Info
Mamy przejechane 25310.84 kilometrów w tym 846.55 w terenie.Na imię nam Kamil i Olaf. Postanowiliśmy założyć jeden blog, który będziemy prowadzić razem. Mamy 22 lata, jesteśmy studentami, mieszkamy w Gdyni, a jazdę na rowerze traktujemy jako hobby.
Preferujemy długie wycieczki i jazdę asfaltem, choć czasem wybierzemy się również w teren. Nasz aktualny rekord dystansu jednej wycieczki to 500km (w tym około 380km w ciągu doby). Dodatkowo zainteresowaliśmy się kilkudniowymi wyprawami z sakwami. Pierwszą taką podróż zrealizowaliśmy podczas majówki 2012 (celem był Berlin), następnie dojechaliśmy w 2013 roku do Wenecji, a w 2016 do Odessy :)
Zapraszamy do śledzenia naszych wpisów!
Więcej o nas.
Kategorie wycieczek
Rekordy dystansu
1. Bydgoszcz, Toruń (3-4.9.11)
500km
2. Poznań (23.8.11)
351km
3. Grudziądz (13.6.11)
340km
4. Elbląg, granica PL-RU (4.6.11)
321km
5. Chojnice (5.7.11)
312km
6. Słupsk, Ustka (21.5.11)
304km
7. Olsztyn, Lubawa (27.6.11)
280km
8. Kwidzyn (22.4.12)
260km
9. Piła (->Berlin) (29.4.12)
238km
10. Bytów (5.5.11)
227km
Kontakt
Licznik odwiedzin
Archiwum bloga
- 2017, Październik1 - 0
- 2017, Sierpień25 - 20
- 2016, Wrzesień4 - 0
- 2016, Sierpień16 - 18
- 2015, Sierpień9 - 1
- 2015, Czerwiec4 - 0
- 2015, Maj6 - 2
- 2015, Kwiecień2 - 2
- 2015, Marzec1 - 0
- 2015, Luty4 - 0
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Listopad3 - 0
- 2014, Październik2 - 4
- 2014, Czerwiec4 - 5
- 2014, Marzec1 - 1
- 2014, Luty2 - 1
- 2013, Grudzień1 - 1
- 2013, Październik2 - 2
- 2013, Wrzesień1 - 1
- 2013, Sierpień1 - 1
- 2013, Lipiec1 - 9
- 2013, Czerwiec24 - 55
- 2013, Maj13 - 40
- 2013, Kwiecień8 - 26
- 2013, Marzec7 - 29
- 2013, Luty8 - 21
- 2013, Styczeń10 - 31
- 2012, Grudzień6 - 35
- 2012, Listopad11 - 35
- 2012, Październik5 - 14
- 2012, Wrzesień4 - 12
- 2012, Sierpień5 - 10
- 2012, Lipiec6 - 16
- 2012, Czerwiec13 - 13
- 2012, Maj6 - 32
- 2012, Kwiecień12 - 37
- 2012, Marzec16 - 50
- 2012, Luty8 - 17
- 2012, Styczeń4 - 21
- 2011, Grudzień2 - 11
- 2011, Listopad1 - 9
- 2011, Październik1 - 3
- 2011, Wrzesień4 - 30
- 2011, Sierpień10 - 32
- 2011, Lipiec9 - 34
- 2011, Czerwiec11 - 44
- 2011, Maj11 - 39
- 2011, Kwiecień10 - 32
- 2011, Marzec7 - 20
- 2011, Luty1 - 0
- 2010, Październik1 - 0
Dane wyjazdu:
49.69 km
15.00 km teren
02:44 h
18.18 km/h:
Maks. pr.:36.20 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Maraton po punktach widokowych
Niedziela, 17 kwietnia 2011 · dodano: 17.04.2011 | Komentarze 5
Pogoda była dziś fenomenalna. Pomimo tego, że Łebę mieliśmy już zaliczoną, postanowiliśmy nie zmarnować niedzieli i dzisiaj także wybraliśmy się na co prawda krótszą, ale bogatą w walory turystyczne wycieczkę.W poprzednim sezonie wiele razy przejeżdżaliśmy przez Chwaszczyno. Ani razu nie zahaczyliśmy jednak o wieżę widokową położoną w lesie, rzut beretem od tej miejscowości. Postanowiliśmy więc, że warto byłoby odwiedzić to miejsce, dokładając do niego niedawno wybudowany punkt widokowy w Kolibkach. Ułożyliśmy więc ciekawą trasę po okolicach Trójmiasta i kilka minut przed godziną 14 wyjechaliśmy z domu.
Pierwszy etap wycieczki to standardowy odcinek do Koleczkowa. 10 km pod górę daje się we znaki naszym nogom, które nie zdążyły się jeszcze w pełni zregenerować po piątkowych dwustu kilometrach. Kiedy najgorsze mamy już za sobą, kolejne 10 km do Chwaszczyna pokonujemy już po płaskim terenie. W Chwaszczynie robimy zakupy i wjeżdżamy do lasu w kierunku pierwszego punktu widokowego na górze Donas. Wchodzimy na górę, robimy kilka zdjęć i wjeżdżamy z powrotem do miasta.
Przejeżdżamy przez dzielnice Gdyni takie jak Karwiny, czy Mały Kack, w którym napotykamy ciekawy parking samochodowym na ścieżce rowerowej. Nieładnie, panowie zmotoryzowani!
Po chwili znowu wjeżdżamy do lasu i zaliczamy drugi i ostatni już punkt widokowy niedaleko od Gdyni, w Kolibkach. Rozciąga się z niego piękny widok na Gdynię.
Wracając do miasta napotykamy bunkier oraz tor motocrossowy położony na terenie Kolibki Adventure Park.
Po wjechaniu do miasta zahaczamy jeszcze o molo w Orłowie i wracamy do domu około godziny 18. Wycieczka udana, wszystkie zaplanowane miejsca odwiedzone, pogoda bardzo dobra, a zakwasy po piątku rozjeżdżone :)
.
Kategoria do 49 km
Dane wyjazdu:
201.55 km
4.00 km teren
09:27 h
21.33 km/h:
Maks. pr.:52.60 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Bariera 200km przekroczona!
Sobota, 16 kwietnia 2011 · dodano: 16.04.2011 | Komentarze 6
Z racji jednego dnia wolnego, który dostaliśmy z okazji rekolekcji, mogliśmy zorganizować wyjazd. Zdecydowanie lepszy dzień na całodzienną jazdę, bez presji lekcji następnego dnia, szybkiego powrotu oraz z możliwością wyspania się po męczącej trasie. Dzień wyjazdu oraz cel pokrywały się z naszymi wcześniejszymi zamiarami... jedynym co nas zaskoczyło był nieplanowany, ponad 200kilometrowy dystans. Wszystko przez kręcenie się po Łebie i okolicach.7:15 – zaczynamy naszą podróż. Niebo zachmurzone, zamglone, temperatura niska, ale według prognoz do południa ma się poprawić, wiatr na szczęście słaby. Pierwszy odcinek do Wejherowa, następnie skręcamy na drogę łączącą krajową szóstkę z drogą wojewódzką nr 213. W międzyczasie rozpogadza się, chmury zniknęły i zrobiło się ciepło. Pierwszy postój we wsi Żelazno (leżącej na wcześniej wspomnianej dw 213). Następnie skręcamy na nowowyremontowane lokalne jezdnie.
Pierwszy postój w Żelaźnie przed wjazdem na drogę wojewódzką.
Ruch znikomy, więc jedzie się bardzo dobrze. Po 30 kilometrach, o godzinie 11 30 w ekspresowym tempie (śr. prędkość 22,40) dojeżdżamy do Łeby.
Najpierw szwędamy się po mieście, później udajemy się na plażę. Pierwszym co zauważamy, jest totalnie rozkopane śródmieście Łeby i odgłosy wiertarek dobiegające z pobliskich restauracji. Przygotowania do sezonu letniego idą tu pełną parą! Na plaży siedzimy pół godziny i ruszamy w kierunku Słowińskiego Parku Narodowego.
Do samych wydm z Łeby było rzekomo 4,5 km (informacja z kierunkowskazu). 2 km dalej ponownie ujrzeliśmy drogowskaz, który wskazywał 8,5 km. Mieliśmy świadomość, że dojazd tam i z powrotem wydłuży naszą wycieczkę, a swoich sił pewni nie byliśmy. Mimo wszystko szkoda było nie odwiedzić tego miejsca, jeśli już byliśmy tak blisko. Tym bardziej, że żaden z nas nigdy tam nie był. Pierwszy etap drogi w Parku Narodowym to ścieżka rowerowa, następnie droga wykonana z płyt i ostatecznie 2 kilometry nieutwardzone. Parkujemy swoje rowery na specjalnie przygotowanym miejscu i ruszamy w kierunku wydm. Porobiliśmy kilka fotek i po 20 minutach zeszliśmy z powrotem.
Tutaj nachodzi nas chęć na odrobinę "sztuki" :). 15.4.11
Czas na powrót, po drodze zahaczamy jeszcze o punkt widokowy nad Jeziorem Łebsko (trzecim pod względem powierzchni jeziorem w Polsce).
Już po wjeździe do Łeby zaplanowaliśmy, że wracać będziemy drogami wojewódzkimi. Najpierw 214, w Wicku skręcamy na 213. Tutaj było nam niesamowicie trudno, podjazd ciągnął się kilkanaście kilometrów. Jednak po wizycie w sklepie i wyżywieniu się do syta nabraliśmy sił na ponad 70kilometrowy powrót. Ostatnim naszym celem było odwiedzenie hotelu Nadole by zobaczyć go po raz ostatni przed wyburzeniem. Byliśmy ciekawi, czy jest on rzeczywiście rozbierany i na jakim etapie są prace. Tak więc drogą 213 jedziemy kawałek dalej i we wsi Wierzchucino skręcamy na odcinek wiodący wzdłuż Jeziora Żarnowieckiego. Dojeżdżamy do hotelu i ukazują nam się 3 maszyny przed i jedna na dachu, po prawej stronie całej ruiny. Zdjęcia z Nadola, które oglądaliście na naszym blogu trzy tygodnie temu nijak mają się do stanu na dziś. Prace rozbiórkowe rzeczywiście ruszyły. Mimo wszystko chcemy tam wejść, więc udajemy się na lewą stronę hotelu, gdzie pracowników brak. Przechodzimy pod ogrodzeniem i wchodzimy do środka – pewnie po raz ostatni.
Po obejściu kilku pokojów nagle spostrzegamy,że ktoś kręci się koło naszych rowerów, które zostawiliśmy pod płotem. Szybkim krokiem wracamy się, a tajemniczy człowiek znika. Wyjeżdżając na drogę spotykamy go – przygląda się nam dziwnym spojrzeniem. Jak w horrorze :D
Następnie mijamy elektrownię wodną Żarnowiec (nie będziemy się tu rozpisywać, ciekawych odsyłamy do marcowej wycieczki do Żarnowca) i ostatnie 50 kilometrów to dojazd do drogi wojewódzkiej nr 218 i przejazd nią do samego Wejherowa. Całość pokonujemy bez problemów. Wjeżdżając do Wejherowa nawala nam licznik. Ostatnie co zapamiętaliśmy to średnia i maksymalna prędkość oraz ilość kilometrów – 180. Do Gdyni zostaje kilometrów 18, a do naszych domów 19. Przy takim dystansie dwusetka paść musiała, więc zaczęliśmy kombinować, gdzie nadrobimy ten jeden kilometr. Po kilku minutach licznik włączył się, mimo wszystko dorobiliśmy sobie kilometrów w Redzie i byliśmy już 100% pewni, że dziś niespodziewanie złamiemy tą barierę :) Dojeżdżamy o zmroku – 200 kilometrów przekroczone minimalnie ale i tak jesteśmy z siebie bardzo zadowoleni.
Ostatni postój 15km przed Wejherowem. Niezbędne było uzupełnienie sił. 3 batony na raz to minimum.
Oprócz licznika, nawaliła nam także karta pamięci, na której znajdowały się wszystkie zdjęcia z wycieczki. Na szczęście pozostał telefon Olafa. Nie mamy więc wszystkich zdjęć, a te które wstawiamy są słabszej jakości.
Od dnia dzisiejszego każda z planowanych, długich tras powinna być bliska dwustu kilometrów, a nawet ten dystans przekraczać. Przy takim tempie wyjazd do Grudziądza w czerwcu (270 km) staje się coraz bardziej realny. Już po świętach jako kolejny cel obieramy Starogard Gdański. Liczymy na kolejny rekord :).
.
Kategoria od 200 do 299 km
Dane wyjazdu:
25.55 km
20.55 km teren
01:18 h
19.65 km/h:
Maks. pr.:36.40 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Wieczorny trening
Środa, 13 kwietnia 2011 · dodano: 13.04.2011 | Komentarze 3
Dziś, pomimo niesprzyjającej pogody w postaci mżawki, niskiej temperatury i mgły wybraliśmy się na trening przed weekendową trasą. Pierwszy raz w tym sezonie udało się zebrać 5 osób, więc w takim składzie ruszyliśmy ku Dąbrowej - gdyńskiej dzielnicy, która była naszym dzisiejszym celem. Ruszyliśmy 10 minut przed osiemnastą, już po paru kilometrach przez nieuwagę wyjeżdżamy z lasu, którym mieliśmy jechać do końca. Szybko wracamy na naszą pierwotną trasę jednak znów błądzimy. Nie cofamy się, lecz szybko ustalamy inną drogę, która doprowadzi nas do celu. Po kilkunastu minutach wyjeżdżamy w Karwinach. Stamtąd już tylko kilka minut jazdy i jesteśmy na Dąbrowej. Robimy szybki postój przy tutejszej Biedronce i wyruszamy w drogę powrotną - tym razem trasą, którą planowaliśmy na początku. Przejeżdżamy pod obwodnicą, następnie na krótko wyjeżdżamy z lasu i jedziemy już do końca, tym razem znanymi nam w pełni ścieżkami.Przejazd pod Obwodnicą Trójmiasta w środku gdyńskiego lasu.
Z racji, że najbliższy piątek będzie dla nas wolny od szkoły (a z prognoz pogody wynika, że wiatr znacznie ustąpi), najprawdopodobniej w końcu uda nam się zorganizować wyprawę do Łeby.
Dane wyjazdu:
54.14 km
43.00 km teren
03:12 h
16.92 km/h:
Maks. pr.:39.20 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Ucieczka przed wiatrem
Niedziela, 10 kwietnia 2011 · dodano: 10.04.2011 | Komentarze 1
Początkowo mieliśmy nadzieję, że do weekendu wiatr ustanie. Niestety utrzymał się aż do dziś i dlatego byliśmy zmuszeni odwołać trasę na Łebę. Jedyną opcją na nie za ciepłe, lecz pogodne niedzielne popołudnie była jazda po lesie, gdzie wiatr raczej nie dociera.Właśnie tak wyglądała większość dzisiejszej trasy.
Pierwszy etap niemal identyczny jak w czwartek - ścieżkami rowerowymi dostajemy się do Sopotu. Tam wjazd na górę skąd rozciąga się widok na miasto i morze, który możecie podziwiac poniżej (widać nawet Półwysep Helski).
Następnie udajemy się w kierunku Gdańska. Przedostajemy się przez ulicę Spacerową i dalej ruszamy szlakiem. Niestety tu ścieżka w znacznie gorszym stanie - jeżdżą tędy samochody, więc nawierzchnia zupełnie nieutwardzona. W końcu wyjeżdżamy z lasu, przejeżdżamy nad trójmiejską obwodnicą i kierujemy się na Osową - jedną z dzielnic Gdańska. Po znalezieniu supermarketu robimy dość długi postój i po 30 minutach obmyślania drogi powrotnej (tak by uniknąć wiatru) z powrotem wsiadamy na rowery.
Ponownie mijamy obwodnicę i zjeżdżamy do administracyjnych granic Gdyni. Wybrana przez nas droga okazała się bardzo dobra - na nawierzchni asfaltowej nadrabiamy naszą średnią prędkość - zepsutą na stromych podjazdach w trójmiejskim lesie. Niestety nie skręcamy w porę i dojeżdżamy do Sopotu. Szybko jednak znajdujemy szlak który doprowadzi nas do miasta. Tym razem pod górę, a przy ścieżce zasypanej liściami jesteśmy zmuszeni prowadzić rowery. Dalej już bez większych problemów i po jakimś czasie ukazuje się widok naszego miasta. Stamtąd już tylko 10 kilometrów i jesteśmy na miejscu.
Ogólnie wycieczka udana. Jako trening, Trójmiejski Park Krajobrazowy spisał się świetnie. Bardzo pozytywnie zaskoczyło nas zagospodarowanie terenu. Dobrze oznaczone szlaki, ciekawa trasa, bardzo męczące podjazdy, mnóstwo ludzi na szlaku, czy to biegających, czy uprawiających kolarstwo, nordic walking. Pozostaje nam tylko czekać na ustąpienie wiatru by za tydzień pobić kolejny rekord. Mapy nie umieszczamy, bo sami do końca nie wiemy jak jechaliśmy :)
.
Kategoria od 50 do 99 km
Dane wyjazdu:
34.61 km
12.00 km teren
01:57 h
17.75 km/h:
Maks. pr.:41.40 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Czwartek w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym
Czwartek, 7 kwietnia 2011 · dodano: 07.04.2011 | Komentarze 4
Dzisiaj kończyliśmy lekcje o tej samej porze, więc zaraz po szkole wsiedliśmy w autobus i pojechaliśmy do salonu rowerowego "Żuchliński" na granicy Gdyni z Rumią. Z reguły to właśnie tam kupujemy sprzęt rowerowy. Ogromny salon, dwa piętra, jedno z rowerami, drugie z akcesoriami. Wchodząc tam można poczuć się jak w miasteczku rowerowym. Salon ten nie bez przyczyny reklamuje się jako największy w Polsce. Dobrze, że jest tak niedaleko :) Dziś jednak nie udaliśmy się po rowery, których cena dochodzi tam do kilkunastu tysięcy złotych, lecz po zwykłe, przednie światełka. W kwietniu dni nie są jeszcze aż tak długie, więc musieliśmy dodać do swojego sprzętu trochę światła :)Z salonu wracamy około godziny 16, ogarniamy się i o 18, w trzyosobowej ekipie jesteśmy już na rowerze. Dziś postanowiliśmy pojechać leśnym szlakiem do Sopotu. jechało się bardzo przyjemnie. Właśnie ta drogę leśną nazwaliśmy naszą obwodnicą trójmiasta, ponieważ omija ona ruchliwe, miejskie ulice. W pewnym momencie natrafiamy na nieprzyjazną dla rowerów rzeczkę. Nie pozostaje nam nic innego niż przejście z rowerami po śliskich kamieniach, na drugą stronę. Na szczęście nikt do wody nie wpada, jednak czubki butów lekko zamoczone są :)
Wyruszamy w dalszą drogę wzdłuż szlaku. Dostajemy się na Karwiny (jedna z gdyńskich dzielnic) aby potem kontynuować podróż do Sopotu asfaltem. Wiatr miał dziś potworną siłę. W lesie nie było go czuć, lecz po wjeździe do miasta wręcz zatrzymuje nas w miejscu. Powolnym tempem wracamy więc do Gdyni. Po drodze mijamy gdyńską halę widowiskowo-sportową, na której w marcu odbywały się Kolosy - spotkania podróżników i alpinistów, na których nie mogło nas zabraknąć.
Mamy nadzieje, że wiatr do weekendu znacznie straci na sile i uda nam się zorganizować wycieczkę do Łeby.
Kategoria do 49 km
Dane wyjazdu:
155.06 km
27.00 km teren
07:44 h
20.05 km/h:
Maks. pr.:52.90 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Niedziela po kaszubsku
Niedziela, 3 kwietnia 2011 · dodano: 03.04.2011 | Komentarze 7
Pogoda nareszcie dopisała – 15 stopni i bezchmurne niebo, dziś naszym celem była Kościerzyna. Ten wypad planowaliśmy już rok temu jednak ostatecznie nie doszedł do skutku.Jedyną przeszkodą był dziś silny wiatr wiejący z południa – świadomi tego postanowiliśmy mimo wszystko zrealizować nasze plany. 8:40 – wyjeżdżamy w trójkę z Gdyni tą samą trasą, co 3 tygodnie temu do Kartuz. Po niespełna 10 kilometrach Mateusz stwierdził, że nie jest w wystarczająco dobrej formie by jechać pod wiatr 75 kilometrów. Tak więc w dalszą drogę wyjeżdżamy we dwójkę.
Do Kartuz dotarliśmy po 2 godzinach. Mimo wszystko zachowaliśmy dobre tempo biorąc pod uwagę podjazdy i wiatr. Po 15 minutach przerwy jedziemy dalej. Kierujemy się na drogę wojewódzką nr 228 (Kartuzy-Bytów). Poruszamy się nią 15 kilometrów przy bardzo małym ruchu samochodów, lecz dalej z silnym wiatrem.
Punkt widokowy "Złota góra" przy zjeździe z drogi wojewódzkiej.
A tutaj pomnik znajdujący się tuż przy punkcie widokowym.
Następnie kierujemy się na Brodnicę Dolną. Objeżdżamy jezioro Ostrzyckie tym samym zbliżając się do szczytu Wieżyca. Niestety przez przypadek mijamy go i wyjeżdżamy w Szymbarku. Dość szybko znaleźliśmy domek 'do góry nogami', lecz nie mieliśmy czasu by go zwiedzić, a wejście na 10 minut raczej się nie opłacało.
Plac przed wejściem na teren najbardziej znanej atrakcji turystycznej Kaszub - domku 'do góry nogami' w Szymbarku.
Z Szymbarku jedziemy w stronę Gołubia. Tam zjeżdżamy na ostatni odcinek do Kościerzyny. Niestety po 2 kilometrach skończył się asfalt, jedynym wyjściem była jazda polną drogą prawie 10 kilometrów pod wiatr. Było ciężko lecz po męczącej, monotonnej jeździe ujrzeliśmy miasto. Siadamy na ławce na rynku i odpoczywamy około pół godziny, przy okazji dofinansowując dwóch przypadkowo napotkanych, groźnie wyglądających panów niewielką sumą na szczytny cel (w postaci napoju chmielowego :)). Woleliśmy się ich szybko pozbyć.
Rynek kościerski.
Przypadkowo napotkany pomnik Józefa Wybickiego w Kościerzynie.
Przed wyjazdem musieliśmy zrobić zakupy na drogę powrotną. Objeżdżamy pół miasta w poszukiwaniu jakiegokolwiek supermarketu, jednak wszystko na nic. W końcu znajdujemy sklep (znajdujący się w Galerii Kościerskiej). W Kościerzynie spędziliśmy razem godzinę, wcześniej planując drogę powrotną. Jedynym wyjściem znowu była jazda tym samym, polnym odcinkiem. Tym razem już bez wiatru, pokonujemy go dość szybko.
Droga powrotna niemal identyczna, jednak teraz mamy na celu odwiedzenie Wieżycy. Wprowadziliśmy rowery na górę, następnie kupiliśmy bilety na wejście na wieżę widokową. Kilka zdjęć i ruszamy dalej. Wracając, musimy na chwilę wjechać na drogę krajową nr 20 by dalej przedostać się nad Jezioro Ostrzyckie. Później już bez zmian – szybki objazd jeziora i 15 kilometrów drogą Bytów-Kartuzy. Tym razem ruch spory, jednak nie było to przeszkodą.
Wieża widokowa na najwyższym wzniesieniu morenowym w Polsce - Wieżycy.
A tutaj widok z wyżej widocznej wieży widokowej.
Przez cały dzień na drogach mijamy dziesiątki motocyklistów – oni również zaczynają swój sezon. Wjeżdżamy do Kartuz - tam niezbędny postój. Później już bez zmian, jednak chcąc ominąć bardzo stromy podjazd za Koleczkowem, omijamy go drogą leśną. 5 kilometrów z górki i jesteśmy z powrotem – na liczniku 155 kilometrów, czyli dotychczasowy rekord nieznacznie pobity :).
Wyjazd bardzo udany, poradziliśmy sobie z wiatrem i pagórkowatymi Kaszubami. Już za tydzień, miejmy nadzieję, rekord zostanie poprawiony - planujemy wtedy wyjazd na Łebę.
.
Kategoria od 150 do 199 km
Dane wyjazdu:
24.68 km
0.00 km teren
01:10 h
21.15 km/h:
Maks. pr.:41.10 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Wieczorem na Rewę
Czwartek, 31 marca 2011 · dodano: 31.03.2011 | Komentarze 0
Dzisiejszego wieczoru zaplanowaliśmy wypad do Rewy - małego kurortu nadmorskiego oddalonego od Gdyni o około 10km. Początkowo jechać miały 3 osoby, jednak ostatecznie odpadł Mateusz. Właśnie ze względu na niego ruszyliśmy dopiero o 19.Początkowy odcinek to stromy podjazd na Pogórze Górne i chwilowe prowadzanie rowerów na samą górę. Następnie około 3 kilometry chodnikiem i niecały kilometr odcinka drogi rowerowej wzdłuż lotniska. W Mostach zjeżdżamy na szosę i jedziemy nią do końca.
W Rewie szybkie zakupy, wejście na molo i wyruszamy w drogę powrotną. Do Gdyni wracamy o godzinie 20 30. W drodze do celu jechało się przyjemnie (ze względu na wiatr w plecy), jednak średnią zepsuło wcześniej wspomniany stromy podjazd. Powrót dość ciężki ze względu na nieoświetloną, dziurawą drogę. Ogółem wypad udany, ostatecznie kończący cały miesiąc. Kwiecień rozpoczniemy długim, weekendowym wypadem.
Kategoria do 49 km
Dane wyjazdu:
134.75 km
2.00 km teren
06:46 h
19.91 km/h:
Maks. pr.:61.20 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Stówka przekroczona! Żarnowiec - Karwia - Władysławowo
Niedziela, 27 marca 2011 · dodano: 28.03.2011 | Komentarze 5
Koniec marca oznacza koniec pieprzenia się z krótkimi trasami :) Dziś mocne uderzenie - pierwsza setka w sezonie i z pewnością najbardziej interesująca trasa ze wszystkich do tej pory.Groby Piaśnickie - w drodze do Żarnowca
Elektrownia Żarnowiec - mimo, że jest to elektrownia wodna, kojarzy się z pierwszym projektem budowy elektrowni jądrowej w Polsce, niestety nieudanym.
Wyruszyliśmy wcześnie rano. o 8.45 zaczęliśmy jazdę. Pierwszy etap identyczny jak sprzed tygodnia - Rumia, Reda, Wejherowo. Potem jednak odbijamy na wojewódzką drogę nr 218. Sama jazda do Elektrowni to jedynie 45 km, czyli stosunkowo nieduża część naszej wycieczki.
Ogromne rury pompujące wodę do górnego zbiornika. W jednej z takich rur spokojnie zmieściłby się autobus.
Po znalezieniu budynku elektrowni - sesja zdjęciowa a potem bardzo ostra jazda pod górę na punkt widokowy. Po męczącym wjeździe okazuje się, że punkt jest nieczynny. Uznajemy jednak, że musimy jakoś dostać się na górę. Przeskakujemy więc przez płot i wchodzimy po schodach. Po zrobieniu kilku zdjęć, ciśniemy na dół, tą samą drogą. Wyciskamy ponad 61 km/h :) Możecie sobie wyobrazić jak stromy był to podjazd.
Po zjeździe na dół, kierujemy się do miejscowości Nadole. Główny cel to opustoszały hotel, niegdyś oferujący zakwaterowanie dla pracowników elektrowni oraz turystów. Pierwsze co rzuca się w oczy to wielkość tego miejsca. Wzniesiony w latach 70. hotel jest ogromny. Od lat 80. służył budowniczym pierwszej Polskiej elektrowni jądrowej, po zakończeniu budowy miał także służyć jej pracownikom. Działał on jeszcze do 2000 roku, wykorzystywany przez turystów przyjeżdżających nad jezioro Żarnowieckie. Był jednym z największy takich obiektów w woj. pomorskim, teraz jest wykorzystywany jedynie przez pasjonatów Paintball'a :)
Poniżej zamieszczamy zdjęcia z Nadola.
Najśmieszniejsze jest to, że dopiero po powrocie do Gdyni dowiedzieliśmy się o tym, że hotel będzie niedługo rozebrany. Podpisano już umowę, ogrodzono teren siatką (pod którą musieliśmy się przeczołgać :D) i w ciągu dwóch miesięcy hotelu już nie będzie. Idealnie trafiliśmy więc z terminem wycieczki. Dobrze, że robotnicy nie pracują w niedzielę :)
[/url]
A tutaj wklejamy filmik z youtub'a nakręcony w 2009 roku, kiedy hotel jeszcze jako tako wyglądał. Widać na nim także nieskończoną elektrownię atomową, której nie byliśmy w stanie sfotografować.
Następnie wjeżdżamy na molo w Nadolu i tam zaspokajamy głód. Jazda po okolicach elektrowni oraz Nadolu kosztowała nas sporo czasu. W dalszą podróż wyjeżdżamy dopiero o 13.30.
Objeżdżamy ogromne jezioro Żarnowieckie (aż 14,31 km2) i kierujemy się do samej miejscowości Żarnowiec. Następnie jedziemy drogą wojewódzką przez Krokową, Karwię, Jastrzębią Górę, Rozewie, aż do Władysławowa. Tam się rozdzielamy. Kompletnie wykończony Mateusz wsiada w pociąg, Olaf musi szybko wracać do domu, więc rozdziela się od nas i daje z siebie wszystko aż do Gdyni, a ja ostatnie 40 km powoli wracam do Trójmiasta przez Puck i Rumię, o 19 meldując się w domu.
Latarnia morska w Rozewiu.
Wycieczka była naprawdę udana, mnóstwo ciekawych miejsc, dobrej jakości drogi, mimo niskiej temperatury - ciągłe słońce. Na liczniku 135 km. Jesteśmy zadowoleni i planujemy kolejną wycieczkę, prawdopodobnie na Kościerzynę. Podobno ma byc cieplej.
Powoli kończy się marzec, więc możemy go podsumować już teraz. Planowaliśmy na ten miesiąc 4 trasy weekendowe - wszystkie udało się zorganizować. Jesteśmy więc bardzo zadowoleni i z niecierpliwością oczekujemy kwietnia i prawdziwej wiosny. Tyle na dzisiaj, zmęczeni idziemy spać :)
.
Kategoria od 100 do 149 km
Dane wyjazdu:
20.40 km
0.00 km teren
01:02 h
19.74 km/h:
Maks. pr.:43.80 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Wieczorem na Babie Doły
Wtorek, 22 marca 2011 · dodano: 22.03.2011 | Komentarze 8
Dzisiaj, po szkole udało nam się znaleźć trochę wolnego czasu. Szybka jazda na Babie Doły (tak, to właśnie te miejsce możecie jak najbardziej kojarzyć z Heineken Open'erem) dobrze nam zrobiła.Wyjechaliśmy około 18.30, wróciliśmy przed 20. W drodze na Babie Doły nie odczuwaliśmy wiatru, lecz z powrotem bardzo nam przeszkadzał w normalnej, szybkiej jeździe. Wiejący w porywach bardzo mocno zachodni wiatr miał dziś siłę nawet do 50 km/h, co znacznie utrudniało powrót do Gdyni.
Wieczorna jazda jednak bardzo nam się podoba, tym bardziej, że traktujemy dzisiejszy wypad jako dobrą rozgrzewkę przed weekendem.
Kategoria do 49 km
Dane wyjazdu:
69.03 km
20.00 km teren
03:52 h
17.85 km/h:
Maks. pr.:36.90 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Gdynia - Lębork
Niedziela, 20 marca 2011 · dodano: 20.03.2011 | Komentarze 5
Dziś wybraliśmy się na dawno już planowaną wycieczkę do Lęborka – miejscowości oddalonej od Gdyni o 55 km jazdy drogą krajową nr 6. My jednak wybraliśmy znacznie trudniejszą i zarazem bezpieczniejsza opcję – jazdę po wsiach położonych wzdłuż szóstki.Wycieczkę rozpoczęliśmy o godzinie 10. Krótkie przygotowanie do jazdy, ustalenie trasy i w trzyosobowej ekipie, 10 minut po 10 wyjechaliśmy z Gdyni. Pierwszy etap trasy to przejazd przez Rumię, Redę aż do Wejherowa. Za Wejherowem, aby uniknąć krajowej szóstki, uciekamy w las, aby dostać się do Zybertowa. Droga okazuje się nie tym, czego oczekiwaliśmy, jedzie się jednak przyjemnie.
Wiatr, którego nie było czuć w lesie, daje nam się we znaki przez resztę wycieczki. Tracimy przez to dużo sił. Do Luzina docieramy około godziny 12 20. Jest to połowa naszej wycieczki. Tam niezbędny był dłuższy postój na zregenerowanie sił na kolejny, 30 kilometrowy odcinek z silnym wiatrem wiejącym z zachodu.
Po odpoczynku ruszyliśmy w kierunku drogi krajowej nr 6. Tam około 2 kilometrów szerokiego, asfaltowego pobocza, jednak za wsią Strzebielino zmieniło się ono na żwirowe. W Bożympolu Wielkim zjechaliśmy z głównej drogi na alternatywną w stosunku do niej, zaplanowaną przez nas. Pierwsze kilometry asfaltowe, jednak później prawie 10 km polną drogą do wsi Łęczyce. Stamtąd dalej odcinkiem o podobnej nawierzchni i po kilkunastu minutach wjeżdżamy na ostatni, asfaltowy odcinek do samego Lęborka.
Jedziemy dosyć wolno, zmęczeni sześćdziesięcioma kilometrami wprost pod wiatr. Do celu dojeżdżamy przed godziną 15. W międyczasie pogoda zupełnie się zepsuła, słońce schowało się za chmurami i zrobiło się bardzo zimno. Chcąc wrócić do Gdyni o odpowiedniej godzinie postanowiliśmy pojechać pociągiem. Czekając na niego godzinę, siedzieliśmy w pobliskim barze. W końcu, około godziny 16 30 wjechał na peron.
Podsumowując, niestety nie udało się w pełni osiągnąć celu, gdyż przed wyjazdem powrót pociągiem nie wchodził w rachubę, dystans miał zostać pokonany w obie strony. Jednak wiatr zrobił swoje i musieliśmy się z tym pogodzić. Z przekroczeniem bariery 100 kilometrów w tym roku będziemy musieli więc poczekać jeszcze 7 dni, bo już za tydzień wyjazd do Żarnowca, Karwii i Władysławowa. Mamy nadzieję na lepszą pogodę.
#lat=54.53742&lng=18.08212&zoom=11&type=0
Kategoria od 50 do 99 km