Info
Mamy przejechane 25310.84 kilometrów w tym 846.55 w terenie.Na imię nam Kamil i Olaf. Postanowiliśmy założyć jeden blog, który będziemy prowadzić razem. Mamy 22 lata, jesteśmy studentami, mieszkamy w Gdyni, a jazdę na rowerze traktujemy jako hobby.
Preferujemy długie wycieczki i jazdę asfaltem, choć czasem wybierzemy się również w teren. Nasz aktualny rekord dystansu jednej wycieczki to 500km (w tym około 380km w ciągu doby). Dodatkowo zainteresowaliśmy się kilkudniowymi wyprawami z sakwami. Pierwszą taką podróż zrealizowaliśmy podczas majówki 2012 (celem był Berlin), następnie dojechaliśmy w 2013 roku do Wenecji, a w 2016 do Odessy :)
Zapraszamy do śledzenia naszych wpisów!
Więcej o nas.
Kategorie wycieczek
Rekordy dystansu
1. Bydgoszcz, Toruń (3-4.9.11)
500km
2. Poznań (23.8.11)
351km
3. Grudziądz (13.6.11)
340km
4. Elbląg, granica PL-RU (4.6.11)
321km
5. Chojnice (5.7.11)
312km
6. Słupsk, Ustka (21.5.11)
304km
7. Olsztyn, Lubawa (27.6.11)
280km
8. Kwidzyn (22.4.12)
260km
9. Piła (->Berlin) (29.4.12)
238km
10. Bytów (5.5.11)
227km
Kontakt
Licznik odwiedzin
Archiwum bloga
- 2017, Październik1 - 0
- 2017, Sierpień25 - 20
- 2016, Wrzesień4 - 0
- 2016, Sierpień16 - 18
- 2015, Sierpień9 - 1
- 2015, Czerwiec4 - 0
- 2015, Maj6 - 2
- 2015, Kwiecień2 - 2
- 2015, Marzec1 - 0
- 2015, Luty4 - 0
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Listopad3 - 0
- 2014, Październik2 - 4
- 2014, Czerwiec4 - 5
- 2014, Marzec1 - 1
- 2014, Luty2 - 1
- 2013, Grudzień1 - 1
- 2013, Październik2 - 2
- 2013, Wrzesień1 - 1
- 2013, Sierpień1 - 1
- 2013, Lipiec1 - 9
- 2013, Czerwiec24 - 55
- 2013, Maj13 - 40
- 2013, Kwiecień8 - 26
- 2013, Marzec7 - 29
- 2013, Luty8 - 21
- 2013, Styczeń10 - 31
- 2012, Grudzień6 - 35
- 2012, Listopad11 - 35
- 2012, Październik5 - 14
- 2012, Wrzesień4 - 12
- 2012, Sierpień5 - 10
- 2012, Lipiec6 - 16
- 2012, Czerwiec13 - 13
- 2012, Maj6 - 32
- 2012, Kwiecień12 - 37
- 2012, Marzec16 - 50
- 2012, Luty8 - 17
- 2012, Styczeń4 - 21
- 2011, Grudzień2 - 11
- 2011, Listopad1 - 9
- 2011, Październik1 - 3
- 2011, Wrzesień4 - 30
- 2011, Sierpień10 - 32
- 2011, Lipiec9 - 34
- 2011, Czerwiec11 - 44
- 2011, Maj11 - 39
- 2011, Kwiecień10 - 32
- 2011, Marzec7 - 20
- 2011, Luty1 - 0
- 2010, Październik1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
od 50 do 99 km
Dystans całkowity: | 2390.47 km (w terenie 308.00 km; 12.88%) |
Czas w ruchu: | 111:29 |
Średnia prędkość: | 20.74 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.84 km/h |
Liczba aktywności: | 36 |
Średnio na aktywność: | 66.40 km i 3h 11m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
59.72 km
0.00 km teren
02:35 h
23.12 km/h:
Maks. pr.:45.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Z Przemkiem
Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 · dodano: 15.08.2011 | Komentarze 2
Przemek kupił już nową kierownicę :)60km po okolicy. Trasa: Koleczkowo-Kielno-Bojano-Koleczkowo-Bieszkowice-Nowy Dwór Wejherowski-Zbychowo-Reda-Rumia-Dębogórze-Kosakowo-Gdynia
Kategoria od 50 do 99 km
Dane wyjazdu:
77.11 km
0.00 km teren
03:19 h
23.25 km/h:
Maks. pr.:43.40 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Gołubie - dzień 2 - Gołuń, Wdzydze Kiszewskie
Środa, 27 lipca 2011 · dodano: 31.07.2011 | Komentarze 1
Drugi dzień i zarazem ostatni spędzony na działce w Gołubiu przywitał nas niepewną pogodą. Oprócz czekania na bardziej sprzyjająca pogodę, Olaf ma problemy z żołądkiem, więc Kamil i Przemek wsiadają na rowery i jadą do apteki. Kiedy pogoda się poprawiła a żołądek przestał męczyć Olafa, w końcu chwilę po godzinie 14 udało się nam wyjechać.Nie mieliśmy ochoty przebijać się drogami polnymi z Gołubia do Kościerzyny, więc wybraliśmy jazdę krajową 20, do której jednak najpierw było trzeba dojechać. Jedziemy więc asfaltem do Sikorzyna, później skręcamy w polną drogę,
która miała doprowadzić nas do Kalisk Kościerskich na DK 20. Tam jezdnia w bardzo dobrym stanie, ruch dość niewielki. Po 6 kilometrach jazdy krajówką wjeżdżamy do Kościerzyny, tam skręcamy na wojewódzką 214 w kierunku Zblewa, kawałek dalej zjeżdżamy na Juszki, gdzie jechaliśmy dzień wczesniej. Naszym celem są Wdzydze Kiszewskie, bardzo malownicza, kaszubska wieś turystyczna.
Bardzo nietypowo położona apteka w Gołubiu.
Dalej jedziemy już szlakiem roweromym przez las prowadzącym do Gołunia. Jedziemy tam około 10 kilometrów, po czym w Gołuniu wyjeżdżamy na asfalt prowadzący do Wdzydz Kiszewskich. Jazda leśnymi szlakami była bardzo przyjemna, musimy tam jeszcze kiedyś pojeździć - szlaków było tam mnóstwo.
Leśny szlak rowerowy prowadzący do Gołunia.
Też fajnie :)
We Wdzydzach zatrzymujemy się na 'obiad' przy cukiernio-piekarni. Drożdżówki robione na miejscu i podawane jeszcze ciepłe były przepyszne, każdy z nas zjadł minimum dwie. Siedzimy na ławce około pół godziny, po czym udajemy się na wieżę widokową położoną nieopodal styku jezior Gołuń i Jelenie. Rozciąga się z niej widok na pobliskie miejscowości i kilka Jezior Wdzydzkich.
A to właśnie ta cukiernia. Polecamy! :)
Muzeum etnograficzne we Wdzydzach.
Wiatrak należący do wdzydzkiego skansenu.
Jedna z wielu przystani jachtowych we Wdzydzach.
Wieża widokowa na styku jezior Gołuń i Jelenie.
Widok na jezioro Radolne.
A to już inna strona wieży widokowej i jezioro Jelenie.
Tutaj z kolei widok na jezioro Wdzydze.
Drogę powrotną planujemy asfaltem prosto do Kościerzyny. Odechciało nam się jazdy lasem - pogoda się popsuła i lekko zaczął padać deszcz. W Kościerzynie na jednym z przejść dla pieszych omal nie dochodzi do sporej stłuczki. Kierowca jednego z samochodów chcących wyjechać na główną drogę wjeżdża na przejście wymuszając pierwszeństwo, mimo że wcześniej spojrzał w naszą stronę i widział nas gdy nadjeżdżaliśmy. Pierwszy jedzie Przemek i po długiej drodze hamowania na śliskim asfalcie staje bokiem do auta odbijając się od drzwi od strony kierowcy. Kierowca natomiast ma minę, jakbyśmy to my mieli winę w całym tym zajściu. Tymczasem, według przepisów, na przejściu, przez które prowadzi ścieżka rowerowa to my mamy pierwszeństwo. Gdyby nie to, że Przemkowi udało się obrócić rower i uderzyć w drzwi samochodu, mogłoby być naprawdę niebezpiecznie.
Droga powrotna z Wdzydz do Kościerzyny. Odcinek Wdzydze - Skoczkowo.
Wracamy tak samo - krajową 20 oraz polnymi drogami z powrotem do Gołubia. Mieliśmy ograniczenie ze względu na czas, więc już o 18 30 musieliśmy być w domku. Przed 20 odjeżdżał pociąg do Gdyni. Pakujemy się więc, sprzątamy domek i jedziemy do Gdyni. Wysiadamy w Gdyni Głównej i rowerami wracamy do domu.
Koniec naszego dwudniowego pobytu na Kaszubach.
Tereny wokół Jezior Wdzydzkich są bardzo atrakcyjne z punktu widzenia rowerzysty, więc prawdopodobnie jeszcze w sierpniu znajdziemy czas by pokręcić się po tamtej okolicy. Cały, dwudniowy wyjazd udany, być może również damy radę powtórzyć wypad do Gołubia. Podsumowując cały miesiąc, wypadło nienajlepiej - 887 kilometrów (Olaf o około 400 więcej - między innymi jechał do rodziny do Lubawy). Tylko jeden długi wyjazd, na nic innego nie pozwoliła pogoda, która była FATALNA. 9 Wycieczek podczas całego miesiąca też nie zachwyca biorąc pod uwagę, że
mamy wakacje. Miejmy nadzieję, że sierpień przyniesie lepszą pogodę by wykorzystać w pełni ostatni miesiąc lata. Razem jeździć zaczniemy jednak dopiero po 10 sierpnia, gdy Kamil wróci z Tatr.
.
Kategoria od 50 do 99 km
Dane wyjazdu:
81.89 km
27.00 km teren
03:32 h
23.18 km/h:
Maks. pr.:50.30 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Gołubie - dzień 1 - Szymbark, Będomin, Stawiska
Wtorek, 26 lipca 2011 · dodano: 27.07.2011 | Komentarze 8
Niedawno Przemek zaproponował nam wyjazd do Gołubia, gdzie znajduje się jego działka. Była to świetna okazja na pojeżdżenie rowerem po mało znanych nam terenach, lub drogach nigdy wcześniej przez nas nie uczęszczanych. Nie zastanawiając się, umówiliśmy się na pasujący nam termin i wsiedliśmy z rowerami do pociągu. Spotkaliśmy się na dworcu w Gdyni Chyloni po godzinie 9 i dostaliśmy się do Gdyni Głównej skąd kursują nowoczesne pociągi, tzw. "szyno-busy". Jadą one do Kościerzyny i po drodze zatrzymują się właśnie w Gołubiu.Kilka minut po godzinie 11 wysiadamy na stacji w Gołubiu i kierujemy się w stronę działki, kupując po drodze zapas jedzenia na dwa dni. Po wypakowaniu się, bez marnowania czasu, wsiadamy na rowery i jedziemy do Szymbarku, kaszubskiej miejscowości znanej przede wszystkim z "domku do góry nogami". Byliśmy tam na początku kwietnia podczas wycieczki do Kościerzyny, ale wtedy nie wchodziliśmy na teren atrakcji turystycznych Szymbarku, ponieważ było jeszcze przed sezonem.
Kupujemy bilety i wchodzimy we dwójkę (bez Przemka, który był tu jakiś czas temu) na spory teren, na który składa się kilka atrakcji. Główną z nich jest właśnie domek stojący na dachu, odwrócony do góry nogami. Już z daleka widać ogromną kolejkę... żałujemy, że kupiliśmy bilety. Ustawiamy się jednak w kolejce i czekamy 2 godziny...
2 godziny stania w kolejce aby zobaczyć najbardziej znaną atrakcję turystyczna Kaszub.
Podczas oczekiwania na wejście do środka widzieliśmy bardzo podekscytowanych ludzi wychodzących z domku i zachowujących się jakby coś sobie wcześniej wypili :D Myślimy sobie, że przesadzają, jednak po wejściu do środka rzeczywiście błędnik zaczyna szaleć. Kołysze na boki, kręci się w głowie i ma się bardzo dziwne uczucie, niemożliwe do opisania :) Nie bez powodu przed wejściem wisi tabliczka informująca, że osoby z zaburzeniami błędnika wchodzą na własną odpowiedzialność.
Wnętrze domku - górne piętro. To na suficie to parkiet :)
Telewizję w ten sposób z pewnością musi się ciekawie oglądać.
Po wyjściu z domku szybko obchodzimy resztę atrakcji. Śpieszymy się, Przemek pewnie zasnął czekając na nas przed wejściem :D
Są i zwierzątka.
Lokomotywa, która ciągnęła kiedyś zesłańców do Łagrów rosyjskich na Syberię. Miejsce to ma bardzo ciekawą historię związaną z tymi wydarzeniami.
Swojski, kaszubski klimacik.
Po wyjeździe z Szymbarku przecinamy krajową 20 i jedziemy przez Piotrowo, Grabowo Kościerskie, Śledziową Hutę, Puc i Zielenin aby dotrzeć do Będomina i znajdującego się w nim Muzeum Hymnu Narodowego. Niestety muzeum zostaje zamknięte tuż po naszym przyjeździe. Może innym razem poznamy historię naszego hymnu... ale przynajmniej skorzystaliśmy z toalety!
Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie z zewnątrz.
Pomnik Józefa Wybickiego - twórcy Mazurka Dąbrowskiego.
Po wyjeździe z Będomina, naszym kolejnym celem są Stawiska i znajdujący się tam ośrodek wypoczynkowo-szkoleniowy, w którym wszyscy trzej byliśmy na wycieczce klasowej w 3 klasie gimnazjum. Po przejechaniu sporego odcinka polnej drogi docieramy w końcu na miejsce. Nic się tu nie zmieniło, z ośrodka nadal korzystają różne wycieczki. Kiedy przyjechaliśmy, dzieci z kolonii akurat jadły kolację w stołówce :)
Po drodze do Stawisk mijamy żwirownię.
A to właśnie ten ośrodek. Cisza, spokój - podobało nam się na wycieczce rok temu.
Powoli czujemy głód, więc postanawiamy, że w Kościerzynie coś przekąsimy. Mijamy miejscowość Juszki, następnie wjeżdżamy na bardzo fajny asfalcik na leśnym odcinku z Juszek do drogi wojewódzkiej nr 214 i po chwili jesteśmy już w Kościerzynie. Jest już dosyć późno - godzina 19. Wszystkie bary pozamykane. Posiedzieliśmy chwilę na rynku i postanowiliśmy, że kupimy coś w sklepie i samy sobie przygotujemy. Wjeżdżamy więc na polną drogę z Kościerzyny do Sikorzyna aby potem zjechać do Gołubia. Kupujemy parówki i krokiety, gotujemy i smażymy i najedzeni odpoczywamy chwilę. Włączyliśmy radio Kaszebe i zrobiło się naprawdę klimatycznie :D
Rynek kościerski.
Po odpoczynku, parę minut przed godziną 22 pojechaliśmy jeszcze do centrum Gołubia aby zdążyć przed zamknięciem sklepu zrobić ostatnie zakupy. Następnie przejeżdżamy wzdłuż jeziora Dąbrowskiego i kierujemy się do ośrodka wczasowego. Jest tam niezabezpieczona sieć Wi-fi a tak się składało, że każdy z nas miał potrzebę chociaż na chwilę skorzystać z internetu. Po 20 minutach wygania nas właściciel ośrodka, lecz zasięg jest dość dobry i korzystamy jeszcze chwilę z połączenia internetowego. Włączamy lampki i w kompletnej ciemności zjeżdżamy z powrotem do centrum Gołubia a potem na działkę.
Nocne szwędanie się po Gołubiu.
Wycieczka jak najbardziej udana, sporo jeździliśmy po drogach polnych, natomiast mniej niż zwykle po asfalcie. Pogoda była taka sobie. Od czasu do czasu słońce przebijało się przez chmury, trochę kropiło, ale mogło być gorzej.
.
Kategoria od 50 do 99 km
Dane wyjazdu:
66.75 km
11.00 km teren
02:50 h
23.56 km/h:
Maks. pr.:51.30 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Poprawy kondycji ciąg dalszy
Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 18.07.2011 | Komentarze 4
Ostatnio pisaliśmy na blogu, że postaramy się jeździć częściej i robimy wszystko co w naszej mocy, żeby wrócić to dobrej formy, lecz pogoda nie pozwala na częstą jazdę, niestety...Do południa wiało tak mocno, że nawet nie myśleliśmy o wyjściu na rower, mimo, że słońce wręcz paliło. Jednak po południu wiatr trochę daje sobie spokój i można pokręcić.
Wyjeżdżamy około godziny 15. Najpierw standardowo do Koleczkowa, potem do Kielna, gdzie zjeżdżamy na drogę, która zaprowadzi nas do miejscowości Szemud. Zatrzymujemy się w pobliskim sklepie, uzupełniamy zapasy picia i wyruszamy dalej. Wiatr da się odczuć, jednak jedzie się dość komfortowo. Odcinek 12km drogą wojewódzką nr 224 z Szemudu za Sopieszyno pokonujemy ekspresowym tempem.
Po długim zjeździe w dół zmieniamy drogę wojewódzką na nr 218. Bardzo często korzystamy z tej właśnie drogi wojewódzkiej, jednak nigdy nie jechaliśmy na odcinku Sopieszyno - Nowy Dwór Wejherowski. Ten właśnie odcinek zapamiętamy jako strasznie męczący, długi podjazd. Po dojeździe do Nowego Dworu Wejherowskiego kierujemy się na dobrze znaną nam drogę do Zbychowa.
Ze Zbychowa do Gdyni przez Redę jechaliśmy już wiele razy. Teraz decydujemy się na zupełnie inny, nietypowy powrót do domu. Najpierw dojeżdżamy do Reszek. Po wyjeździe ze wsi, zaczyna się polna droga. Odcinek, którym powinniśmy jechać dalej, jest zamknięty - chyba został podmyty podczas ostatnich opadów. Jesteśmy więc zmuszeni na jazdę w zupełnie innym kierunku i potem objazdem przy pomocy nawigacji w telefonie wracamy na właściwą drogę.
Po chwili z radością witamy asfalt, którym dojeżdżamy do Gacyn. Byliśmy zdziwieni co robi taki ładny asfalcik w samym środku lasu. Wszystko się wyjaśnia, kiedy widzimy tabliczkę z napisem "Teren wojskowy, wstęp wzbroniony". Tuż za terenem wojskowym kończy się asfalt i wjeżdżamy do lasu. Znowu przydaje się nawigacja. Po kilku kilometrach w lesie, wyjeżdżamy na ulicę Marszewską i ostatnie 7km pokonujemy asfaltem do domu.
Asfalcik w kierunku terenu wojskowego.
Wycieczka udana, oprócz dobrze znanych nam terenów, poznaliśmy dziś zupełnie nowe. Poza tym, widać poprawę kondycji, co nas cieszy. Jeszcze trochę pojeździmy i będziemy znowu gotowi na długie dystanse.
.
Kategoria od 50 do 99 km
Dane wyjazdu:
63.10 km
0.00 km teren
02:31 h
25.07 km/h:
Maks. pr.:46.10 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Po okolicy
Czwartek, 14 lipca 2011 · dodano: 15.07.2011 | Komentarze 1
Dzisiejsza pogoda z góry skreślała wszelkie plany rowerowe, jednak po południu słońce wyszło zza chmur. Nie zastanawiając się długo, o godzinie 15:15 Olaf umawia się z Przemkiem. Na początku szybki przejazd drogą wojewódzką nr 100 od Rumii do Pierwoszyna i powrót do miasta. Wszystko zapowiadało burzę, chmury były coraz ciemniejsze i spadały pierwsze krople deszczu, lecz po jakimś czasie nieco się rozjaśniło. Po godzinie Kamil także może już wyjść i od 16:30 kręcimy już we trójkę.Gdy jesteśmy już w pełnym składzie, ruszamy w kierunku Koleczkowa, tam jedno kółko przez Kielno i Bojano i wracamy na drogę wojewódzką, którą jedziemy do Nowego Dworu Wejherowskiego. Odbijamy w kierunku Zbychowa, stamtąd już asfaltem przez las zjeżdżamy do Redy. Mieliśmy już wracać do domu, jednak zdecydowaliśmy się zrobić jeszcze kilka kilometrów. Zatem w Rumii ponownie wjeżdżamy na drogę nr 100, po pewnym czasie skręcamy w kierunku Kosakowa. Na bloga wstawiamy dystans zrobiony wspólnie.
Na jutro planujemy wycieczkę na kilka godzin, jednak wiatr urywa głowę. Wieje tak mocno, że ledwo da się jeździć.
.
Kategoria od 50 do 99 km
Dane wyjazdu:
66.88 km
56.00 km teren
03:15 h
20.58 km/h:
Maks. pr.:47.30 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Nasz pierwszy maraton - Skandia Lang Team Gdańsk 2011
Sobota, 18 czerwca 2011 · dodano: 18.06.2011 | Komentarze 5
Pogoda od rana kiepska – pełne zachmurzenie i dość zimno, dodatkowo chmury co chwilę wskazywały na deszcz. Początkowo planowaliśmy zajechać do Gdańska rowerami, jednak Olaf zaspał i z ponad półgodzinnym opóźnieniem byliśmy zmuszeni wsiąść do SKMki. Po wejściu do pociągu rowerzysta jadący z Wejherowa od razu pyta się nas, czy też jedziemy na maraton. Porozmawialiśmy chwilę, opowiedział nam o zeszłorocznej edycji, pytaliśmy się o blog na bikestatsach, niestety takowego nie posiada.Do pociągu wsiadało coraz więcej rowerzystów, na końcu zrobiło się bardzo tłoczno. Wysiadając w Oliwie pędzimy na miejsce startowe, docieramy około godziny 10.30. Trochę było zamieszania z przyznawaniem numerów, ale załatwiliśmy wszystko, przyczepiliśmy numery startowe do roweru, na plecy i podjechaliśmy pod przydzielony nam sektor. Zaraz po godzinie 11 ruszył wyścig Grand Fondo - 84 km czyli 3 okrążenia. 5 minut później wystartowała nasza grupa – Medio (54km – 2 okrążenia), kolejne 5 minut po nas wyścig Mini (26km). Wszystkie dystanse jednak nieco różniły się od oficjalnie podanych.
Pierwszy etap to około 5 kilometrów asfaltem. Jest bardzo ciasno dlatego nie ma możliwości rozpędzenia się. Później droga zamienia się w dość szeroką ścieżkę leśną. Niestety dalej jest ciasno, wszyscy wyprzedzają się jak tylko mogą. Po 10 kilometrach łatwego odcinka droga zaczyna się zwężać. Podjazdy są bardzo strome a przy takiej liczbie zawodników wystarczy jedna wywrotka by zatrzymać kilkudziesięciu rowerzystów z tyłu. Były też ostre zjazdy na których wystawały korzenie, więc ani pod ani z górki nie było łatwo. Wyścig ledwo się zaczął, a już widzieliśmy kolizję, mnóstwo kolarzy z poprzebijanymi dętkami oraz pozrywanymi łańcuchami.
Ustawienie w sektorach przed startem maratonu.
Znaleźliśmy już pierwsze zdjęcia z maratonu. My to ci dwaj na lewo (nr 1692 to Olaf, za nim Kamil).
Dodatkowe utrudnienia na trasie to 2 przewrócone drzewa, przejazd przez rzeczkę, kilkunastometrowy, bardzo błotnisty podjazd (błoto towarzyszyło przez prawie cały wyścig, głównie na drugim okrążeniu) a także sporo ostrych zakrętów, gałęzi wystających na drodze i wiele innych. Obaj dojechaliśmy do mety bez problemów technicznych także naprawdę mieliśmy szczęście, że nic po drodze naszym rowerom się nie stało. Nasze wyniki:
Olaf: 2:44:07 – 141 miejsce na 274 startujących (10 miejsce w kategorii wiekowej)
Kamil: 2:51:07 – 160 miejsce na 274 startujących (11 miejsce w kategorii wiekowej)
Efekt prawie 3godzinnej jazdy po błotnistym terenie.
Po zakończeniu jazdy, oglądamy dekorację. Akurat zaczęli wręczać nagrody na dystansie Mini. Chwile stoimy, potem objeżdżamy miasteczko zawodów, odbieramy gadżety Skandii, które były przygotowane dla każdego uczestnika i ustawiamy się w długiej kolejce do mycia rowerów. Kierując się do myjki, słyszymy listę szczęśliwych numerków, które wygrały dodatkowe nagrody. Kamil miał farta, jego numerek znalazł się w gronie szczęśliwców i wygrał koszulkę kolarską Skandii.
Dekoracja najlepszych zawodników na dystansie Mini.
W naszym wyścigu (Medio) do mety dojechało 242 zawodników, 31 zawodników nie zostało sklasyfikowanych. Tylko jeden zawodnik został zdyskwalifikowany z powodu skrócenia trasy. Przed godziną 17 opuszczamy miasteczko maratonu kierując się na peron. Jesteśmy bardzo brudni, buty mamy przemoknięte więc nie mamy chęci na powrót rowerami.
Nasze rowery z numerami startowymi oczekujące na umycie.
Ogólnie bardzo nam się podobało, wyniki jak na debiut nie są jakieś koszmarnie złe, zwłaszcza, że na co dzień mało jeździmy po terenie. Impreza na tyle nam się spodobała, że prawdopodobnie w październiku pojedziemy na ostatnią edycję tegorocznego cyklu Skandii - do Kwidzyna. Frekwencja w Gdańsku okazała się rekordowa. Na linii startu ogółem stanęło ponad 1200 uczestników. Trzeba przyznać, że liczba robi wrażenie.
POZDRO DLA WSZYSTKICH, KTÓRZY WALCZYLI DZIŚ NA TRASIE!
.
Kategoria od 50 do 99 km
Dane wyjazdu:
69.82 km
10.00 km teren
03:01 h
23.14 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Objazd Skandii maratonu - po Gdańskiej części Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego
Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 12.06.2011 | Komentarze 4
W ten dzień zamierzaliśmy pokonać kolejny, długi dystans. Niestety wiatr rozwiał nasze plany czterema stopniami w skali beuforta :). Nie wiemy jak sytuacja wyglądała w innych części Polski, ale na wybrzeżu mocno piździło.Szybko wpadamy na pomysł, by objechać trasę Skandii, maratonu w którym będziemy brać udział za tydzień - będzie to nasz debiut w jakimkolwiek maratonie.
Ruszamy przed godziną 12 w kierunku Koleczkowa. Tam odbijamy na wojewódzką 218 w kierunku Gdańska. Mijamy Chwaszczyno, przejeżdżamy nad Obwodnicą Trójmiasta, zjeżdżamy ulicą Spacerową w dół i jesteśmy na miejscu. Początkowo mamy trudności z odnalezieniem miejsca startu maratonu, jednak po kilku minutach, przy pomocy mapy w telefonie znajdujemy właściwą ulicę.
Pierwszy odcinek to asfalt, następnie typowo dla Skandii - leśna droga. Dość często stawaliśmy w miejscu by przy pomocy mapy znaleźć odpowiedni kurs, jednak później całkowicie się zgubiliśmy i wyjechaliśmy na miasto. Odpuściliśmy sobie dalszy objazd trasy i chwilę powłóczyliśmy się po Gdańsku. Jedno okrążenie maratonu ma 28 km. Udało nam się z niego objechać jedynie około 8 km.
Tym razem wracamy Trójmiastem i około godziny 15 kończymy wypad. Całą drogę towarzyszył nam wiatr. Był naprawdę bardzo silny i zrezygnowanie z dłuższej trasy było dobrą decyzją. Na szczęście w prognozach pogody na poniedziałek wiatr ma być niewielki więc jest okazja by nadrobić sobotę. Teoretycznie nie jest to dzień wolny, ale taki wypad jest zdecydowanie ważniejszy od szkoły ;) Tym bardziej, że oceny są już wystawione i nic nie robimy na lekcjach. Zostało już tylko ostatecznie przygotowanie rowerów, pakowanie i ruszamy już za 7 godzin - o północy. Jeśli powiedzie się nam, kolejna wyprawa (pod koniec czerwca) bez wątpienia będzie już uderzeniem w 400 kilometrów. A tymczasem idziemy spać - niedługo wyjazd :)
.
Kategoria od 50 do 99 km
Dane wyjazdu:
52.83 km
0.00 km teren
02:27 h
21.56 km/h:
Maks. pr.:39.30 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Ostatnie przygotowania przed weekendem
Czwartek, 19 maja 2011 · dodano: 19.05.2011 | Komentarze 2
Dziś po szkole znaleźliśmy trochę wolnego czasu. Zamierzaliśmy pojechać na traskę około 50 km i ten zamiar zrealizowaliśmy. Pogoda nareszcie dopisała - słońce ostro dawało, lecz nie było parno. Wiaterek znad morza robi swoje. Gdyby wiał trochę delikatniej, można by powiedzieć, że pogoda była idealna.Około godziny 17.30 umawiamy się w jednym miejscu i jedziemy do salonu rowerowego Żuchliński (przypominamy: największy salon rowerowy w Polsce :)). Olaf kupuje torbę trójkątną na ramę i wracamy z powrotem. Podjeżdżamy pod blok Przemka i zabieramy go na traskę. Wyjeżdżamy więc dopiero około godziny 18.
Dostajemy się asfaltem do Kosakowa i przed Pierwoszynem skręcamy na Dębogórze. Potem zjeżdżamy na polną drogę za Dębogórzem i po kilku kilometrach jazdy lasem wyjeżdżamy na wojewódzką 100. Jedziemy nią kawałek i po chwili się rozdzielamy. Przemek musi już wracać do domu, więc jedzie dalej wojewódzką a my skręcamy w polną drogę żeby po kilkunastu kilometrach jazdy raz piaskiem, raz płytami asfaltowymi, dojechać do Osłonina. Stamtąd już tylko 3 km do Rzucewa, więc ciśniemy bez zatrzymywania się.
Około 19.30 dojeżdżamy do celu. Pierwsze czego szukamy to sklep. Każdy kupuje butelkę picia i drożdżówkę, robimy fotkę pałacu Jana III Sobieskiego i zjeżdżamy na molo tuż pod pałacem. Tam siedzimy około pół godziny.
Słońce zachodzi i robi się chłodnawo, więc wyruszamy w drogę powrotną. Jedziemy identycznie, jednak w pewnym momencie zagadujemy się i nie skręcamy tam, gdzie powinniśmy. Pytamy się biegnącego gościa, gdzie prowadzi ta droga. W odpowiedzi słyszymy "Rewa". No dobra, w sumie możemy jechać do Rewy. Świetnie znamy tamtejsze drogi. Po drodze mijają nas wywrotki. Po chwili widzimy, że usypują piasek na drogę, żeby ją utwardzić. Przebijamy się przez usypane górki z piasku, dojeżdżamy do Rewy i do domu wracamy już asfaltem.
Wycieczka jak najbardziej udana. Pogoda bardzo dobra, jednak 1,5 godziny po powrocie do domu, zaczęło ostro padać. Sprawdziliśmy więc zaufaną prognozę pogody dla zatoki puckiej i... kiepsko. Planowaliśmy długi dystans w sobotę. Według prognozy, ma jednak mocno padać właśnie w sobotę, a niedziela podobno sucha. Będziemy chyba zmuszeni przełożyć naszą wycieczkę na niedzielę. Jutro podejmiemy decyzję. Po powrocie umyliśmy rowery, jutro posmarujemy łańcuchy i będziemy obserwować zmiany w prognozie.
.
Kategoria od 50 do 99 km
Dane wyjazdu:
62.11 km
24.00 km teren
03:19 h
18.73 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Rowerowy początek majówki
Sobota, 30 kwietnia 2011 · dodano: 30.04.2011 | Komentarze 2
Dzisiejszy dzień był jednym z ostatnich ciepłych dni przed nadchodzącymi zmianami w pogodzie. Już teraz siła wiatru znacznie się zwiększyła, dlatego nasze plany wyglądały jednoznacznie – las.Dobieramy Michała i około godziny 14.45 ruszamy w 3osobowej ekipie. Pierwszy etap to podjazd na bardzo piaszczystej drodze. Potem wjeżdżamy na chwilę na ulicę Marszewską i znów wjeżdżamy w las, nie do końca wiedząc gdzie wyjedziemy. Po chwili stan nawierzchni bardzo się pogorszył i jechaliśmy po porozrzucanych wszędzie gałęziach. Nie był to ani szlak, ani nawet droga - po prostu środek lasu.
Chwilę później omal całą trójką nie wpadliśmy do przydrożnego rowu.
Tutaj jedziemy jeszcze dość dobrą drogą, później przedzieramy się przez wspomnianą dżunglę :)
Wyjeżdżamy na Wiczlinie, stamtąd asfaltem na Dąbrową. Początkowo Michał chciał jechać na górę Donas, jednak nie zostało mu wiele czasu więc musieliśmy się cofnąć. Tak więc wzdłuż obwodnicy wracamy na Pustki i stamtąd jedziemy już w 2 osoby. Kierujemy się lasem do Rumi, a stamtąd podjazdem do Łężyc, gdzie wcześniej jeszcze nigdy nie jechaliśmy. Po chwili znów wyjeżdżamy na ulicę Marszewską, lecz tym razem jedziemy nią do samego Koleczkowa.
Początkowo mieliśmy zamiary zrobić kółko 'Koleczkowo-Kielno-Bojano-Koleczkowo' jednak w Bojanie decydujemy się na objazd stromej serpentyny i podobnie jak z powrotu z Kościerzyny, najpierw polną a późnej leśną drogą omijamy kawałek stromego asfaltowego podjazdu.
Został nam już tylko zjazd w dół więc nadrabiamy na tym odcinku średnią z całego dnia. Ogólnie wypad udany, jednak pogoda, która znacznie się zepsuje w najbliższych dniach (chodzi głównie o silny wiatr), prawdopodobnie zniszczy nam plany rowerowe na całą majówkę. Zamiast trzech, wykonamy tylko jedną dwustukilometrową trasę, ewentualnie na sam koniec zaliczymy drugą jeśli cokolwiek się poprawi. Dzisiejszą wycieczką kończymy kwiecień z nieco ponad 900 kilometrami. Jesteśmy więc zadowoleni z wyniku i liczymy na jeszcze więcej w zbliżającym się maju.
.
Kategoria od 50 do 99 km
Dane wyjazdu:
51.54 km
2.00 km teren
02:21 h
21.93 km/h:
Maks. pr.:41.40 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Przedświąteczny trening
Piątek, 22 kwietnia 2011 · dodano: 22.04.2011 | Komentarze 0
Korzystając z bardzo dobrej pogody i wolnego czasu, wybraliśmy się dziś na trening. O 12 40 wyjechaliśmy z Gdyni. Pierwszy etap tradycyjnie do Koleczkowa, stamtąd tym razem do Kamienia. Odcinek z Koleczkowa do Kamienia to ostry podjazd, co stanowiło dla nas dobry trening.Potem do wsi Szemud, gdzie skręcamy na drogę wojewódzką 224. Jedziemy nią około 15 kilometrów i dość szybko wyjeżdżamy w Wejherowie. Mimo wiatru na niektórych odcinkach, jechało nam się bardzo dobrze. W chwili wjazdu do Wejherowa licznik wskazywał średnią na poziomie 22,75 km/h. Po wizycie w sklepie ruszamy miastem z powrotem do Gdyni, jednak tym razem wiatr nie popuścił i przez około 5 km zatrzymywał nas w miejscu. Później wiał dalej, lecz znacznie słabiej ale i tak udało mu się popsuć naszą śrenią.
Od jutra 3 dniowa przerwa świąteczna i miejmy nadzieję, że już we wtorek zaliczymy kolejną dwusetkę. Dzisiejszy trening traktujemy jako przygotowanie właśnie do wtorku.
.
Kategoria od 50 do 99 km