówki. Słońce znów się schowało, temperatura spadła bardzo szybko i zaczęło kropić. Dlatego też nie siedzimy dłużej na otwartym powietrzu, lecz jedziemy do jednego z supermarketów aby nie zamarznąć.


Zamek krzyżacki w Bytowie.



A to już rozkopany rynek.


Dłużej w Bytowie nie siedzimy i ruszamy z powrotem. Tym razem przez Sierakowice. Na początku kierujemy się kierunkowskazami w mieście, jednak te wyprowadzają nas w zupełnie inną stronę. Dlatego z pomocą mapki sami znajdujemy odpowiednią drogę. W międzyczasie zaczęło lać, dodatkowo sypało gradem. Przez błądzenie, jeszcze w Bytowie stuka nam pierwsza setka. Kilkanaście kilometrów dalej rozpogadza się już na dobre, co nie zmienia faktu, że temperatura nadal bardzo niska. W miejscowości Czarna Dąbrówka skręcamy na wcześniej wspomniane Sierakowice. Tam kolejny postój, a dalej jedziemy już wolniejszym tempem.

Kierujemy się w stronę Lęborka, jednak 7 km przed nim, stwierdzamy, że dojazd aż do Lęborka będzie dla nas niekorzystny. Zmieniamy więc kierunek wjeżdżając do wiosek, które doprowadzą nas w okolice Trójmiasta. Tutaj bardzo przydaje nam się nawigacja w telefonach. Przekraczamy 170 km i naprawdę mamy już dosyć kaszubskiego ukształtowania terenu. Co prawda pagórki mogą być fajnym urozmaiceniem trasy, ale ileż można... Całe 226 km opierało się na jeździe z górki, pod górkę, z górki, pod górkę (co możecie zobaczyć na wykresie dołączonym do mapki).


Krótki odpoczynek za Łebunią. Właśnie tutaj, 7 km od Lęborka, zmieniamy kierunek jazdy.


Na jednym odcinku asfalt nagle znika i na 3 km wjeżdżamy w syf - piasek, który nawet dla 'górali' stanowi wyzwanie. Potem znów asfalt, jednak na ostatnim odcinku droga jest w tak fatalnym stanie, że nie można jechać więcej niż 20 km/h. Na tym odcinku zaatakował nas pies, na szczęście nie wyglądał groźnie więc nic nie zrobił.


A to właśnie ten nieszczęsny piasek.


Wjeżdżamy na drogę nr 224 i dostajemy się nią do Szemudu – a więc w końcu w nasze rejony (tu przekraczamy 200km). Z Szemudu jest już tylko lekki zjazd, gdzie jedziemy średnio 40 km/h. Potem tradycyjny objazd serpentyny w Koleczkowie przez Kielno i Bojano – tam atakuje nas kolejny pies, lecz znacznie większy. Na początku tylko szczekał, lecz później rzucił się za nami w pościg, naszego tempa jednak nie wytrzymał. Wjeżdżamy przez las na ulicę Marszewską, czyli już na terenie Gdyni. Szybko zjeżdżamy w dół i jesteśmy na miejscu.

A na koniec dodajemy sklejkę większości tabliczek mijanych podczas wycieczki:



Kolejna dwusetka zaliczona, mimo pogody chcącej nam w tym przeszkodzić na każdym etapie. Była to z pewnością najcięższa trasa do tej pory, głównie ze względu na ukształtowanie terenu i pogodę. W dodatku, Kamil jechał z kontuzją kolana co trochę go spowalniało. Wstawiamy więc średnią arytmetyczną z naszych dwóch średnich prędkości. (Kamil - 20.5 ; Olaf - 21.7)
Na niedzielę planujemy kolejną trasę. Liczymy więc na zmianę pogody. Podobno ma być ciepło, jedynym co mogłoby nam przeszkodzić jest wiatr.





.
Kategoria od 200 do 299 km


Dane wyjazdu:
32.44 km 0.00 km teren
01:23 h 23.45 km/h:
Maks. pr.:42.50 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Wietrzny trening

Wtorek, 3 maja 2011 · dodano: 03.05.2011 | Komentarze 2

Pogoda psuje się z dnia na dzień. Mimo wszystko, patrząc na inne rejony Polski, nie można narzekać. Jeszcze niedawno 25 stopni, dziś na południu Polski zima. Coś tu nie pasuje...

Dziś, mimo wiatru i niskiej temperatury wybieramy się na krótki rozruch. Nie jeździliśmy od soboty, a w czwartek planujemy kolejną długą trasę, więc dziś musieliśmy pojeździć chociaż chwilę. Od samego początku wieje niekorzystnie – raz z boku, raz w twarz. Dojeżdżamy do Redy i tam decydujemy się na powrót tą samą drogą, tym razem z wiatrem w plecy. W stronę Redy jechaliśmy średnio 20 km/h, teraz na tym samym odcinku bez problemów osiągamy nawet 40 km/h. To pokazuje, jak bardzo na jazdę rowerem wpływa wiatr. Po przejechaniu trasy kręcimy się jeszcze trochę po Gdyni.

Aktualnie ciągle obserwujemy zmiany w pogodzie licząc na poprawę. Jutro przygotowania i w czwartek po raz kolejny zamierzamy przejechać 200 km lub więcej o ile wiatr nam na to pozwoli.



.
Kategoria do 49 km


Dane wyjazdu:
62.11 km 24.00 km teren
03:19 h 18.73 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Rowerowy początek majówki

Sobota, 30 kwietnia 2011 · dodano: 30.04.2011 | Komentarze 2

Dzisiejszy dzień był jednym z ostatnich ciepłych dni przed nadchodzącymi zmianami w pogodzie. Już teraz siła wiatru znacznie się zwiększyła, dlatego nasze plany wyglądały jednoznacznie – las.

Dobieramy Michała i około godziny 14.45 ruszamy w 3osobowej ekipie. Pierwszy etap to podjazd na bardzo piaszczystej drodze. Potem wjeżdżamy na chwilę na ulicę Marszewską i znów wjeżdżamy w las, nie do końca wiedząc gdzie wyjedziemy. Po chwili stan nawierzchni bardzo się pogorszył i jechaliśmy po porozrzucanych wszędzie gałęziach. Nie był to ani szlak, ani nawet droga - po prostu środek lasu.
Chwilę później omal całą trójką nie wpadliśmy do przydrożnego rowu.


Tutaj jedziemy jeszcze dość dobrą drogą, później przedzieramy się przez wspomnianą dżunglę :)

Wyjeżdżamy na Wiczlinie, stamtąd asfaltem na Dąbrową. Początkowo Michał chciał jechać na górę Donas, jednak nie zostało mu wiele czasu więc musieliśmy się cofnąć. Tak więc wzdłuż obwodnicy wracamy na Pustki i stamtąd jedziemy już w 2 osoby. Kierujemy się lasem do Rumi, a stamtąd podjazdem do Łężyc, gdzie wcześniej jeszcze nigdy nie jechaliśmy. Po chwili znów wyjeżdżamy na ulicę Marszewską, lecz tym razem jedziemy nią do samego Koleczkowa.



Początkowo mieliśmy zamiary zrobić kółko 'Koleczkowo-Kielno-Bojano-Koleczkowo' jednak w Bojanie decydujemy się na objazd stromej serpentyny i podobnie jak z powrotu z Kościerzyny, najpierw polną a późnej leśną drogą omijamy kawałek stromego asfaltowego podjazdu.

Został nam już tylko zjazd w dół więc nadrabiamy na tym odcinku średnią z całego dnia. Ogólnie wypad udany, jednak pogoda, która znacznie się zepsuje w najbliższych dniach (chodzi głównie o silny wiatr), prawdopodobnie zniszczy nam plany rowerowe na całą majówkę. Zamiast trzech, wykonamy tylko jedną dwustukilometrową trasę, ewentualnie na sam koniec zaliczymy drugą jeśli cokolwiek się poprawi. Dzisiejszą wycieczką kończymy kwiecień z nieco ponad 900 kilometrami. Jesteśmy więc zadowoleni z wyniku i liczymy na jeszcze więcej w zbliżającym się maju.



.
Kategoria od 50 do 99 km


Dane wyjazdu:
212.80 km 20.00 km teren
09:53 h 21.53 km/h:
Maks. pr.:45.50 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Spalanie świątecznych kalorii - kolejna dwusetka!

Wtorek, 26 kwietnia 2011 · dodano: 27.04.2011 | Komentarze 4

Wtorek - mimo, że już po świętach, wciąż mamy wolne od szkoły, dlatego postanawiamy wybrać się na już od dawna planowaną trasę do Gniewu przez Starogard Gdański. Pobudka o 5 nad ranem, z domów wyjeżdżamy około godziny 6. Wczesny wyjazd daje nam komfort czasowy, którego potrzebowaliśmy na tak długim dystansie.

Na samym początku wycieczki wjeżdżamy do lasu, w którym wita nas okropny piach, po którym niestety nie da się jechać. Tutaj bardzo tracimy na średniej prędkości. Potem włóczymy się jeszcze po polnych drogach aby nareszcie, po godzinnej jeździe dostać się do Chwaszczyna, gdzie z chęcią witamy asfalt. Średnia prędkość na poziomie 16 km/h, jesteśmy więc załamani.

Teoretycznie z Chwaszczyna moglibyśmy jechać niedawno wyremontowaną droga krajową nr 20 aż do Żukowa, jednak w praktyce jest ona pozbawiona asfaltowego pobocza, co kompletnie ją eliminuje. Wjeżdżamy więc do wiosek jadąc pół na pół asfaltem i żwirem. Przejeżdżamy przez Rębiechowo, skąd z daleka widać dźwigi na lotnisku gdańskim i dojeżdżamy do krajowej siódemki, aby po chwili znowu jechać wioskami. Na liczniku stukają 53 kilometry kiedy raz na zawsze kończymy z mniej cywilizowanymi drogami i wyjeżdżamy na wojewódzką 226, a potem zmieniamy kierunek jazdy oraz numerki na 222, ciągle jadąc drogami wojewódzkimi.

Właśnie na drogach wojewódzkich zaczynamy poprawiać średnią prędkość. Z początkowych 16 km/h szybko wypracowujemy ponad 22, co bardzo nas cieszy. Zadowolenie jednak szybko mija. 2 km przed Starogardem Gdańskim Olaf, jadąc poboczem, przebija dętkę o spory kawał szkła. To wyklucza nas z jazdy na ponad 20 minut, zanim wymienimy gumę i napompujemy koło machając małą, podróżną pompką do usranej śmierci.



A oto sprawca całego zamieszania:



Po tych niemiłych przygodach dostajemy się do Starogardu Gdańskiego, gdzie robimy półgodzinny odpoczynek na rynku oraz zaopatrujemy się w żarcie na dalsze kilometry. 84 km na liczniku a przed nami jeszcze ze 130 :)
Aż do Gniewu jedzie się jednak przyjemnie, mimo, że na spory dystans zjeżdżamy z drogi wojewódzkiej. Tam mijamy kolejne wioski, w których próbują się z nami ścigać dzieciaki, potem jakiś starszy gościu, który ambitnie dorównuje tempem dobre 3 km, potem tracimy go z oczu :)


Rynek w Starogardzie Gdańskim.


Po drodze mijamy Pelplin, przecinamy autostradę płatną A1 i o godzinie 13.30, po 120 kilometrach, osiągamy cel - Gniew. Krótkie odwiedziny w Tesco, potem podjeżdżamy pod najbardziej znaną z tamtejszych atrakcji turystycznych - zamek krzyżacki, gdzie robimy kilka fotek i jedziemy na pół godziny na rynek, posiedzieć w cieniu na ławce. Pogoda była letnia, słońce paliło ręce i nogi, poza tym niebo bezchmurne.


Miejsce przecięcia płatnej autostrady A1.












Około godziny 14.30 wyjeżdżamy z Gniewu i następne 60 km aż do Gdańska planujemy pokonać już krajową 'starą' jedynką (teraz 91), głównie dlatego, że jest nam bardzo dobrze znana i gwarantuje szerokie, asfaltowe pobocze na całej długości. W planach wszystko wyglądało świetnie, w praktyce zaraz po wyjeździe z Gniewu, mocno daje się we znaki wiatr, który teraz wieje nam prosto w twarz.

Jesteśmy zmuszeni jechać tak 30 kilometrów. Cały ten odcinek straszliwie męczący, droga wije się w nieskończoność. Jednak wkrótce ukazuje nam się węzeł z drogą nr 22 w Czarlinie - to znak, że już jesteśmy w Tczewie, a w nim ostatni dłuższy postój.


Upragniony Tczew - odpoczynek na trawce

Po morderczej walce z wiatrem odpoczywamy pół godziny i wyjeżdżamy w kierunku Gdańska. Nie mamy już prawie sił a do domu 60 kilometrów. Mimo wszystko ambicje nie pozwalają na powrót pociągiem. Za Tczewem 'stara' jedynka zmieniła swój kierunek, więc wiatr nie przeszkadza już tak bardzo. W Gdańsku ostatni postój i stamtąd udajemy się leniwie do samej Gdyni, przed godziną 21 jesteśmy na miejscu. Kolejna wyprawa udana - dwusetka zaliczona, średnia też nie najgorsza. Zbliża się majówka, a na nią mamy zaplanowane kolejne wypady - także powyżej dwustu kilometrów.



.
Kategoria od 200 do 299 km


Dane wyjazdu:
51.54 km 2.00 km teren
02:21 h 21.93 km/h:
Maks. pr.:41.40 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Przedświąteczny trening

Piątek, 22 kwietnia 2011 · dodano: 22.04.2011 | Komentarze 0

Korzystając z bardzo dobrej pogody i wolnego czasu, wybraliśmy się dziś na trening. O 12 40 wyjechaliśmy z Gdyni. Pierwszy etap tradycyjnie do Koleczkowa, stamtąd tym razem do Kamienia. Odcinek z Koleczkowa do Kamienia to ostry podjazd, co stanowiło dla nas dobry trening.

Potem do wsi Szemud, gdzie skręcamy na drogę wojewódzką 224. Jedziemy nią około 15 kilometrów i dość szybko wyjeżdżamy w Wejherowie. Mimo wiatru na niektórych odcinkach, jechało nam się bardzo dobrze. W chwili wjazdu do Wejherowa licznik wskazywał średnią na poziomie 22,75 km/h. Po wizycie w sklepie ruszamy miastem z powrotem do Gdyni, jednak tym razem wiatr nie popuścił i przez około 5 km zatrzymywał nas w miejscu. Później wiał dalej, lecz znacznie słabiej ale i tak udało mu się popsuć naszą śrenią.

Od jutra 3 dniowa przerwa świąteczna i miejmy nadzieję, że już we wtorek zaliczymy kolejną dwusetkę. Dzisiejszy trening traktujemy jako przygotowanie właśnie do wtorku.



.
Kategoria od 50 do 99 km


Dane wyjazdu:
56.99 km 4.00 km teren
02:50 h 20.11 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Wizyta w Gdańsku

Wtorek, 19 kwietnia 2011 · dodano: 19.04.2011 | Komentarze 0

Dziś po szkole mieliśmy sporo wolnego czasu. Olaf chciał wybrać się do sklepu, który znajduje się w Gdańsku. Pojechaliśmy więc razem i potraktowaliśmy to jako trening w środku tygodnia.

Sama trasa to nic szczególnego. Ciągła jazda ścieżkami rowerowymi i zatrzymywanie się na światłach. O ile w Sopocie sytuacja ze ścieżkami rowerowymi wygląda przyzwoicie, a w Gdańsku bardzo dobrze, o tyle w Gdyni nie jest już tak kolorowo. Sporo czasu oraz prędkości straciliśmy więc na przebijanie się przez Gdynię, dlatego w drodze powrotnej uciekamy na kilka kilometrów w las.

Dzisiejsza trasa jest dla nas jubileuszowa. Przekroczyliśmy 1000 km w tym sezonie. Jeździmy coraz więcej i mamy nadzieje na szybkie przekroczenie kolejnego tysiąca :)



Pogoda była dziś naprawdę ładna, nawet na wybrzeżu. Jedynie silny wiatr trochę utrudniał jazdę. Temperatura może nie jest wysoka, ale na rowerze nie czuć zimna.


Pusta stocznia gdańska.





.
Kategoria od 50 do 99 km