Info
Mamy przejechane 25310.84 kilometrów w tym 846.55 w terenie.Na imię nam Kamil i Olaf. Postanowiliśmy założyć jeden blog, który będziemy prowadzić razem. Mamy 22 lata, jesteśmy studentami, mieszkamy w Gdyni, a jazdę na rowerze traktujemy jako hobby.
Preferujemy długie wycieczki i jazdę asfaltem, choć czasem wybierzemy się również w teren. Nasz aktualny rekord dystansu jednej wycieczki to 500km (w tym około 380km w ciągu doby). Dodatkowo zainteresowaliśmy się kilkudniowymi wyprawami z sakwami. Pierwszą taką podróż zrealizowaliśmy podczas majówki 2012 (celem był Berlin), następnie dojechaliśmy w 2013 roku do Wenecji, a w 2016 do Odessy :)
Zapraszamy do śledzenia naszych wpisów!
Więcej o nas.
Kategorie wycieczek
Rekordy dystansu
1. Bydgoszcz, Toruń (3-4.9.11)
500km
2. Poznań (23.8.11)
351km
3. Grudziądz (13.6.11)
340km
4. Elbląg, granica PL-RU (4.6.11)
321km
5. Chojnice (5.7.11)
312km
6. Słupsk, Ustka (21.5.11)
304km
7. Olsztyn, Lubawa (27.6.11)
280km
8. Kwidzyn (22.4.12)
260km
9. Piła (->Berlin) (29.4.12)
238km
10. Bytów (5.5.11)
227km
Kontakt
Licznik odwiedzin
Archiwum bloga
- 2017, Październik1 - 0
- 2017, Sierpień25 - 20
- 2016, Wrzesień4 - 0
- 2016, Sierpień16 - 18
- 2015, Sierpień9 - 1
- 2015, Czerwiec4 - 0
- 2015, Maj6 - 2
- 2015, Kwiecień2 - 2
- 2015, Marzec1 - 0
- 2015, Luty4 - 0
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Listopad3 - 0
- 2014, Październik2 - 4
- 2014, Czerwiec4 - 5
- 2014, Marzec1 - 1
- 2014, Luty2 - 1
- 2013, Grudzień1 - 1
- 2013, Październik2 - 2
- 2013, Wrzesień1 - 1
- 2013, Sierpień1 - 1
- 2013, Lipiec1 - 9
- 2013, Czerwiec24 - 55
- 2013, Maj13 - 40
- 2013, Kwiecień8 - 26
- 2013, Marzec7 - 29
- 2013, Luty8 - 21
- 2013, Styczeń10 - 31
- 2012, Grudzień6 - 35
- 2012, Listopad11 - 35
- 2012, Październik5 - 14
- 2012, Wrzesień4 - 12
- 2012, Sierpień5 - 10
- 2012, Lipiec6 - 16
- 2012, Czerwiec13 - 13
- 2012, Maj6 - 32
- 2012, Kwiecień12 - 37
- 2012, Marzec16 - 50
- 2012, Luty8 - 17
- 2012, Styczeń4 - 21
- 2011, Grudzień2 - 11
- 2011, Listopad1 - 9
- 2011, Październik1 - 3
- 2011, Wrzesień4 - 30
- 2011, Sierpień10 - 32
- 2011, Lipiec9 - 34
- 2011, Czerwiec11 - 44
- 2011, Maj11 - 39
- 2011, Kwiecień10 - 32
- 2011, Marzec7 - 20
- 2011, Luty1 - 0
- 2010, Październik1 - 0
Dane wyjazdu:
128.94 km
3.00 km teren
05:31 h
23.37 km/h:
Maks. pr.:68.60 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Elektrownia atomowa oraz fundusze unijne, czyli jak zmienić wieś w metropolię :)
Wtorek, 16 sierpnia 2011 · dodano: 17.08.2011 | Komentarze 4
Wyjeżdżamy po godzinie 12 kierując się w stronę Wejherowa. Pogoda taka sobie - sporo chmur, co jakiś czas mocne podmuchy wiatru, ale słońce przebijało się, więc nie było najgorzej. Po dojechaniu do Wejherowa przez Rumię i Redę, kierujemy się do miejscowości Nadole, gdzie niedawno byliśmy. Znowu mijamy elektrownię wodną Żarnowiec i po chwili dojeżdżamy do miejsca, gdzie Przemkowi ostatnio odpadła połowa kierownicy, tym razem nic podobnego się na szczęście nie stało :)Posiedzieliśmy trochę na ławce w Nadolu żeby odpocząć przed wymagającym podjazdem w stronę Gniewina. Ostry podjazd jest zrozumiały - jedzie się bowiem równolegle do ogromnych rur które zaczynają się na szczycie górki a kończą w budynku elektrowni wodnej. Na górze znajduje się sztuczny zbiornik. Woda pompowana jest do góry a potem spada rurami w dół do budynku elektrowni, wytwarzając energię. Niedaleko zbiornika znajduje się wieża widokowa 'Kaszubskie oko'. Znowu odsyłamy do naszego marcowego WPISU, w którym znajduje się zarówno więcej zdjęć wieży widokowej, elektrowni wodnej, jak też hotelu Nadole, z którego już nic nie zostało (ostatnio pisaliśmy o tym więcej).
Dinozaury na terenie wieży widokowej.
Naszym głównym celem wycieczki była miejscowość Gniewino. Dowiedzieliśmy się ostatnio, że będzie to ośrodek treningowy na zbliżające się Euro 2012. Z tej okazji ze wsi zrobiło się całkiem fajne miasteczko. Wszystko za sprawą funduszów unijnych, stąd tytuł wpisu.
Kilkaset metrów za wieżą widokową napotykamy pierwszy ślad dający do zrozumienia, że coś będzie się tu działo za niecały rok. Rondo Kazimierza Górskiego i betonowe piłeczki. Jadąc dalej mijamy billboard wyjaśniający o co chodzi oraz zegar odliczający czas do rozpoczęcia się mistrzostw. Wzdłuż ulicy biegnie nowiutka promenada ze ścieżką rowerową oraz ławkami. Kto by się spodziewał takich atrakcji w Gniewinie jeszcze 2 lata temu :O
Dojeżdżamy do centrum Gniewina i podążamy za tabliczkami 'Stadion'. Mijamy Halę Widowiskowo-Sportową i dojeżdżamy do stadionu gminnego, sporego hotelu wybudowanego najprawdopodobniej dla zawodników oraz drugiego boiska i otaczających je obiektów. Robi to wrażenie.
Gdy zobaczyliśmy już co mieliśmy zobaczyć, wróciliśmy z powrotem pod wieżę widokową i zjechaliśmy tym samym zjazdem, pod który jakiś czas temu musieliśmy wjechać. Nowy rekord prędkości - 68,6 km/h :D
Początkowo w planach mieliśmy wrócić z powrotem na drogę wojewódzką i udać się do Krokowej, jednak zmieniamy założenia i jedziemy rzucić okiem na niedoszłą, jedyną Polską elektrownię atomową Żarnowiec. Pewnie słyszeliście co nie co - kiedyś głośno było o tym w mediach przy okazji tematu energii atomowej w Polsce, czy katastrofy Fukushimy. Oto zdjęcia:
3 spore budynki mieszkalne, które miały być przeznaczone dla pracowników elektrowni. Teraz nadaje się to tylko do wyburzenia.
A to właśnie niedoszła elektrownia atomowa, a w zasadzie betonowa obudowa jednego z reaktorów. Zdjęcie zrobione na przybliżeniu, niestety nie da się podejść bliżej.
Bardzo fajny filmik pokazujący ten obiekt z bliska.
Trochę zgłodnieliśmy, więc jedziemy do Krokowej, gdzie najadamy się do syta w tamtejszej pizzerii. Następnie wjeżdżamy na ścieżkę rowerową utworzoną na linii kolejowej. Kiedyś mieliśmy przyjemność nią jechać, jednak tylko kawałek. Teraz przejechaliśmy cały dystans z Krokowej do Swarzewa (18km). W miejsce rozebranej linii kolejowej wylano asfalt. Koszt inwestycji to ponad 3 miliony złotych, trzeba przyznać - świetnie wykorzystanych. W mgnieniu oka pokonujemy całą długość ścieżki i wyjeżdżamy w Swarzewie.
Jakiś kościółek w Krokowej.
A to wyżej opisana ścieżka rowerowa w miejscu rozebranej linii kolejowej. Oby więcej takich inwestycji na Pomorzu.
Następnie znowu ścieżką rowerową, tym razem biegnącą wzdłuż zatoki puckiej dojeżdżamy do Pucka i wracamy standardowo do Gdyni. Wyjazd bardzo udany.
Przy okazji musimy wspomnieć, że ostatnie 4 wpisy (wraz z dzisiejszym) nie jechaliśmy w pełnym składzie. Olaf był w tym czasie w Lubawie, jednak jechał tam rowerem. Poza tym zdążył nabić w sierpniu już dużo więcej kilometrów, kiedy Kamil był w Tatrach. Kilometry się więc zgadzają, więc dodajemy wpisy. Teraz będziemy już jeździć razem :) W najbliższym czasie planujemy zorganizować wyjazd, w którym prawdopodobnie padnie nowy rekord dystansu. Trzymajcie kciuki!
.
Kategoria od 100 do 149 km
Dane wyjazdu:
59.72 km
0.00 km teren
02:35 h
23.12 km/h:
Maks. pr.:45.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Z Przemkiem
Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 · dodano: 15.08.2011 | Komentarze 2
Przemek kupił już nową kierownicę :)60km po okolicy. Trasa: Koleczkowo-Kielno-Bojano-Koleczkowo-Bieszkowice-Nowy Dwór Wejherowski-Zbychowo-Reda-Rumia-Dębogórze-Kosakowo-Gdynia
Kategoria od 50 do 99 km
Dane wyjazdu:
101.65 km
0.00 km teren
04:09 h
24.49 km/h:
Maks. pr.:53.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Stówka
Niedziela, 14 sierpnia 2011 · dodano: 15.08.2011 | Komentarze 0
100km kręcenia się po okolicy, bez pomysłu. Kategoria od 100 do 149 km
Dane wyjazdu:
39.17 km
0.00 km teren
01:39 h
23.74 km/h:
Maks. pr.:41.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Po okolicy
Sobota, 13 sierpnia 2011 · dodano: 15.08.2011 | Komentarze 0
Krótka przejażdżka po okolicy. Kategoria do 49 km
Dane wyjazdu:
105.59 km
8.00 km teren
04:37 h
22.87 km/h:
Maks. pr.:47.90 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Rozebrany hotel w Nadolu oraz "małe" problemy z kierownicą :D
Środa, 10 sierpnia 2011 · dodano: 12.08.2011 | Komentarze 5
Kamil wrócił już z Tatr i po 2 tygodniach w końcu wracamy do wspólnej jazdy. Pogoda nie poprawiła się, wręcz przeciwnie - jest jeszcze gorzej niż w lipcu. W ostatnich dniach zaczęło mocno wiać tak więc trasę ustaliliśmy właśnie pod kątem panującego wiatru.Wyruszamy w trójkę, wraz z Przemkiem. Najpierw udajemy się do Wejherowa jadąc pod wiatr, tam odbijamy na drogę wojewódzką w kierunku Krokowej wiodącą przez zalesione tereny. Bez wiatru po gładkim asfalcie jedzie się bardzo szybko, niestety wielu turystom jadącym w kierunku nadmorskich kurortów bardzo się spieszy i mijają nas z prędkościami porównywalnymi do tych na autostradzie. Po ponad 10 kilometrach skręcamy w kierunku Gniewina i po jakimś czasie mijamy elektrownię wodną Żarnowiec.
Chcieliśmy sprawdzić się na podjeździe, który na początku sezonu sprawił niemały problem (jest to jeden z najtrudniejszych, jeśli nie najtrudniejszy podjazd na Pomorzu) i przy okazji wejść (tym razem legalnie) na punkt widokowy 'Oko kaszubskie'. Niestety w Nadolu rower Przemka doznaje bardzo nietypowego defektu. Fakt, rower może i jest leciwy, ale kto by przypuszczał, że kierownica przełamie się na pół? :D Zamiast myśleć jak wrócić z takim defektem, śmiejemy się wszyscy przez dobre kilkanaście minut. Dojeżdżamy do sklepu na szybkie zakupy a następnie zastanawiamy się nad drogą powrotną.
I jak tu się nie śmiać :D
Z tej okolicy nie jeżdżą żadne pociągi, tak więc trzeba dostać się do Pucka lub Wejherowa. Do Wejherowa było około 20 kilometrów, jednak jazda po tak ruchliwej ulicy z tego typu awarią jest szalenie niebezpieczna. Do Pucka mieliśmy trochę więcej, bo 27 kilometrów, jednak zdecydowanie mniej uczęszczanymi drogami, więc namówiliśmy Przemka na tą właśnie opcję.
Zajechaliśmy jeszcze na chwilę pod nasz ulubiony hotel w Nadolu. Gdy byliśmy tam w marcu, stał nienaruszony, lecz ogrodzony i nadający się wyłącznie do rozbiórki. Gdy pojechaliśmy tam w kwietniu, rozbiórka trwała już w najlepsze. Teraz pozostały już tylko sterty gruzu. Olbrzymi, PRLowski hotel zniknął na dobre.
Najciekawsze zdjęcia dostępne są
TUTAJ, gdzie dokładnie opisaliśmy naszą marcową wycieczkę. Możecie porównać sobie hotel sprzed kilku miesięcy, do sterty gruzu zamieszczonego niżej.
Tyle pozostało z hotelu..
Zajechaliśmy także na moment nad jezioro Żarnowieckie.
Przemek chwyta więc połowę kierownicy w lewą dłoń, a tą ułamaną część trzyma przy nodze zmieniając co jakiś czas przerzutki lub hamując :). 8 kilometrów to droga gruntowa, dalej jedziemy już asfaltem z wiatrem w plecy. Nawet maszyna z połową kierownicy wyciągała bez problemu 40 km/h :D. W Pucku Przemek wsiada w pociąg nie chcąc dalej narażać swojego zdrowia, a my wracamy rowerami - każdy własnym tempem.
Koniec wycieczki dla Przemka i jego nie do końca sprawnego roweru.
Do końca wakacji chcemy zorganizować jeszcze 2 długie trasy i wypad kilkudniowy, będziemy jeździć bardzo często niestety jesteśmy prawie w pełni zależni od pogody, która doprowadza nas powoli do furii.
Kategoria od 100 do 149 km
Dane wyjazdu:
77.11 km
0.00 km teren
03:19 h
23.25 km/h:
Maks. pr.:43.40 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Gołubie - dzień 2 - Gołuń, Wdzydze Kiszewskie
Środa, 27 lipca 2011 · dodano: 31.07.2011 | Komentarze 1
Drugi dzień i zarazem ostatni spędzony na działce w Gołubiu przywitał nas niepewną pogodą. Oprócz czekania na bardziej sprzyjająca pogodę, Olaf ma problemy z żołądkiem, więc Kamil i Przemek wsiadają na rowery i jadą do apteki. Kiedy pogoda się poprawiła a żołądek przestał męczyć Olafa, w końcu chwilę po godzinie 14 udało się nam wyjechać.Nie mieliśmy ochoty przebijać się drogami polnymi z Gołubia do Kościerzyny, więc wybraliśmy jazdę krajową 20, do której jednak najpierw było trzeba dojechać. Jedziemy więc asfaltem do Sikorzyna, później skręcamy w polną drogę,
która miała doprowadzić nas do Kalisk Kościerskich na DK 20. Tam jezdnia w bardzo dobrym stanie, ruch dość niewielki. Po 6 kilometrach jazdy krajówką wjeżdżamy do Kościerzyny, tam skręcamy na wojewódzką 214 w kierunku Zblewa, kawałek dalej zjeżdżamy na Juszki, gdzie jechaliśmy dzień wczesniej. Naszym celem są Wdzydze Kiszewskie, bardzo malownicza, kaszubska wieś turystyczna.
Bardzo nietypowo położona apteka w Gołubiu.
Dalej jedziemy już szlakiem roweromym przez las prowadzącym do Gołunia. Jedziemy tam około 10 kilometrów, po czym w Gołuniu wyjeżdżamy na asfalt prowadzący do Wdzydz Kiszewskich. Jazda leśnymi szlakami była bardzo przyjemna, musimy tam jeszcze kiedyś pojeździć - szlaków było tam mnóstwo.
Leśny szlak rowerowy prowadzący do Gołunia.
Też fajnie :)
We Wdzydzach zatrzymujemy się na 'obiad' przy cukiernio-piekarni. Drożdżówki robione na miejscu i podawane jeszcze ciepłe były przepyszne, każdy z nas zjadł minimum dwie. Siedzimy na ławce około pół godziny, po czym udajemy się na wieżę widokową położoną nieopodal styku jezior Gołuń i Jelenie. Rozciąga się z niej widok na pobliskie miejscowości i kilka Jezior Wdzydzkich.
A to właśnie ta cukiernia. Polecamy! :)
Muzeum etnograficzne we Wdzydzach.
Wiatrak należący do wdzydzkiego skansenu.
Jedna z wielu przystani jachtowych we Wdzydzach.
Wieża widokowa na styku jezior Gołuń i Jelenie.
Widok na jezioro Radolne.
A to już inna strona wieży widokowej i jezioro Jelenie.
Tutaj z kolei widok na jezioro Wdzydze.
Drogę powrotną planujemy asfaltem prosto do Kościerzyny. Odechciało nam się jazdy lasem - pogoda się popsuła i lekko zaczął padać deszcz. W Kościerzynie na jednym z przejść dla pieszych omal nie dochodzi do sporej stłuczki. Kierowca jednego z samochodów chcących wyjechać na główną drogę wjeżdża na przejście wymuszając pierwszeństwo, mimo że wcześniej spojrzał w naszą stronę i widział nas gdy nadjeżdżaliśmy. Pierwszy jedzie Przemek i po długiej drodze hamowania na śliskim asfalcie staje bokiem do auta odbijając się od drzwi od strony kierowcy. Kierowca natomiast ma minę, jakbyśmy to my mieli winę w całym tym zajściu. Tymczasem, według przepisów, na przejściu, przez które prowadzi ścieżka rowerowa to my mamy pierwszeństwo. Gdyby nie to, że Przemkowi udało się obrócić rower i uderzyć w drzwi samochodu, mogłoby być naprawdę niebezpiecznie.
Droga powrotna z Wdzydz do Kościerzyny. Odcinek Wdzydze - Skoczkowo.
Wracamy tak samo - krajową 20 oraz polnymi drogami z powrotem do Gołubia. Mieliśmy ograniczenie ze względu na czas, więc już o 18 30 musieliśmy być w domku. Przed 20 odjeżdżał pociąg do Gdyni. Pakujemy się więc, sprzątamy domek i jedziemy do Gdyni. Wysiadamy w Gdyni Głównej i rowerami wracamy do domu.
Koniec naszego dwudniowego pobytu na Kaszubach.
Tereny wokół Jezior Wdzydzkich są bardzo atrakcyjne z punktu widzenia rowerzysty, więc prawdopodobnie jeszcze w sierpniu znajdziemy czas by pokręcić się po tamtej okolicy. Cały, dwudniowy wyjazd udany, być może również damy radę powtórzyć wypad do Gołubia. Podsumowując cały miesiąc, wypadło nienajlepiej - 887 kilometrów (Olaf o około 400 więcej - między innymi jechał do rodziny do Lubawy). Tylko jeden długi wyjazd, na nic innego nie pozwoliła pogoda, która była FATALNA. 9 Wycieczek podczas całego miesiąca też nie zachwyca biorąc pod uwagę, że
mamy wakacje. Miejmy nadzieję, że sierpień przyniesie lepszą pogodę by wykorzystać w pełni ostatni miesiąc lata. Razem jeździć zaczniemy jednak dopiero po 10 sierpnia, gdy Kamil wróci z Tatr.
.
Kategoria od 50 do 99 km
Dane wyjazdu:
81.89 km
27.00 km teren
03:32 h
23.18 km/h:
Maks. pr.:50.30 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Gołubie - dzień 1 - Szymbark, Będomin, Stawiska
Wtorek, 26 lipca 2011 · dodano: 27.07.2011 | Komentarze 8
Niedawno Przemek zaproponował nam wyjazd do Gołubia, gdzie znajduje się jego działka. Była to świetna okazja na pojeżdżenie rowerem po mało znanych nam terenach, lub drogach nigdy wcześniej przez nas nie uczęszczanych. Nie zastanawiając się, umówiliśmy się na pasujący nam termin i wsiedliśmy z rowerami do pociągu. Spotkaliśmy się na dworcu w Gdyni Chyloni po godzinie 9 i dostaliśmy się do Gdyni Głównej skąd kursują nowoczesne pociągi, tzw. "szyno-busy". Jadą one do Kościerzyny i po drodze zatrzymują się właśnie w Gołubiu.Kilka minut po godzinie 11 wysiadamy na stacji w Gołubiu i kierujemy się w stronę działki, kupując po drodze zapas jedzenia na dwa dni. Po wypakowaniu się, bez marnowania czasu, wsiadamy na rowery i jedziemy do Szymbarku, kaszubskiej miejscowości znanej przede wszystkim z "domku do góry nogami". Byliśmy tam na początku kwietnia podczas wycieczki do Kościerzyny, ale wtedy nie wchodziliśmy na teren atrakcji turystycznych Szymbarku, ponieważ było jeszcze przed sezonem.
Kupujemy bilety i wchodzimy we dwójkę (bez Przemka, który był tu jakiś czas temu) na spory teren, na który składa się kilka atrakcji. Główną z nich jest właśnie domek stojący na dachu, odwrócony do góry nogami. Już z daleka widać ogromną kolejkę... żałujemy, że kupiliśmy bilety. Ustawiamy się jednak w kolejce i czekamy 2 godziny...
2 godziny stania w kolejce aby zobaczyć najbardziej znaną atrakcję turystyczna Kaszub.
Podczas oczekiwania na wejście do środka widzieliśmy bardzo podekscytowanych ludzi wychodzących z domku i zachowujących się jakby coś sobie wcześniej wypili :D Myślimy sobie, że przesadzają, jednak po wejściu do środka rzeczywiście błędnik zaczyna szaleć. Kołysze na boki, kręci się w głowie i ma się bardzo dziwne uczucie, niemożliwe do opisania :) Nie bez powodu przed wejściem wisi tabliczka informująca, że osoby z zaburzeniami błędnika wchodzą na własną odpowiedzialność.
Wnętrze domku - górne piętro. To na suficie to parkiet :)
Telewizję w ten sposób z pewnością musi się ciekawie oglądać.
Po wyjściu z domku szybko obchodzimy resztę atrakcji. Śpieszymy się, Przemek pewnie zasnął czekając na nas przed wejściem :D
Są i zwierzątka.
Lokomotywa, która ciągnęła kiedyś zesłańców do Łagrów rosyjskich na Syberię. Miejsce to ma bardzo ciekawą historię związaną z tymi wydarzeniami.
Swojski, kaszubski klimacik.
Po wyjeździe z Szymbarku przecinamy krajową 20 i jedziemy przez Piotrowo, Grabowo Kościerskie, Śledziową Hutę, Puc i Zielenin aby dotrzeć do Będomina i znajdującego się w nim Muzeum Hymnu Narodowego. Niestety muzeum zostaje zamknięte tuż po naszym przyjeździe. Może innym razem poznamy historię naszego hymnu... ale przynajmniej skorzystaliśmy z toalety!
Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie z zewnątrz.
Pomnik Józefa Wybickiego - twórcy Mazurka Dąbrowskiego.
Po wyjeździe z Będomina, naszym kolejnym celem są Stawiska i znajdujący się tam ośrodek wypoczynkowo-szkoleniowy, w którym wszyscy trzej byliśmy na wycieczce klasowej w 3 klasie gimnazjum. Po przejechaniu sporego odcinka polnej drogi docieramy w końcu na miejsce. Nic się tu nie zmieniło, z ośrodka nadal korzystają różne wycieczki. Kiedy przyjechaliśmy, dzieci z kolonii akurat jadły kolację w stołówce :)
Po drodze do Stawisk mijamy żwirownię.
A to właśnie ten ośrodek. Cisza, spokój - podobało nam się na wycieczce rok temu.
Powoli czujemy głód, więc postanawiamy, że w Kościerzynie coś przekąsimy. Mijamy miejscowość Juszki, następnie wjeżdżamy na bardzo fajny asfalcik na leśnym odcinku z Juszek do drogi wojewódzkiej nr 214 i po chwili jesteśmy już w Kościerzynie. Jest już dosyć późno - godzina 19. Wszystkie bary pozamykane. Posiedzieliśmy chwilę na rynku i postanowiliśmy, że kupimy coś w sklepie i samy sobie przygotujemy. Wjeżdżamy więc na polną drogę z Kościerzyny do Sikorzyna aby potem zjechać do Gołubia. Kupujemy parówki i krokiety, gotujemy i smażymy i najedzeni odpoczywamy chwilę. Włączyliśmy radio Kaszebe i zrobiło się naprawdę klimatycznie :D
Rynek kościerski.
Po odpoczynku, parę minut przed godziną 22 pojechaliśmy jeszcze do centrum Gołubia aby zdążyć przed zamknięciem sklepu zrobić ostatnie zakupy. Następnie przejeżdżamy wzdłuż jeziora Dąbrowskiego i kierujemy się do ośrodka wczasowego. Jest tam niezabezpieczona sieć Wi-fi a tak się składało, że każdy z nas miał potrzebę chociaż na chwilę skorzystać z internetu. Po 20 minutach wygania nas właściciel ośrodka, lecz zasięg jest dość dobry i korzystamy jeszcze chwilę z połączenia internetowego. Włączamy lampki i w kompletnej ciemności zjeżdżamy z powrotem do centrum Gołubia a potem na działkę.
Nocne szwędanie się po Gołubiu.
Wycieczka jak najbardziej udana, sporo jeździliśmy po drogach polnych, natomiast mniej niż zwykle po asfalcie. Pogoda była taka sobie. Od czasu do czasu słońce przebijało się przez chmury, trochę kropiło, ale mogło być gorzej.
.
Kategoria od 50 do 99 km
Dane wyjazdu:
41.11 km
0.50 km teren
01:47 h
23.05 km/h:
Maks. pr.:43.90 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Po okolicy bez pomysłu
Niedziela, 24 lipca 2011 · dodano: 25.07.2011 | Komentarze 0
Tak się złożyło, że nie mieliśmy sporo wolnego czasu w niedziele na wspólne kręcenie ale udało się wyjść na 2 godziny. Nie mieliśmy pomysłu na trasę, więc najpierw pojechaliśmy na Dębogórze sprawdzić nowo wylany asfalt na leśnym odcinku. Następnie zjechaliśmy z Dębogórza także lasem ale w większości wyłożonymi w nim płytami na drogę wojewódzką nr 100. Nie jechaliśmy nią jednak ani przez chwilę, ponieważ kierowaliśmy się na Mrzezino. Trochę pokręciliśmy się w okolicach Mrzezina i Smolna aby wrócić potem do domu.Pogoda wydawała się świetna - świeciło słońce, było ciepło. W kierunku północnym jechało nam się znakomicie, jednak z powrotem, wracając do domu było okropnie. Południowy wiatr mocno dawał popalić. Na odcinku gdzie zawsze bez trudu osiągamy 30 km/h, teraz jazda nawet powyżej 20 km/h była już męcząca.
Najbliższe dwa dni - wtorek i środę spędzimy na działce u Przemka. Jedziemy tam obydwaj i będziemy jeździć po Kaszubach w trzyosobowym składzie. Niech tylko pogoda dopisze!
.
Kategoria do 49 km
Dane wyjazdu:
117.72 km
0.00 km teren
04:41 h
25.14 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Kaszubski Park Miniatur
Czwartek, 21 lipca 2011 · dodano: 22.07.2011 | Komentarze 5
Na dziś zaplanowaliśmy wycieczkę, którą mieliśmy zrealizować ponad tydzień temu. Do tej pory nie udało się, winna w tym wszystkim jest pogoda. Zawodzi nas już od prawie miesiąca, a te dni w których dopisuje (a jest ich w te wakacje naprawdę mało) staramy się wykorzystywać jak tylko się da. Dziś pogoda była bardzo niepewna. Wszystkie prognozy wskazywały na deszcz, jednak przelotny. Postanowiliśmy więc zaryzykować i opłaciło się. Kropiło tylko przez chwilę i obyło się bez żadnych problemów pogodowych na całej trasie.Wyjeżdżamy kilka minut przed godziną 14 i pokonujemy standardową drogę do Kartuz. Wszystko zapowiadało na deszcz oraz burzę. Było bardzo duszno, chwilami lekko kropiło, ale już w Kartuzach wyszło słońce, które później pojawiało się co jakiś czas na niebie. Wjeżdżamy na drogę w kierunku Mirachowa, gdzie znajduje się nasz dzisiejszy cel – Kaszubski Park Miniatur. Odcinek bardzo kręty, ze stromymi podjazdami i zjazdami, na których można było wyciągnąć przyzwoite prędkości. Po około 16 kilometrach dojeżdżamy na miejsce. Wstęp do parku to jedyne 6 złotych (bilet ulgowy), można tam zobaczyć miniatury budowli z całego świata, Polski, a także tych lokalnych – kaszubskich. Spędzamy tam około 30 minut, poniżej zdjęcia:
Na samym początku wita nas Pan Prezydent Lincoln :)
Kaszubski akcent na początku zwiedzania.
A to już Mount Rushmore i wyryte w skale 4 głowy prezydentów USA.
To oczywiście Big Ben.
Sfinksa z Gizy także nie mogło zabraknąć.
Biały Dom. Baracka akurat nie było :(
Krzywa wieża w Pizie i kozy znajdujące się na terenie parku
Brama Brandenburska.
Statua Wolności.
A to już miniatury zabytków kaszubskich. Zamek Krzyżacki w Bytowie, którego zdjęcie jest już od dawna na naszym blogu (majowa wycieczka do Bytowa).
Ogromna miniatura kościoła mariackiego w Gdańsku.
Latarnia Morska z Helu. Jej zdjęcie także jest na naszym blogu od jakiegoś czasu.
Żuraw Gdański, ten budynek też Wam kiedyś pokazywaliśmy.
Pałac w Rzucewie, także gościł na naszym blogu.
A to jedna z najwyższych latarni morskich w Europie - latarnia ze Świnoujścia.
Po zwiedzeniu parku miniatur udajemy się w kierunku Luzina by nie wracać tą samą drogą. Z czasem pogoda staje się całkiem ładna, w porównaniu z ostatnimi dniami, kiedy nie rozpieszczała. Po 25 kilometrach dojeżdżamy do Luzina. Mamy zamiar przedostać się stamtąd do Wejherowa, lecz kierunkowskazy chcą wyprowadzić nas na krajową 6. Nie mając specjalnej ochoty na jazdę wraz ze sznurem samochodów, wracamy się kawałek wjeżdżając na lokalną drogę, także prowadzącą do Wejherowa. Do Gdyni wracamy drogą wojewódzką nr 218 – jest to lepsza opcja niż przedostawanie się chodnikami przez 15 kilometrów miastem. Na początku pokonujemy stromy podjazd, na którym byliśmy ostatnio pierwszy raz. Po tylu kilometrach wzniesień, które mieliśmy za sobą, wjeżdżamy z niemałym trudem (wystarczy spojrzeć na profil terenu dołączony do mapki). Ostatnie 20 kilometrów to powrót dobrze znanym już odcinkiem przez Nowy Dwór Wejherowski i Koleczkowo.
Od następnego tygodnia pogoda ma się znacznie poprawić, tak więc mamy już małe plany. Niestety od początku sierpnia odpadnie nam ponad tydzień wspólnego jeżdżenia – mimo wszystko liczymy na to, że do końca wakacji uda się jeszcze zaliczyć czterystokilometrowy wypad.
.
Kategoria od 100 do 149 km
Dane wyjazdu:
66.75 km
11.00 km teren
02:50 h
23.56 km/h:
Maks. pr.:51.30 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Poprawy kondycji ciąg dalszy
Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 18.07.2011 | Komentarze 4
Ostatnio pisaliśmy na blogu, że postaramy się jeździć częściej i robimy wszystko co w naszej mocy, żeby wrócić to dobrej formy, lecz pogoda nie pozwala na częstą jazdę, niestety...Do południa wiało tak mocno, że nawet nie myśleliśmy o wyjściu na rower, mimo, że słońce wręcz paliło. Jednak po południu wiatr trochę daje sobie spokój i można pokręcić.
Wyjeżdżamy około godziny 15. Najpierw standardowo do Koleczkowa, potem do Kielna, gdzie zjeżdżamy na drogę, która zaprowadzi nas do miejscowości Szemud. Zatrzymujemy się w pobliskim sklepie, uzupełniamy zapasy picia i wyruszamy dalej. Wiatr da się odczuć, jednak jedzie się dość komfortowo. Odcinek 12km drogą wojewódzką nr 224 z Szemudu za Sopieszyno pokonujemy ekspresowym tempem.
Po długim zjeździe w dół zmieniamy drogę wojewódzką na nr 218. Bardzo często korzystamy z tej właśnie drogi wojewódzkiej, jednak nigdy nie jechaliśmy na odcinku Sopieszyno - Nowy Dwór Wejherowski. Ten właśnie odcinek zapamiętamy jako strasznie męczący, długi podjazd. Po dojeździe do Nowego Dworu Wejherowskiego kierujemy się na dobrze znaną nam drogę do Zbychowa.
Ze Zbychowa do Gdyni przez Redę jechaliśmy już wiele razy. Teraz decydujemy się na zupełnie inny, nietypowy powrót do domu. Najpierw dojeżdżamy do Reszek. Po wyjeździe ze wsi, zaczyna się polna droga. Odcinek, którym powinniśmy jechać dalej, jest zamknięty - chyba został podmyty podczas ostatnich opadów. Jesteśmy więc zmuszeni na jazdę w zupełnie innym kierunku i potem objazdem przy pomocy nawigacji w telefonie wracamy na właściwą drogę.
Po chwili z radością witamy asfalt, którym dojeżdżamy do Gacyn. Byliśmy zdziwieni co robi taki ładny asfalcik w samym środku lasu. Wszystko się wyjaśnia, kiedy widzimy tabliczkę z napisem "Teren wojskowy, wstęp wzbroniony". Tuż za terenem wojskowym kończy się asfalt i wjeżdżamy do lasu. Znowu przydaje się nawigacja. Po kilku kilometrach w lesie, wyjeżdżamy na ulicę Marszewską i ostatnie 7km pokonujemy asfaltem do domu.
Asfalcik w kierunku terenu wojskowego.
Wycieczka udana, oprócz dobrze znanych nam terenów, poznaliśmy dziś zupełnie nowe. Poza tym, widać poprawę kondycji, co nas cieszy. Jeszcze trochę pojeździmy i będziemy znowu gotowi na długie dystanse.
.
Kategoria od 50 do 99 km