Info

Na imię nam Kamil i Olaf. Postanowiliśmy założyć jeden blog, który będziemy prowadzić razem. Mamy 22 lata, jesteśmy studentami, mieszkamy w Gdyni, a jazdę na rowerze traktujemy jako hobby.
Preferujemy długie wycieczki i jazdę asfaltem, choć czasem wybierzemy się również w teren. Nasz aktualny rekord dystansu jednej wycieczki to 500km (w tym około 380km w ciągu doby). Dodatkowo zainteresowaliśmy się kilkudniowymi wyprawami z sakwami. Pierwszą taką podróż zrealizowaliśmy podczas majówki 2012 (celem był Berlin), następnie dojechaliśmy w 2013 roku do Wenecji, a w 2016 do Odessy :)
Zapraszamy do śledzenia naszych wpisów!
Więcej o nas.







Kategorie wycieczek
Rekordy dystansu
1. Bydgoszcz, Toruń (3-4.9.11)
500km
2. Poznań (23.8.11)
351km
3. Grudziądz (13.6.11)
340km
4. Elbląg, granica PL-RU (4.6.11)
321km
5. Chojnice (5.7.11)
312km
6. Słupsk, Ustka (21.5.11)
304km
7. Olsztyn, Lubawa (27.6.11)
280km
8. Kwidzyn (22.4.12)
260km
9. Piła (->Berlin) (29.4.12)
238km
10. Bytów (5.5.11)
227km
Kontakt
Licznik odwiedzin
Archiwum bloga
- 2017, Październik1 - 0
- 2017, Sierpień25 - 20
- 2016, Wrzesień4 - 0
- 2016, Sierpień16 - 18
- 2015, Sierpień9 - 1
- 2015, Czerwiec4 - 0
- 2015, Maj6 - 2
- 2015, Kwiecień2 - 2
- 2015, Marzec1 - 0
- 2015, Luty4 - 0
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Listopad3 - 0
- 2014, Październik2 - 4
- 2014, Czerwiec4 - 5
- 2014, Marzec1 - 1
- 2014, Luty2 - 1
- 2013, Grudzień1 - 1
- 2013, Październik2 - 2
- 2013, Wrzesień1 - 1
- 2013, Sierpień1 - 1
- 2013, Lipiec1 - 9
- 2013, Czerwiec24 - 55
- 2013, Maj13 - 40
- 2013, Kwiecień8 - 26
- 2013, Marzec7 - 29
- 2013, Luty8 - 21
- 2013, Styczeń10 - 31
- 2012, Grudzień6 - 35
- 2012, Listopad11 - 35
- 2012, Październik5 - 14
- 2012, Wrzesień4 - 12
- 2012, Sierpień5 - 10
- 2012, Lipiec6 - 16
- 2012, Czerwiec13 - 13
- 2012, Maj6 - 32
- 2012, Kwiecień12 - 37
- 2012, Marzec16 - 50
- 2012, Luty8 - 17
- 2012, Styczeń4 - 21
- 2011, Grudzień2 - 11
- 2011, Listopad1 - 9
- 2011, Październik1 - 3
- 2011, Wrzesień4 - 30
- 2011, Sierpień10 - 32
- 2011, Lipiec9 - 34
- 2011, Czerwiec11 - 44
- 2011, Maj11 - 39
- 2011, Kwiecień10 - 32
- 2011, Marzec7 - 20
- 2011, Luty1 - 0
- 2010, Październik1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
od 100 do 149 km
Dystans całkowity: | 4850.56 km (w terenie 98.50 km; 2.03%) |
Czas w ruchu: | 217:52 |
Średnia prędkość: | 21.09 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.41 km/h |
Liczba aktywności: | 40 |
Średnio na aktywność: | 121.26 km i 5h 44m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
137.90 km
0.00 km teren
06:18 h
21.89 km/h:
Maks. pr.:48.60 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Szlakiem Martwej Wisły - Westerplatte i wyspa Sobieszewska
Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 3
Wiosna zawitała już chyba na dobre. Ta długa zima niestety opóźniła właściwy początek sezonu bo o tej porze chcieliśmy jeździć już dalej (tak też robiliśmy w dwóch poprzednich sezonach). Dzisiaj wycieczka zaplanowana w większości po Gdańsku i jego okolicach. Dzień miał być słoneczny, niestety od rana nad niebem wiszą chmury i nie zanosi się na szybkie rozpogodzenie. Trochę nas prognozy pogody zawiodły...Chwilę po spotkaniu mamy niesamowity ubaw z L'ki, która wjeżdża na skrzyżowanie z impetem ledwo zatrzymując się na STOPie z piskiem opon :D Stoimy tak jeszcze 10 minut i rozmawiamy, kiedy ta sama L'ka znowu hamuje na tym samym znaku z jeszcze większym piskiem. Niektórym jazda autem nie jest pisana najwyraźniej :D Na początku wyjeżdżamy poza miasto by ominąć Gdynię i Sopot. Z wiaterkiem w plecy jedziemy na gdańską Osowę przez okoliczne wsie. Przejeżdżamy przez obwodnicę i zjeżdżamy ul. Spacerową do miasta. Po drodze przejeżdżaliśmy jeszcze obok parku oliwskiego tak więc na chwilę tam zaglądamy. Dalej jedziemy gdańskimi dzielnicami w kierunku centrum. Wokół głównej drogi w górę wzbiło się kilka budynków ze szkła np. Olivia Business Centre, które wygląda naprawdę okazale. Przebijając się na wschodnią stronę miasta, przejeżdżamy przez starówkę a więc zatrzymujemy się na kilka zdjęć.

Boćki w końcu mają trochę cieplej!© gdynia94

W drodze do Gdańska przecinamy obwodnice trójmiejską© gdynia94

Pałac Cystersów w gdańskim Parku Oliwskim© gdynia94

W drodze na gdańską starówkę© gdynia94

Gdański Neptun w pełnej okazałości© gdynia94

W tym budynku kiedyś było chyba Amber Gold. Teraz wepchała się Biedronka :D© gdynia94
W dalszej części wkraczamy na nieciekawą stronę Gdańska - najpierw przez Most Siennicki dostajemy się na Stogi a potem kierujemy się na Westerplatte. Trwają liczne przebudowy, więc dość długo nie możemy znaleźć odpowiedniej drogi, ale panowie ochroniarze z jakiegoś portowego terenu nam pomagają i po chwili jedziemy już prosto w kierunku Westerplatte. Z nabrzeża na Westerplatte widać Sopot i Gdynię a szczególnie Sea Towers wzbijające się wysoko ponad inne zabudowania. Zajechaliśmy jeszcze pod pomnik gdzie urządziliśmy sobie chwilową przerwę.

W drodze na Westerplatte gubimy się i wyjeżdżamy na modernizowaną trasę Sucharskiego, gdzie budują tunel :D© gdynia94

Jeden z dzisiejszych celów osiągnięty - Westerplatte© gdynia94

Przed Westerplatte wybudowano bulwar nadmorski, z którego dostrzegliśmy nawet gdyńskie Sea Towers. Na zdjęciu jednak inny kierunek.© gdynia94

Zrujnowane koszary na terenie Westerplatte© gdynia94

Obowiązkowe zdjęcie pomnika obrońców Westerplatte© gdynia94

Panorama widoku spod pomnika© gdynia94

Na zbliżeniu widać stadion PGE Arena© gdynia94

Nigdy więcej wojny! Święte słowa.© gdynia94

Z powrotem chcieliśmy przejechać mostem wantowym im. Jana Pawała II by szybko wyjechać na starą siódemkę. Most ten zresztą krótko mówiąc wyróżnia się wśród pozostałych mostów i fajnie było się nim przejechać. Ruch był dziś niewielki więc pomimo zakazu dla rowerów ruszyliśmy przed siebie. Trochę na tej całej Trasie Sucharskiego się pogubiliśmy nie mogąc znaleźć odpowiedniego zjazdu, ale ostatecznie się udało i byliśmy w drodze do Sobieszewa. Tam chwila oczekiwania na prom, gdyż most jest aktualnie remontowany. Trąbili o tym nawet dzisiaj w ogólnopolskich wiadomościach. Sobieszewo na ustach wszystkich Polaków :O !

Z Westerplatte wracamy przez most wantowy im. Jana Pawła II. Obowiązuje tam zakaz dla rowerów ale nie chciało nam się nadrabiać kilometrów.© gdynia94

Przeprawa promowa do Sobieszewa. Most w budowie.© gdynia94
W planach mamy objechanie całej wyspy sobieszewskiej więc szybko udajemy się do Świbna. Zajeżdżamy na chwilę nad Wisłę (a konkretniej jej przekop), która w okresie roztopów dość mocno przybrała i nawet jej nurt był nadzwyczajnie szybki, dlatego też pewnie tamtejszy prom nie kursuje. Nagle dosłownie w ciągu minuty chmury znikają, słońce wychodzi i do końca wycieczki cieszymy się już świetną pogodą. Następnie ruszamy do Przegaliny i po chwili przerwy nad śluzą jedziemy dziurawą i wąską ale ciekawą drogą biegnącą nad samym brzegiem Martwej Wisły.

W tym miejscu normalnie kursuje prom do Świbna, ale poziom wody na Wiśle był dosyć duży© gdynia94

Stara śluza w Przegalinie. Obecnie jest zasypana, a obok wybudowano nową.© gdynia94

Stara śluza w Przegalinie© gdynia94

A to już nowoczesna, niedawno wybudowana śluza.© gdynia94

Do Sobieszewa wracamy wąską i dziurawą drogą, ale tuż przy Martwej Wiśle, więc jedzie się przyjemnie.© gdynia94

Góra fosforanów nad Martwą Wisłą© gdynia94
W Sobieszewie weszliśmy na chwilę do knajpy na zapiekankę, której stosunek ceny do wielkości był mocno podejrzany, no ale co tam... Podczas powrotu do domu raczej nic ciekawego. Na gdańskiej starówce powtarzamy jeszcze parę fotek z racji lepszej pogody. W domu byliśmy dopiero przed godziną 20, w trasie spędziliśmy więc trochę ponad 9 godzin co jak na taki dystans jest czasem bardzo długim. Można to tłumaczyć tym, że w większości jeździliśmy po mieście, czekaliśmy na promy, ale tempo trzeba trochę podkręcić na następne wycieczki, bo dnia nam nie wystarczy :)

W Sobieszewie wpadamy na chwilę do knajpy© gdynia94

Motława i popularny żuraw gdański© gdynia94



W drodze powrotnej strzelamy jeszcze fotkę Rudego przy głównej drodze w Gdańsku© gdynia94
Na koniec warto jeszcze podsumować infrastrukturę rowerową w Gdańsku. Sieć tamtejszych dróg rowerowych rozwija się w mgnieniu oka. Poziom trzyma też stare miasto, wszędzie kontrapasy oraz tablice 'nie dotyczy rowerów'. Także na Długim Targu rowerzyści nie są wyganiani co w Polsce w takich miejscach jest rzadkością. Przy każdym remoncie na drodze od razu powstaje ładna, czerwona, asfaltowa ścieżka, a nie jak np. w Gdyni - zapadająca się po roku kostka. Nawet na największych, gdańskich zadupiach jest to praktykowane. W Gdyni pomimo podobnych zapowiedzi, po remontach dróg, nowych ścieżek zazwyczaj nie widać a na ten rok planowane są tylko 2 główne inwestycje (w tym oddanie do użytku estakady rowerowej, która prawie w 100% gotowa była już w zeszłym roku). Trochę do dobijające, ale trzeba się już pogodzić z tym, że Holandii u nas nie będzie. Aha, i jeszcze jedno, mijaliśmy dziś naprawdę ogromne ilości rowerzystów często odmachując ręką, więc jest super :)
Przybliżona, niedokładna mapka wycieczki.
.
Kategoria od 100 do 149 km
Dane wyjazdu:
100.73 km
0.00 km teren
04:31 h
22.30 km/h:
Maks. pr.:51.90 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Więcej czasu = setka. Wejherowo, Luzino i okolice
Środa, 6 marca 2013 · dodano: 06.03.2013 | Komentarze 6
Szkołę kończyliśmy szybko, więc chcieliśmy dziś pojeździć trochę dłużej. Pogoda dopisywała a przy prognozach na najbliższy tydzień motywacja była jeszcze większa. Niestety, ale od jutra aż do poniedziałku piździ wiatr tak, że odechciewa się jeździć. Dziś zatem wykorzystaliśmy dzień do granic możliwości.Wyjeżdżamy około godziny 14. Trasa zaplanowana na 70km z ewentualnym dokręceniem do setki, jeśli siły dopiszą. Zaczynamy od podjazdu przez las, później wojewódzką 218 na Wejherowo. Droga prowadzi przez fajne tereny - trochę lasów, trochę pagórków dlatego droga mijała szybko. W Wejherowie chwila na zdjęcia po czym kierujemy się na szosę do Luzina.

Kościół św. Stanisława Kostki w Wejherowie© gdynia94

Zabytkowa drabina strażacka w Wejherowie© gdynia94

Starówka wejherowska© gdynia94

Nie tak dawno wyremontowany, bardzo ładny rynek w Wejherowie© gdynia94

Ratusz miejski w Wejherowie© gdynia94
Wejherowo leży w dolinie, więc wyjeżdżając z miasta pokonujemy kawałek pod górkę. Dalsza droga do Luzina - nic ciekawego. Na wjeździe do Luzina zatrzymujemy się na chwilowy postój a na przeciwko nas panowie od łatania dziur wykonują swoją pracę. Przez same Luzino przejeżdżamy prosto na krajową 6. Nie ma tu żadnej starówki ani nic co mogłoby przyciągnąć naszą uwagę.

Przerwa w Luzinie z towarzystwem panów od łataniu dziur pozimowych :)© gdynia94

Wyjeżdżamy z Luzina - największej wsi w województwie i jednej z największych w kraju. Zamieszkuje ją ponad 7500 osób.© gdynia94
Krajową 'szóstką' z powrotem wpadamy do Wejherowa i mając na liczniku ponad 50km czujemy się na siłach aby dobić dzisiaj do setki. Zahaczamy jeszcze o lidla i uderzamy na północ mając w planach dojazd do Darżlubia bardzo przyjemnym asfalcikiem w lesie, gdzie ruch jest bardzo ograniczony.
Znów podjeżdżamy pod górkę po czym skręcamy na leśną drogę. Niestety z czasem na drodze było coraz więcej śniegu. Walczymy aby utrzymać się w cienkim skrawku asfaltu, gdzie nie ma śniegu aż w końcu jezdnia zmienia się w prawdziwe lodowisko. Szybko stwierdzamy, że trzeba znaleźć inną drogę i cofamy się tą samą z powrotem do Wejherowa. Robiło się już powoli ciemno, więc zakładamy czołówki, włączamy światełka i najadamy się do syta na ostatnie kilometry.

Oblodzony asfalt i konieczność zawrócenia :(© gdynia94

Ośrodek szkolenia leśnego Muza w samym środku lasu© gdynia94
Wracamy do miasta i tym sposobem trzeci raz znajdujemy się dziś w Wejherowie. Jest już ciemno, więc jedziemy miastem aż do Rumi. Cały czas pozostajemy na jezdni. O dziwo jedziemy naprawdę szybko, więc auta nie mają problemów z wyprzedzaniem nas. W Rumi odbijamy na mały objazd by dobić dziś do pierwszej w tym sezonie wspólnej setki. Kilometry dorabiamy już po zmierzchu drogami przez łąki na północ od Gdyni. Ciemno jak w dupie, ale czołówki dają radę.

Setka pękła!© gdynia94
Widać wyraźną poprawę w kondycji od początku marca. Póki co nie wyruszamy na typowe wycieczki, lecz trasy staramy robić się w okolicy w razie konieczności powrotu do domu. Jazda po pagórkowatych Kaszubach 'poszła w nogi', teraz trzeba tylko przetrwać powrót mrozów by po nich udać się na jakiś konkretniejszy wypad. Jutro prawdopodobnie późnym wieczorem wyskoczymy sobie na chwilę na miasto a w piątek Kolosy w hali widowiskowo-sportowej w Gdyni! Niestety, w weekend wieje bardzo mocno, co może nam przeszkodzić w kolejnej dłuższej trasie.
.
Kategoria od 100 do 149 km
Dane wyjazdu:
100.88 km
3.00 km teren
04:52 h
20.73 km/h:
Maks. pr.:53.70 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Setka w dwóch częściach
Sobota, 2 marca 2013 · dodano: 02.03.2013 | Komentarze 6
Ruszyliśmy razem przed godziną 10. Dlaczego tak szybko (jak na weekend oczywiście:))? Kamil miał czas tylko do godziny 12, było jeszcze słonecznie a wiatr był niewielki w porównaniu do tego, jaki miał przyjść w dalszej części dnia.Zrobiliśmy małe kółko przez Koleczkowo, Zbychowo i Redę. Bardziej w formie treningu, bo na trasie było całkiem sporo przewyższeń. Zjechaliśmy do Redy i tam ruszyliśmy niedawno powstałą drogą do Rumi, gdzie obok była ścieżka rowerowa. Ścieżka oczywiście z kostki brukowej, niekiedy ze sporą ilością brudu pośniegowego spychanego na nią z drogi i z masą małych podjazdów i zjazdów (wyjazdy z podwórek). Ruch jest tu niewielki i spychanie rowerów z jezdni to nieporozumienie. Oczywiście łatwo na chodniku postawić znak 'ciąg pieszo-rowerowy' by później chwalić się rozwojem ścieżek rowerowych jednocześnie nie mając pojęcia o tym jak rozwijać infrastrukturę drogową. Nie zabrakło też buraków, którzy chamsko wytrąbili nas z najbliższej odległości choć nie przeszkadzaliśmy im w wyprzedzaniu.
Przy powrocie do Gdyni pomyślałem, że skoro Kamil musi wracać do domu a ja jestem już na rowerze (z domu nie zawsze łatwo jest się wygrzebać), to mogę pojeździć dziś trochę dłużej. Po przejechanych razem 40-stu kilometrów rozdzielamy się. Wpadam na chwilę do domu zrobić sobie coś do jedzenia i ruszam na północ. Najbardziej optymalną opcją pomimo silniejszego wiatru nad morzem był Puck. Jeżdżę tam dość często, więc trochę zdjęć pojawi się na blogu po raz któryś tam ;)

Widok na Chylonię i po części na sąsiadujące z nią dzielnice© gdynia94

Zajezdnia autobusowa na Pogórzu© gdynia94

RTCN Chwaszczyno i wieża na Górze Donas wyłaniające się zza Trójmiejskiego P.K.© gdynia94

Zatoka Pucka widoczna z około czterech kilometrów© gdynia94

Wóż strażacki z OSP Żelistrzewo© gdynia94
To już zdjęcia z Pucka:

Muzeum Ziemi puckiej, dawny szpital© gdynia94

Kościół farny pw. św. Apostołów Piotra i Pawła© gdynia94

... i raz jeszcze od strony przystani© gdynia94

Pomnik gen. Hallera biorącego udział w zaślubinach Polski z morzem w tym własnie miejscu (10.2.1920).© gdynia94
Po I-wszej Wojnie Światowej II Rzeczpospolita miała tylko 2 porty: w Pucku i na Helu, stąd zaślubiny właśnie w tym miejscu (oraz powstanie po kilku latach naszego rodzinnego miasta - Gdyni).

Marina oraz restauracja na końcu betonowego molo© gdynia94


sesyjka na fejsbunia: 'takie tam póki jeszcze jestem sucha' :)© gdynia94

Drugie molo, tym razem drewniane© gdynia94

Nietypowa mapka miasta© gdynia94

Ratusz pucki wybudowany w stylu neogotyckim© gdynia94
Po objechaniu Pucka ruszyłem w drogę powrotną. Chciałem dziś zrobić setkę więc zahaczyłem jeszcze o Rzucewo. Rzucewo na naszym blogu również wielokrotnie się pojawiało, ale myślę, że Ci co lubią pałace i morze się nie obrażą :)

Pałac Jana III Sobieskiego© gdynia94

Rzucewskie molo© gdynia94



Mielizna utworzona nad brzegiem również przyciąga gatunek ludzki :)© gdynia94

Komin EC Gdynia (odległość około 15 km)© gdynia94
Chciałem sobie skrócić drogę jadąc z Osłonina do Mrzezina około 3 kilometry w większości leśną drogą, unikając na dodatek wiatru w twarz. Niestety nie wziąłem pod uwagi tego, że po roztopach droga nie będzie taka ładna jaka jest zazwyczaj. Musiałem więc zepsuć trochę nerwów na przedostanie się i otrzepanie siebie oraz roweru z błota.

Żwirownia w okolicach Mrzezina© gdynia94

Urwisko w Kazimierzu© gdynia94
Ostatnie kilometry to walka z wiatrem który szybko się nasilał. Wolnym tempem dotoczyłem się domu. Dzisiejszej setki nie planowałem wcześniej, ale jestem zadowolony, że udało się ją zrobić w tak wietrzny dzień :).
Kategoria Kamil, od 100 do 149 km, Olaf
Dane wyjazdu:
105.34 km
0.50 km teren
05:26 h
19.39 km/h:
Maks. pr.:45.70 km/h
Temperatura:-1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Przylądek Rozewie - czyli pierwsza setka w sezonie
Poniedziałek, 11 lutego 2013 · dodano: 11.02.2013 | Komentarze 7
Założyłem sobie wczoraj dotarcie do Jastrzębiej Góry oczywiście jeśli w trakcie będę mógł normalnie siedzieć na siodełku. Pobudka dziś po 8, niestety za oknem ponuro i już nie w głowie był mi dojazd do najbardziej wysuniętego punktu na północ w Polsce.Wyjeżdżam dopiero o 11. Zaczął sypać snieg więc swoje plany skróciłem do odwiedzenia Pucka, przy dobrych wiatrach. Niestety od początku znów mam problemy z siedzeniem, na szczęście z czasem siedzi mi się coraz wygodniej i mogę myśleć o dalszej jeździe. Jadąc przez łąki przed Mrzezinem nagle słyszę dziwny dźwięk, odwracam głowę o 90 stopni a tam co? Helikopter, lecący około 30 metrów ode mnie i około 10 nad ziemią :) Wyglądał co najmniej tak jakby buszował po okolicznych krzakach ;) zdziwił mnie ten widok dlatego lekko przyćmiony zbyt późno wyjąłem aparat i nie zdołałem odpowiednio uchwycić tego wydarzenia. Fakt faktem, jest tam płasko jak stół i mało jest przeszkód takich jak drzewa, zabudowa nie istnieje prawie w ogóle ale będę jeszcze długo zadawać sobie pytanie co robił tam ten helikopter.

Tu już kilkanaście sekund po minięciu go (dosłownie:)), niestety trochę się wzniósł zresztą ledwo go widać© gdynia94
W Pucku standardowo - najpierw na rynek, potem zjazd nad morze. Zatoka w tym miejscu była w większości zamarznięta.


Molo (jedno z dwóch w Pucku)© gdynia94
Jechało mi się na tyle dobrze, że ruszyłem w kierunku Jastrzębiej Góry i tam zdecydować o powrocie tą samą drogą lub kontynuacji trasy. Jazda w dalszym ciągu przebiegała sprawnie. Droga była dobra i przebiegała przez grupę kilkunastu wiatraków, Niestety z czasem wzmagał się coraz większy wiatr.

Droga z Puck - Jastrzębia Góra w towarzystwie wiatraków© gdynia94
W Jastrzębiej Górze najpierw skierowałem się jedną z dróg gruntowych na Rozewie i tamtejszą latarnię.

Latarnia morska w Rozewiu© gdynia94

widok od strony morza© gdynia94

Bałtyk widziany spod latarni© gdynia94

Zaliczanie latarni - w połączeniu z rowerem ciekawa sprawa, może jakiś cel na następny sezon? :)© gdynia94

Druga latarnia lub coś na ten wzór :)© gdynia94
Z latarni wjeżdżam na wojewódzką 215 wyłożoną do pewnego momentu kostką brukową. Kolejnym celem był kamień 'Gwiazda Północy' w najdalej wysuniętym na północ miejscu lądowym w Polsce. Znajduje się on na stromym klifie skąd rozciąga się widok na Morze Bałtyckie.

Orzeł na cokole strącony podczas II WŚ, ponownie postawiony w 96r. Ciekawe tylko dlaczego orzeł, nie jastrząb? ;)© gdynia94

Gwiazda Północy© gdynia94

Bałtyk - widok z samej północy naszego kraju :)© gdynia94



Promenada w Jastrzębiej© gdynia94
Z Jastrzębiej jadę do Karwi dość monotonnym, płaskim odcinkiem, ale niemal nad samym morzem.

Karwia - kolejny kurort nadmorski, poza sezonem wygląda jak wymarła miejscowość :)© gdynia94
Powrót planowałem najkrótszą drogą przez Redę, dojechałem jednak do skrzyżowania gdzie miałem wybór: Reda bądź Krokowa (i dalej przez Wejherowo). Wiatr wiał coraz mocniej, na dodatek ze wschodu więc jadąc przez Redę miałbym trochę w twarz. Trasa przez Wejherowo jest dłuższa lecz od Krokowej zalesiona co pozwoli uniknąć wiatru. Czułem już zmęczenie w nogach, ale pomyślałem sobie, że jakoś tam dojadę, ewentualnie dowlokę jadąc z prędkością poruszania się pieszego :)

Kościół w Krokowej© gdynia94

Krokowski pałac, pod nim jakiś stawik© gdynia94
Za Krokową zjeżdżam na przystanek pksu na przerwę na jedzenie. Niestety to ostatnie jedzenie jakie miałem ze sobą i 10 minut po ruszeniu odzywa się głód. Szybko uświadamiam sobie, że do samego Wejherowa nie będzie żadnego sklepu a zjeżdżanie z głównej trasy sobie darowałem - nie chciałem przy tym zmęczeniu dodawać sobie kilometrów, dodatkowo powoli nadchodził zmrok. Także niemal bez sił jechałem sobie powoli pod wszystkie leśne wzniesienia do samego Wejherowa - w sumie przez własną głupotę ;) Po pokonaniu każdego, stawałem na moment i karmiłem się wodą. Brzmi śmiesznie ale dawało to efekt podobny do oszukiwania żołądka :D

20 kilometrów lasem do Wejherowa z burczącym brzuchem i sypiącym śniegiem ;)© gdynia94
Cały wykończony zjeżdżam do Wejherowa a tam od razu do pobliskiego Lidla. Niestety pech się nie kończy. W zamku od blokady zalegały jakieś ziarnka piasku i soli, udało mi się wepchnąć kluczyk ale przy przekręceniu po prostu się złamał. Rower wstawiłem za barierki od koszyków i założyłem blokadę by rower sprawiał wrażenie zabezpieczonego - żeby nikogo nie kusiło :) Zapchałem się batonami, kefirem i czymś w rodzaju pączka i ruszyłem na ostatni, 20-stokilometrowy odcinek dzisiejszej trasy.
Całe zamieszanie z blokadą i jedzeniem mocno mnie wyziębiło. Było już ciemno, wiatr sypał śniegiem prosto w twarz a auta bezlitośnie chlapały mokrą breją. Miałem opcję powrotu skm-ką ale uznałem, ze skoro tyle już przejechałem to dobiję do pierwszej setki w roku. Dojazd do domu to istna próba charakteru: jazda na skraju wyczerpania pod wiatr z sypiącym śniegiem po oczach krótko mówiąc. Ale udało się :)

Chociaż średnia prędkość niska, jestem z siebie dumny, że mimo przeciwności losu, przez połowę dzisiejszej trasy jechałem z cierpliwością i stanowczym celem dojechania do domu. Dodatkowo uporałem się z bolącą pachwiną. Wypad był 'wiosenno-zimowy', w pierwszej części trasy sucho ze słońcem przebijającym się gdzieś przez chmury, potem silne opady śniegu.
Kategoria od 100 do 149 km, Olaf
Dane wyjazdu:
107.36 km
0.00 km teren
05:13 h
20.58 km/h:
Maks. pr.:47.40 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Zimno i mgliście - Kaszuby
Sobota, 17 listopada 2012 · dodano: 17.11.2012 | Komentarze 7
Zaplanowałem trasę do Chmielna by zaliczyć kilka jezior po drodze. Dzisiejszy dzień miał być w końcu słoneczny a ja niestety kolejny weekend miałem zajęty. Została opcja wyjazdu o 5 rano i powrotu przed południem, tak też zrobiłem.Udało się wstać kilka minut po czwartej i godzinę później byłem już w drodze. Na start czekał mnie długi podjazd, długo nie mogłem się rozkręcić i jechałem około 15km/h.
Za Koleczkowem jechałem w gęstej mgle, momentami ledwo widzialem krawędzie drogi. Nie pozostało nic innego jak jechać powoli i oczekiwać świtu. Od czasu do czasu sytuację na drodze rozjaśniały mi auta.

Tyle widziałem jadąc we mgle :D© gdynia94
Jasno było dopiero w Przodkowie, jednak mgła nie ustąpiła. Po świcie oczywiście nie przeszkadzała tak jak nocą ale liczyłem na to, że z czasem wyjdzie słońce.

Kościół w Przodkowie© gdynia94

Arena lokalnej Cartusii Kartuzy :D© gdynia94

Kościół na kartuskim rynku© gdynia94

Deptak oraz szamiący coś kot po prawej© gdynia94
Jechało mi się bardzo ciężko i ledwo dawałem radę zwykłym podjazdom. Wiało dziś z południa więc musialem się jeszcze przemęczyć. Ciągle było pochmurno i mgliście dlatego trzeba było zapomnieć o jakichś fajnych zdjęć jezior. No cóż, będę musiał się tam wybrać jeszcze raz kiedy pogoda dopisze :)

Jezioro Łapalickie© gdynia94

Jezioro Białe© gdynia94

Jezioro Kłodno© gdynia94



Centrum tabaki i tytoniu w Chmielnie© gdynia94

Urząd gminy i Kościół w Chmielnie© gdynia94

Jezioro Brodno Małe© gdynia94





W momencie gdy zmieniłem kierunek jazdy na północny, od razu na liczniku zwiększyła się prędkość. Wcześniej myslalem, że bedą problemy z powrotem do domu ale teraz zawiało mi porządnie w plecy. Przemknąłem przez Kartuzy i skierowałem się na drogę na Żukowo by w Żukowie zjechać na dk 20 do Gdyni. Obie drogi wyremontowane. Po drodze napotkalem jeszcze takie coś :D :


Nazwy tego jeziorka niestety nie znam© gdynia94

Taki asfalt i wiatr w plecy, a więc można wracać do domu ;)© gdynia94

Klasztor w Żukowie© gdynia94
W Dobrzewinie na wyremontowanej drodze 218 Od Chwaszczyna do Koleczkowa, natknąłem się na zakaz jazdy dla rowerów. Nie widziałbym w tym nic dziwnego, gdyby najpierw ścieżka rowerowa została sprzątnięta i wykończona (nieukończone krawęzniki, piasek i rózne materiały leżące na calej dlugości) a dopiero później postawiono by znak. Z taką polityką (anty)rowerową to nawet nie ma się co dziwić, że władze chcą odebrać nam prawa pierwszeństwa na ścieżkach zamiast uświadamiać kierowców o nowych przepisach. Widocznie tak łatwiej.
Mimo pogody wypad zaliczam do udanych,chociaż w pierwszej czesci trasy żałowałem, że w ogóle ruszylem martwiąc się czy starczy mi sił na powrót i łudząc się o lepszą pogodę. Najwazniejsze jest jednak to że było sucho i spokojnie wróciłem do domu. Oby w tym niesprzyjającym okresie roku była jeszcze okazja na podobne wypady.
Kategoria od 100 do 149 km, Olaf
Dane wyjazdu:
111.78 km
0.00 km teren
04:41 h
23.87 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Powrót - Stargard Szczeciński
Piątek, 17 sierpnia 2012 · dodano: 17.08.2012 | Komentarze 4
Przyszedł czas powrotu i musiałem podskoczyć rowerem na bezpośredni pociąg, którym mogę dojechać do Gdyni. Najlepszą opcją był dojazd do Szczecina na pociąg TLK o 17 30 jadący do Gdyni w 4,5 godziny. Ostatecznie zorientowałem się, że jedzie on przez Stargard Szczeciński gdzie dojeżdża pół godziny później a ja mam 10 kilometrów bliżej. Z racji, że w Szczecinie już byłem, zdecydowałem się na Stargard i ruszyłem o godzinie 13. Na wyjeździe z Gorzowa błądziłem i za miastem wyjechałem na ekspresową 3. Straciłem ponad pół godziny i już wiedziałem, że muszę jechać bez postojów jeśli chcę zdążyć. Wyjechałem wioskami na drogę wojewódzką w kierunku Barlinka.Wiatr na większości dzisiejszej trasy wiał w twarz więc ciężko było utrzymywać odpowiednie tempo. Przed Barlinkiem jechałem lasem, przez miasto przejechałem w pośpiechu i dopiero potem odczułem wiatr. Nerwowo spoglądałem na licznik patrząc na godzinę oraz na mierną prędkość 25-27km/h, która kosztowała mnie dużo sił. Po jakimś czasie wjechałem na starą trójkę, którą dojechałem do Pyrzyc. Tam brakowało oznaczeń na Stargard dlatego pojechałem 'na czuja' na pierwszym rondzie. Szybko okazało się, że jadę źle. dopytałem się dwóch tubylców i szybko popędziłem właściwą drogą. Z czasem było bardzo nieciekawie - miałem świadomość, że prawdopodobnie nie zdążę, lecz pędziłem ile sił w nogach. Pociąg zawsze może się spóźnić, w końcu to PKP :) Wiatr na ostatnim odcinku wiał od boku więc przyspieszyłem. Nie mogłem nawet stanąć na siku ani do sklepu po wodę bo pusty bidon miałem już od dawna. Nie wytrzymałem i zajechałem w którejś z wiosek na szybkie zakupy. Wchodzę a tam jak na złość - w kolejce stoi pół wsi. Szybko cofnąlem się i popędziłem dalej. Przed Stargardem musiałem niestety jeszcze się zatrzymać bo bez picia nie mogłem już jechAĆ. Przejeżdżam pod obwodnicą miasta i czym prędzej podążam za dworcem. Pytam się przechodniów ale nie potrafią mnie odpowiednio nakierować przez co wyjezdżam w zupełnie inny zakątek miasta. Wiem, że nie mam już szans żeby zdążyć, na zegarku 18:00 ale w koncu ktoś umiał odpowiednio mnie naprowadzić. Zajeżdżam na dworzec , na liczniku godzina 18:04 lecz na zegarze na stacji 18:00. Żadne schody oczywiście w żaden sposób nie ułatwiające mi wniesienie roweru z wypchaną po brzegi sakwą a na pierwszy peron zajeżdża szynobus, z którego wysiada tłum ludzi. Przeciskam się, na drugi peron zajechał już mój pociąg a ja muszę jeszcze zniesć rower do tunelu i tam ponownie go wnieść. Zatrzymuje mnie drugi tłum ludzi ze Szczecina, biegnę zziajany po schodach - ZDĄŻYŁEM!!! Byłem zadowolony niesamowicie, bo kolejnego pociągu dziś już nie miałem, na dodatek jutro o 7 30 musiałem być w Gdyni a w portfelu miałem tylko nieco ponad 50 złotych.
W przedziałowej toalecie dosłownie wziąłem prysznic i przebrałem się. Bilet kupiłem u konduktora i po godzinie 22 dojechałem do domu. Strach pomyśleć, co by było gdybym nie zdążył na pociąg. W pewnym momencie nie miałem już dużo nadziei na to, że dojadę na czas i powoli planowałem nawet dojazd do krajowej 6 BY spróbować wrócić auto stopem, ale z rowerem ciężko byłoby cokolwiek załapać.
Zdjęć niestety nie ma, nie miałem ani chwili na robienie ich :)
Kategoria od 100 do 149 km, Olaf
Dane wyjazdu:
103.87 km
0.00 km teren
04:03 h
25.65 km/h:
Maks. pr.:64.60 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Sparing w Gniewinie
Środa, 25 lipca 2012 · dodano: 26.07.2012 | Komentarze 1
W ostatniej chwili dowiedzialem się, że o 16 w Gniewinie odbywa się mecz Arka Gdynia-Piast Gliwice. Z racji dobrej pogody pomyślałem, że warto się przejechać i ruszyłem czym prędzej by zdążyć chociaż na 15 minut, była już godzina 15 30. Pędziłem jak tylko się dało. W Tyłowie, na zjeździe z drogi wojewódzkiej 218 wyciągnąłem na prostej 55km/h przy ograniczeniu do 40 :D Miałem świadomość, że przy takiej jeździe mogę mieć problemy z wdrapaniem się pod górę do Gniewina ale jakoś poszło, całe wzniesienie pokonałem na stojąco. W Gniewinie po raz kolejny przekraczam dozwoloną prędkość - 56km/h na prostej na terenie zabudowanym. Z racji dobrego czasu wskoczyłem jeszcze do sklepu, gdzie miejscowa kasjerka ograbiła mnie z grosików. Pod stadionem znów lekko przycisnąłem i przy ograniczeniu do 20 jechałem 32km/h. Na miejscu zobaczyłem, że piłkarze chodzą już po boisku a kibice opuszczają trybuny. Od jakiegoś tubylca dowiedziałem się tylko, że Arka przegrała 1:2. Ważne, że ruszyłem się z domu :)
Sparin Arka-Piast w Gniewinie© gdynia94
w drodze powrotnej czuję ból w nogach i jadę ledwo 20km/h. Na zjeździe dobijam do 65km/h i po raz kolejny łamię ograniczenie :D Nie wiem dlaczego, ale strasznie mnie dziś cieszyło takie piractwo na rowerze, choć dalej ponownie zwolniłem ze względu na zmęczenie pierwszą częścią trasy. Średnia gwałtownie spadła a ja postanowiłem wrócić przez Darżlubie. Nie chce mi się wlec do samego domu więc próbuję przycisnąć jeszcze by zachować odpowiednie tempo. Zjeżdżam do Redy a tam nie chcąc przebijać się chodnikami jadę dwupasmówką w ciagu krajowej 6, która zazwyczaj jest zbyt zatłoczona by wjeżdżać na nią rowerem. Odcinek do Gdyni pokonałem ekspresowo, w Gdyni muszę już zjechać na ścieżkę rowerową (W Redzie i Rumii przy drodze ich nie było więc miałem prawo jechać jezdnią).
Trochę męcząca setka ale wypad udany i zdążyłem jeszcze na drugi mecz w telewizji. W najbliższym czasie mimo niepewnej kondycji chcę pokonać 300km. W tamtym roku było to zaliczone już w maju, ten sezon miał być bardziej intensywny a pierwsza jego połowa wypadła blado.
Kategoria od 100 do 149 km, Olaf
Dane wyjazdu:
142.23 km
10.00 km teren
07:26 h
19.13 km/h:
Maks. pr.:37.70 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Niechorze
Poniedziałek, 16 lipca 2012 · dodano: 17.07.2012 | Komentarze 2
Dzień zapowiadał się nie najlepiej, cały dzień wiatr z zachodu, czyli w twarz. Nie miałem wyboru bo jeśli chciałem jechać rowerem, był to jedyny termin. W następnych dniach wiatr miał być mocniejszy i w tym samym kierunku. Ruszam około godziny 4:30 z załadowanymi do pełna sakwami, w Rumii wjeżdżam na krajową 6, którą mam zamiar jechać przez większość dnia. Pogoda całkiem przyjemna a wiatr póki co lekki, za Wejherowem zaczyna robić się pagórkowato a na niebie widać coraz więcej chmur. Po 40 kilometrach staję by przeczekać deszcz. Przy okazji szybko coś zjadłem i deszcz po chwili minął. Po jakimś czasie z dala widać kolejną, ciężką chmurę i patrzę po autach jadących z naprzeciwka czy są mokre. Są - jadę więc na najbliższy, osłonięty przystanek pks jednak 5 kilometrów przed Lęborkiem dopada mnie porządna ulewa z gradem i w ciągu 3 minut zanim zdążyłem się schować przemokłem całkowicie. Przeczekałem 20 minut po czym skierowałem się do Lęborka na dworzec. Postanowiłem pojechać pociągiem do Koszalina by przeschnąć i ominąć moment złej pogody. Trafiłem na spóźniony pociąg o Szczecina, razem z rowerem zabuliłem 30 zł :/ Zdecydowanie wolę przedział imprezowy w Przewozach Regionalnych niż wieszać rower na wąskim korytarzu w IC.Pociąg okazał się dobrym rozwiązaniem bo pogoda cały czas była beznadziejna. Zdążyłem wyschnąć i gdy w Koszalinie miałem wysiadać, przede mną wepchnęła się rodzinka z wózkiem. Musiałem zwlekać z postawieniem roweru do poziomu i nałożeniem sakw, w tym czasie pociąg ruszył dalej. Nie przejąłem się tym za bardzo, bo wysiadka w Kołobrzegu na następnym przystanku była jeszcze bardziej korzystna. Niestety do Kołobrzegu jechał pociąg, którym miałem pierwotnie jechać kilka minut po dziewiątej. Spóźniony pociąg, na który się załapałem jechał przez Białogard i właśnie tam wysiadłem. W telefonie nie działały mi mapy więc pojechałem rozejrzeć się w centrum miasta, jak najlepiej stąd ruszyć. Wyjście z peronów beznadziejne, nieprzystosowane do rowerzystów ani inwalidów. Objechałem miasto 2 razy i nie znalazłem żadnego centrum, w dodatku zaczęło padać. Ruszyłem za kierunkowskazem na Kołobrzeg i po niedługim czasie dojechałem do Karlina - kierunkowskazy wyprowadziły mnie na obwodnicę miasta i zrobiłem małe kółko.
Z Karlina miałem dalej jechać w stronę Kołobrzegu, jednak spoglądając na mapkę na wylocie z miasta, postanowiłem skrócić sobie trasę przez Gościno i lokalne drogi. Pomysł okazał się dobry, jechało się opornie przez silny wiatr w twarz i 10 kilogramów na bagażniku. Gościno to chyba jedno z najmłodszych miast w Polsce, prawa miejskie uzyskały dopiero w zeszłym roku. Przypominało też bardziej większą wieś jak miasto, usiadłem tam na chwilę na odpoczynek. W pewnym momencie przed oczami przejeżdża mi wojskowa ciężarówka z przyczepą a na niej czołg :) dość dziwny widok i miałem cały czas zagadkę w głowie, co robi takie coś na lokalnej drodze. Spytałem się jakiegoś tubylca o drogę i pokierował mnie na Trzebiatów. Droga była raz asfaltowa, raz z kostki brukowej więc jechałem bokiem. Po jakimś czasie zaczęło mocno padać i usłyszałem szybko zbliżającą się burzę więc przyspieszyłem żeby znaleźć jakieś schronienie. Potem rozpogodziło się i myślałem już że tak dojadę do samego Niechorza. Wyjechałem na drogę wojewódzką do Trzebiatowa i zrobiłem tam kółko przez całe miasto kierując się za znakami. Na 10km przed metą znowu przyszła burza, zaczęło porządnie lać, padał grad a wiatr tak wiał w twarz że nie mogłem złapać oddechu. Nie chciałem już się zatrzymywać ale było to konieczne. Ostatnie kilometry zrobiłem już w ulewie i dojechałem cały przemoczony.
W zasadzie trasa była tylko 'na przejechanie' i nic ciekawego po drodze raczej nie było, dlatego też bez zdjęć. Jeśli ktoś to przeczytał to gratuluję :)
Średnia niestety taka jaka jest.
Kategoria od 100 do 149 km
Dane wyjazdu:
141.17 km
7.00 km teren
06:23 h
22.12 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Wejherowo, Gniewino i Dębki - spotkanie z Roadrunnerem1984
Piątek, 6 lipca 2012 · dodano: 06.07.2012 | Komentarze 5
Z racji, że Jarek przyjechał do Gdyni i planował tu trasę-życiówkę, bez zastanowienia dołączyłem do tej wyprawy przy ustalonej trasie na około 200-250km Gdynia-Wieżyca-Żarnowiec-Hel-Gdynia. W planach był wyjazd o godzinie 5. Niestety rano było mokro, szaro i mgliście więc przesuwamy wyjazd na późniejszegy ranek. Wyjechaliśmy dopiero o 13 na skróconą trasę tylko do Żarnowca i okolic. Pogoda była nieco lepsza ale dalej bez słońca. Spotykamy się tam, gdzie ponad 2 miesiace temu kiedy jechaliśmy do Berlina - w połowie drogi do Koleczkowa w środku lasu. Do Wejherowa dojeżdżamy wyremontowaną drogą wojewódzką 218. Ruch jest raczej niewielki więc jedziemy obok siebie rozmawiając. Niektórym kierowcom wyraźnie się to podobało mimo że mieli cały, przeciwny pas na wyprzedzenie.
Droga nr 218 do Wejherowa© gdynia94

Powstający Dom Kultury w Wejherowie© gdynia94

Ratusz wejherowski© gdynia94
W Wejherowie zajechaliśmy na chwilę na rynek. Następnie krótkie zakupy w Lidlu i ruszamy dalej przez las w stronę Jeziora Żarnowieckiego. Stajemy na chwilę przy rurach przy EW Czymanowo po czym ruszamy na stromy podjazd do Gniewina.

Rury elektrowni wodnej w Czymanowie© gdynia94
Przez większą jego część jechaliśmy z prędkością około 10km/h. W Gniewinie najpierw zajechaliśmy do ośrodka, gdzie stoi wieża widokowa. Porobiliśmy kilka zdjęć i ruszyliśmy w kierunku ośrodka, w którym podczas Euro trenowała reprezentacja Hiszpanii.

Wieża widokowa w Gniewinie na terenie ośrodka 'Kaszubskie Oko'© gdynia94

Prawie jak ścigacz :D© gdynia94

Dinozaur w Gniewinie© gdynia94
Na ulicach pełno flag, małych i dużych więc od razu pomyslałem żeby zwędzić coś na pamiątkę :) w końcu bardzo potrzebne im nie były, następne Euro szybko się u nas nie odbędzie :D

Powitanie Hiszpanów na Euro© gdynia94

Wjazd do Gniewina© gdynia94

Euro-zegar niestety już zgasł ;)© gdynia94

Hotel Mistral - ośrodek treningowy zwycięzców Euro 2012, Hiszpanów© gdynia94

Z 'małą' pomocą Jarka udało się ściągnąć pomarańczową flagę Euro, próbowaliśmy wziąć jeszcze drugą ale niestety się nie udało. Wracamy nad Jezioro Żarnowieckie, najpierw czeka nas podjazd, pokonujemy kilkukrotnie szybciej niż w odwrotną stronę :D

Jezioro Żarnowieckie© gdynia94

Następnie kierujemy się na teren nieukończonej elektrowni atomowej. Przechodzimy pod płotem i idziemy trochę się porozglądać. Było kilka wieżyczek w pobliżu, z jednej postanowiliśmy skorzystać żeby popatrzeć na to, czego nie udało się zbudować 25 lat temu. Jarek wszedł na samą górę i porobił masę zdjęć oraz filmik, ja niestety miałem stracha i wszedłem do połowy :) dalej była już niezabezpieczona drabinka.

Ruiny EJ Żarnowiec© gdynia94



Po kilku kilometrach drogę kontynuujemy polną drogą, która doprowadza nas do Dębek. Tam stajemy na chwilę przy jednej z budek na jedzenie. Niestety szybko słoneczną pogodę przykryła mgła. Mieliśmy pójść na chwilę na plażę ale czas nas gonił (było już po 19) i czym prędzej pognaliśmy w drogę powrotną. Po wjechaniu na wzniesienie w stronę Krokowej, z powrotem ukazało się słońce.

Kościół w Krokowej© gdynia94

Pałac w Krokowej© gdynia94
Za Krokową szukamy 17-kilometrowej ścieżki rowerowej do Swarzewa, udaje się nią znaleźć dopiero w pobliskich Minkowicach. Mgła powraca i raczej nic nie zapowiada, że tym razem odpuści.

Ścieżka Rowerowa Krokowa-Swarzewo i poczatek mgły© gdynia94


Lekka mgiełka :D© gdynia94
Jechało się już zdecydowanie gorzej, temperatura spadła do 17 stopni, pora dnia też była już późna. Ze Swarzewa główną szosą dojechaliśmy do Pucka a z Pucka lokalnymi drogami do Gdyni przejeżdżając jeszcze w Kosakowie obok lotniska gdzie trwa Opener. W zasadzie dawno już nie miałem do czynienia z tak gęstą mgłą. W Gdyni rozjechaliśmy się do domów. Wcześniej zrobiliśmy jeszcze zdjęcie rowerków z flagami:

Koniec wyprawy, pomarańczowa flaga to dzisiejsza zdobycz z Gniewina :)© gdynia94
Zapraszam wszystkich na profil Jarka, jak tylko pojawi się wpis będzie do zobaczenia masa ciekawych zdjęć :)
Kategoria od 100 do 149 km, Olaf
Dane wyjazdu:
137.10 km
0.00 km teren
06:49 h
20.11 km/h:
Maks. pr.:45.50 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
BERLIN - Dzień czwarty - Z powrotem do Polski
Środa, 2 maja 2012 · dodano: 06.05.2012 | Komentarze 5
Budzimy się około 7, otwieramy wejście do namiotu, a dookoła pełnoaut :) Ruch w podberlińskiej wiosce niesamowicie duży. Powoli wstajemy, zwijamy namiot i pakujemy się, obserwowani przez mieszkańców Lindenbergu :D Ruszamy w kierunku najbliższej stacji z nadzieją, że będą tam prysznice. Niestety nie ma, za to korzystamy z toalety, kupujemy ze stacji po jakiejś drobnostce i ruszamy dalej. Ruch w dzień powszedni zdecydowanie większy niż wczoraj, no ale od czego są tu ścieżki rowerowe :) W mieście Bernau bei Berlin stajemy przy Lidlu i kupujemy tam trochę jedzenia oraz wodę. Trzeba było kupić coś, by umyć się gdzieś po drodze, wzięliśmy butelkę najtańszej wody i spytaliśmy jakiejś pani 'ohne gas?'. 'Ohne' - usłyszeliśmy. Bierzemy więc po 2 butelki i wyjeżdzamy za miasto.Już w trakcie zwijania namiotu
Bernau bei Berlin i znów masa rowerów
Nieopodal znaleźliśmy polankę w środku lasu przy drodze i można było się umyć. Wyjęliśmy żele, ręczniki, ciuchy na zmianę i każdy z nas znalazł sobie własny krzaczek :D Potem zjedliśmy jeszcze śniadanie i można było jechać dalej. Ruszyliśmy przez lokalne drogi w kierunku granicy. Jakoś nas to nie zdziwiło, że nawet takie lokalne, wiejski dróżki są dużo lepszej jakości niż nasze wojewódzkie, a nawet niektóre krajowe. Planowo chcieliśmy przekroczyć granicę w okolicach Szczecina, jednak wysokie ceny, niegościnność Niemców, trudności w porozumiewaniu się (wielu Niemców nie wyobraża sobie po prostu by w ich kraju chcieć porozumiewać się w innym języku jak ich ojczysty i zamiast starać się mówić spokojnie to nawijają jak nienormalni:)) spowodowały, że szybko stęskniliśmy się za Polską.
Miejsce naszej kąpieli :D
Wyjechaliśmy na drogę 158, która prowadziła już bezpośrednio do przejścia granicznego nieopodal Cedyni. Przez ostatnie 3 dni wiatr mieliśmy niekorzystny, więc liczyliśmy na to, że dziś w końcu nam pomoże albo chociaż przestanie wiać. Nic z tego – wieje prosto w twarz i spowalnia nas do około 20km/h. Teren równinny, lecz przed miastem Bad Freienwalde oraz w samym mieście trafił nam się jeden wielki zjazd. Zadowoleni wjeżdżamy do Polski, jednak jeszcze nie wiemy, co nas czeka w ciągu następnych 2 godzin. Pierw za Odrą znajduje się wieś Osinów Dolny. Wygląda to jak kolonia niemiecka na naszym terenie: jeden wielki rynek przy drodze i ludzie sprzedający dla Niemców co się da. Jest nawet ledwo sklejona Biedronka, przygotowana na zakupy dla naszych zachodnich sąsiadów. Wszystkie auta na niemieckich rejestracjach i napisy na sklepach niemal tylko po niemiecku. Jedziemy czym prędzej z tego cyrku mijając po drodze miejsce Bitwy pod Cedynią.
Znów przecinamy Odrę na granicy
Tablica informująca o bitwie pod Cedynią - tekst po niemiecku i po polsku. Niestety, w naszym ojczystym języku, z masą błędów.
Największy wolnostojący pomnik Orła w Polsce upamiętniający bitwę
W Cedyni szukamy sklepu, niestety na nic. Jest tylko sklep elektryczny, 2 night cluby, skup złomu i inne pierdoły, najwyraźniej wszystko zbankrutowało przez wielki rynek w Osinowie... Ruszamy dalej, teren bardzo pagórkowaty, wiatr dalej w twarz. Droga wyremontowana, jednak to nie ułatwia w jakimś większym stopniu jazdy. Słońce grzeje niesamowicie a sklepu ciągle nie ma. Jeśli już jest, to zamknięty, ciśniemy więc przed siebie. Po 10 kilometrach w Mątwach na maksa wkurzeni w końcu znajdujemy otwarty sklep. Robimy tam około 40minutową przerwę bo zdążyliśmy nieźle się wykończyć jadąc bez kropli wody. Stamtąd tylko 7km do Chojny, które pokonujemy już dość szybko. Weszliśmy na chwilę po maść na kolana do apteki i ruszyliśmy za tablicą 'Szczecin'.
Podjazdy w okolicach Cedyni
Do Szczecina zostało około 50 kilometrów, planowaliśmy dojechać nieco bliżej i znaleźć nocleg znów w jakiejś szkole. Noc miała być zimna i deszczowa, więc namiot raczej nie wchodził w grę, w dodatku koniecznie musieliśmy podładować telefony. Krajowa 31 ma bardzo dobrą nawierzchnie, wokół dużo lasów, więc jechało się szybko. Po drodze konieczny był jeszcze jeden postój i ruszamy dalej.
Ostatni postój dzisiejszego dnia
Ostatecznie zajechaliśmy do Gryfina, gdzie postanowiliśmy znaleźć jakąś szkołę. Najpierw do Biedronki na zakupy. W Pobliżu odbywają się dni Gryfina, więc ruch wokół sklepu duży. Kręcimy się po mieście dość długo, znajdujemy jedną szkołę, jednak jest zamknięta z wiadomych przyczyn - jutro 3 maja. Kierujemy się więc do większego zespołu szkół, tam siedziała woźna, jednak powiedziała, że nie może nas wpuścić, chyba że zgodzi się dozorca, który przyjdzie dopiero za 40 minut. Poleciła nam hotel naprzeciwko szkoły, więc pojechaliśmy zorientować się w cenach. Pukaliśmy, nikogo nie było. Nad drzwiami znajdował się numer telefonu, więc dzwonimy i dowiedzieliśmy się, że trzeba zapłacić 40zł za osobę. Zdecydowaliśmy się, bo nie było innego wyjścia i po 10-15 minutach przyjechał właściciel. Miły gość, pokazał nam miejsce na rowery i dał 4 osobowy pokój. W dodatku zapłaciliśmy razem tylko 70 zł. Skoczyliśmy jeszcze do sklepu po 2 lokalne Bosmany, wykąpaliśmy się i odpaliliśmy telewizor, gdzie odbywały się wybory naszego hymnu na Euro. Wybrana piosenka była równie śmieszna, co wystąpienie zagubionego na scenie pana Smudy i wyczytywanie nazwisk piłkarzy. Brzmiało to tak, jak by wymawiał ich nazwiska pierwszy raz ;) Uśmialiśmy się niesamowicie słuchając Koko Koko Euro Spoko :D Podłączyliśmy telefony do ładowarek i poszliśmy spać przed kolejnym, niepewnym dniem.
Oryginalna fontanna w Gryfinie
Dni Gryfina
Most nad Odrą Wschodnią w Gryfinie. Niedaleko granica.
Nasz dzisiejszy nocleg w komfortowych warunkach
POPRZEDNI DZIEŃ
KOLEJNY DZIEŃ
.
Kategoria od 100 do 149 km, BERLIN